Po raz ostatni w wyjściowym składzie złocisto-krwistych Michal Pesković wybiegł 18 lutego w wygranym przez Koronę meczu z Wisłą Płock (4:2). Od tego czasu przesiadywał na ławce na rzecz dobrze dysponowanego Milana Borjana, którego przychodzi mu teraz zastąpić (reprezentanta Kanady pauzuje za cztery żółte kartki - przyp. red.).
- Nie byłem zadowolony z tego miejsca, ale też już wcześniej wiedziałem jak to będzie i musiałem się dostosować - mówi o swojej sytuacji w klubie. - Wiedziałem, że będzie ciężko, ale tak to jest w piłce, Milan przyszedł grał on, zagrał dobre mecze a teraz to ja mam szansę zagrać. Nie wiem czy będę tutaj w przyszłym sezonie, ale chcę pokazać, że jestem dobrym bramkarzem - przekonuje.
Doświadczony golkiper cały czas czeka na rozmowy z kieleckimi działaczami na temat jego ewentualnej przyszłości w zespole Gino Lettieriego (Włoch przejmuje zespół po Macieju Bartoszku - przyp. red.). - Nie wiem co dalej, chyba zostaniemy poinformowani w poniedziałek - powiedział.
Zanim jednak spotkanie ws. kontraktów, przed zawodnikami ostatni w tym sezonie mecz. Przeciwko Pogoni powalczą o piąte miejsce. - Jedziemy do Szczecina nie tylko tam być, ale też powalczyć. To okazja do pokazania się dla tych co nie grali.
ZOBACZ WIDEO Czynnik ludzki nie może decydować o stracie milionów Euro. Dyskusja na temat systemu VAR w #dzieńdobryWP
Korona prawdopodobnie wystąpi w bardzo eksperymentalnym składzie. - Jest to koniec sezonu, przychodzą kartki, kontuzję, kadra jest jaka jest i trzeba wykorzystać tych zawodników, których mamy. To już od nich będzie zależało jak pokażą się na boisku, bo grają dla siebie i swoich rodzin - stwierdził Pesković.
Dla Słowaka niedzielna wizyta w Szczecinie będzie miała wyjątkowy charakter. Trenerem bramkarzy Pogoni jest bowiem jego brat, Boris. - Jest to coś innego i też dlatego postaram się zagrać dobry mecz.