Moment radości łęcznian. Górnik drugim spadkowiczem

PAP / Piotr Polak
PAP / Piotr Polak

Górnik Łęczna zremisował w Chorzowie z Ruchem 2:2 i spadł z Lotto Ekstraklasy. Wszystko przez wygraną Arki Gdynia w Lubinie z Zagłębiem. Spotkanie było dwukrotnie przerywane. Fani gospodarzy rzucali na boisko środki pirotechniczne.

Dla Ruchu już przed meczem było jasne, że opuszcza Lotto Ekstraklasę dziesięć lat po ostatnim awansie. Natomiast Górnik musiał odnieść lepszy wynik od grającej w Lubinie z Zagłębiem Arki.

Goście nie zagrali tak jak przyzwyczajali wcześniej. Łęcznianie spokojnie czekali na to co zrobi Ruch. A że chorzowianie potrafili niewiele zdziałać, to szybko zostali skarceni. W 16. minucie Javi Hernandez zagrał piłkę za plecy obrońców. Bartosz Śpiączka był szybszy od goniącego go defensora i w sytuacji sam na sam zdobył gola.

Radość na miejscach zajmowanych przez działaczy i piłkarzy gości trwała zaledwie trzy minuty. W Lubinie trafiła Arka, która kilka minut później strzeliła drugiego gola. Wówczas lożę opuścił prezes Górnik Artur Kapelko, a Veljko Nikitović machnięciem ręki skomentował drugie trafienie dla zdobywców Pucharu Polski. W tym momencie Górnik już wiedział, że tylko cud może go uratować. Łęcznianie jednak chcieli zrobić wszystko, aby przy Cichej wygrać.

Prowadząc goście oddali pole Ruchowi, który oddał kilka strzałów na bramkę Wojciecha Małeckiego. Bramkarz nie popełniał jednak większych błędów. Dwie minuty przed przerwą padł drugi gol dla przyjezdnych. Grzegorz Bonin uciekł obronie Ruchu, ale jego strzał odbił Libor Hrdlicka. Dobitka Piotra Grzelczaka znalazła drogę do siatki.

ZOBACZ WIDEO: Już jutro finał LM. Tak wyglądają drużyny przed meczem

Po przerwie Ruch wciąż nie potrafił zagrozić rywalom. W 57. minucie sędzia przerwał mecz. Fani gospodarzy wrzucili na płytę środku pirotechniczne, a chwilę po wznowieniu gry uczynili to po raz kolejny, dodatkow spalili flagi GKS Katowice. Po kilku minutach oczekiwania piłkarze zeszli do szatni. Na trybunach pojawiła się policja.

Gra została wznowiona po dwudziestu minutach. Arka prowadziła w Lubinie 3:1 i Górnik był pewny spadku. Zaatakował Ruch, ale w 85. minucie Miłosz Przybecki uderzył obok bramki głową z kilku metrów. Chwilę później spudłował Jakub Arak. Ten sam piłkarz mocnym strzałem obronionym przez Małeckiego zakończył akcję w 96. minucie.

Ruch kontakt złapał w 102. minucie. Piłka dograna z prawej strony trafiła pod nogi nieobstawionego Eduardsa Visnakovsa, który uderzył mocno przy słupku. Gospodarze atakowali, rywale także nie zamierzali się bronić. Chorzowianom udało się doprowadził do wyrównania 107. minucie. Do siatki w zamieszaniu trafił Michał Koj.

W końcówce do siatki ze spalonego trafił Visnakovs, a mocny strzał Araka odbił Małecki. Więcej goli w tym kuriozalnym meczu już nie padło.

Ruch Chorzów - Górnik Łęczna 2:2 (0:2)
0:1 - Śpiączka 16'
0:2 - Grzelczak 43'
1:2 - Visnakovs 102'
2:2 - Koj 107'

Składy:

Ruch Chorzów: Hrdlicka - Konczkowski, Grodzicki, Helik, Koj - Przybecki (110' Słoma), Trojak (86' Visnakovs), Urbańczyk, Nowak (53' Walski), Moneta - Arak.

Górnik Łęczna: Małecki - Matei, Sasin, Gerson, Leandro - Bonin, Hernandez (99' Piesio), Atoche(109' Jarecki), Drewniak (86' Tymiński), Grzelczak - Śpiączka.

Żółte kartki: Gerson, Sasin (Górnik).

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Widzów: 5692.

Źródło artykułu: