11 kwietnia przed meczem Borussia Dortmund - AS Monaco w ramach fazy pucharowej Ligi Mistrzów tuż obok autokaru wiozącego zawodników BVB eksplodowały trzy ładunki wybuchowe. W wyniku zdarzenia rany odniósł Marc Bartra, a mecz został przełożony na następny dzień.
- Jestem przede wszystkim szczęśliwy, że mogę siedzieć dziś w Warszawie i z tobą rozmawiać - mówi wprost na łamach "Gazety Wyborczej" do dziennikarza Łukasz Piszczek, który znajdował się w autokarze.
Piłkarz w "GW" mówi o uczuciach towarzyszących zamachowi. Mówi dużo, ale przychodzi mu to z trudem. - Nikt, kto tego nie przeżył, nie będzie w stanie pojąć, jak czuje się człowiek w takiej sytuacji. Co dzieje się w jego głowie. I to nawet gdyby się starał - zauważa reprezentant Polski.
- Potrzebowałem tygodnia, by jakoś sobie z tym wszystkim poradzić, to był jeden z najtrudniejszych tygodni w moim życiu. Wciąż dochodziły nowe informacje: jak było to wszystko blisko, co tak naprawdę nam groziło. Zaczynała działać wyobraźnia. Miałem moment, w którym trudno mi było zostać samemu z własnymi myślami - powiedział obrońca Borussii Dortmund.
ZOBACZ WIDEO Radosław Majdan i Dariusz Tuzimek komentują mistrzostwo Polski Legii Warszawa
Piłkarz zdradził, że władze Borussii Dortmund zapewniły graczom możliwość rozmowy z psychologiem. Piszczek skorzystał z pomocy Kamila Wódki, psychologa z Polski, z którym od dawna współpracuje. - To było ekstremalne przeżycie, nie chciałbym robić z niego tematu tabu, więc o tym rozmawiamy. Ale jednocześnie chciałbym, żeby uszanowano moją prywatność - zaznaczył.
W toku śledztwa zatrzymano Rosjanina Siergieja W. Okazało się, że sprawa nie ma nic wspólnego z islamskim terroryzmem. Rosjanin realizował plan wzbogacenia się poprzez spekulacje na giełdzie - chciał zarobić pieniądze dzięki nagłemu spadkowi wartości akcji BVB.