Fuzja Amiki Wronki z Lechem nie wyszła mu na dobre. Grał mało, nie strzelał bramek. Ciężko było mu przebić się do podstawowego składu. - W Lechu brakowało mi szczęścia - wspomina. - Często było tak, że miałem tylko kilkanaście minut na zaprezentowanie swoich umiejętności. Jeśli nie strzeliłem bramki, to wracałem na ławkę. Brakowało mi takiego spokoju jak mam teraz w Odrze Wodzisław. Trener na mnie stawia, a ja mogę mu się odwdzięczyć dobrymi występami - dodaje.
Młody snajper nie miał też szczęścia w Koronie Kielce, gdzie występował tylko przez pół roku. W rundzie jesiennej sezonu 2006/07. - W Koronie był moment, że dzwonili do mnie kilkanaście razy w ciągu dnia. Myślałem, że będę tam grał. Pojechałem do Kielc, a na miejscu okazało się, że będę tylko rezerwowym. A wcześniej mówili, że będę grał? - żałuje Micanski.
Po przedwczesnym powrocie do Lecha (wypożyczenie do Korony miało trwać cały sezon) jego sytuacja nie zmieniła się. Trener Franciszek Smuda rzadko korzystał z usług 22-letniego napastnika. Jeśli już, to tylko w końcówkach spotkań. Łączny bilans: 9 meczów i ani jednej bramki. W efekcie tuż przed rozpoczęciem rundy wiosennej obecnego sezonu działacze i sztab szkoleniowy Kolejorza jeszcze raz postanowili wypożyczyć swojego piłkarza. Tym razem do Odry. Pewnie znowu bez większego żalu.
W Wodzisławiu - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - Bułgar szybko stał się jednym z liderów zespołu. W dwóch oficjalnych meczach, najpierw w Grodzisku Wlkp. z Groclinem (Puchar Ekstraklasy), a cztery dni później w Łodzi z Widzewem strzelił trzy bramki. Sam Micanski nie uważa, żeby to była jakaś niespodzianka. - Po prostu gram i trener na mnie stawia - zapewnia. - Na razie jestem bardzo zadowolony. Myślę, że nie gram najgorzej, do tego strzeliłem już trzy bramki. Żałuję tylko, że w Łodzi nie udało nam się zdobyć żadnego punktu. Jestem przekonany, że wkrótce zaczniemy wygrywać - dodaje.
Młody piłkarz nie zgadza się też z opinią, że być może nie służą mu duże miasta jak Poznań. Formę odzyskał dopiero w 50-tysięcznym Wodzisławiu, a wcześniej zdobywał gole dla wronieckiej Amiki. - Wielkość miasta nie ma nic do tego. We Wronkach byłem skuteczny, bo na mnie stawiali. Tak samo jest teraz - twierdzi.
Micanski na razie nie zastanawia się czy po ewentualnym powrocie do Poznania jeszcze raz spróbuje udowodnić Smudzie swoją przydatność do zespołu. - Skupiam się na treningach i kolejnych meczach. Teraz najważniejsze jest dla mnie dobrze spisywać się w drużynie Odry. Przed nami ważne spotkanie z Koroną Kielce, gdzie będziemy chcieli sprawić niespodziankę. Musimy myśleć pozytywnie. Mam nadzieję, że wygramy - mówi. Czy znowu wpisze się na listę strzelców? - Jak strzelę to będzie bardzo dobrze, ale szczerze mówiąc ważniejszy jest dla mnie końcowy wynik naszego zespołu - zapewnia.
Ile bramek zdobędzie Micanski w tej rundzie? - Nie myślałem o tym - przyznaje. 10? - Taka liczba na pewno zadowoliłaby wszystkich - śmieje się.