Kamil Górniak: Stalówka ponownie wygrała na wiosnę i znów nie straciła gola.
Bartłomiej Piszczek: Uważam, że najważniejsza jest gra na zero z tyłu. Gramy konsekwentnie w defensywie i to przynosi skutki. Wypada się cieszyć, że na wiosnę nie straciliśmy jeszcze gola, a w dwóch pojedynkach udało się nam coś strzelić. Wcześniej nie zawsze tak się udawało grać. Teraz ta sztuka nam wychodzi. Należy się z tego cieszyć. Mam nadzieję, że zła passa tym razem nas ominie i nie dopadnie nas kryzys jak jesienią.
Liczy pan na powrót do pierwszego składu?
- Trudno mi powiedzieć, bowiem rywalizacja w składzie jest ogromna, a chłopaki w obronie grają jak na razie bardzo dobrze. Ja będę chciał zastępować graczy, którzy wypadną wskutek kartek czy jakiegoś urazu. Wiadomo, że chciałbym grać, ale będę czekał na swoją szansę. Jeśli ją dostanę, to będę chciał udowodnić swoją wartość i nie zmarnować okazji jaka mi się trafiła i na dłużej zagościć w pierwszej jedenastce.
W spotkaniu z Flotą zastąpił pan Jarka Wieprzęcia.
- Zagrałem pierwszy raz na tym poziomie rozgrywek na prawej obronie. Cieszę się, że pomogłem obronić to jednobramkowe prowadzenie, mimo że mecz kończyliśmy w osłabieniu. Jestem zadowolony, że udało się nam dotrwać i zdobyliśmy komplet punktów.
Boisko nie pozwalało na jakąś kombinacyjną grę.
- Mówiliśmy o tym już wiele razy. Jest tyle ludzi tutaj, którzy powinni dbać o to boisko. Niestety, ale ta płyta na ten poziom rozgrywek jest bardzo słabo przygotowane. Jest ono nierówne i nie pozwala ono na taką finezyjną grę. Uważam, że nowi piłkarze wnieśli trochę nowości w naszą grę. Chciałbym, aby ta kombinacyjna gra, jaką teraz mamy zagościła w Stalowej Woli na dłużej. Wcześniej tego nie było. Niezwykle ważną rolę odgrywa Konrad Cebula. Te gracz ponownie miał swego rodzaju asystę przy bramce, bo świetnie dograł do Longinusa Uwakwe, który wywalczył rzut karny. Tylko się cieszyć, że tacy zawodnicy przyszli do Stali. W końcu mamy szeroką kadrę. Tak jak już wspomniałem, są piłkarze, którzy mogą w każdej chwili wejść na boisko i zastąpić podstawowego zawodnika i wcale nie będzie różnicy w grze. Ja dziś zastąpiłem Wieprzęcia, w następnym pojedynku ktoś inny wejdzie i nie będzie wcale różnicy w grze.
Teraz właśnie przed wami maraton. W dwa tygodnie rozegracie pięć spotkań. Ta szeroka kadra na pewno pomoże, gdy ktoś będzie musiał pauzować.
- Dokładnie tak. Przed nami potyczki z beniaminkami i zaległy mecz z Motorem w Lublinie. Na koniec czeka nas ciężki bój z potentatem, Widzewem Łódź. Zagramy dużo pojedynków w bardzo krótkim odstępie czasu. Są zawodnicy, na których trener może liczyć w każdej chwili. We wszystkich formacjach są gracze, którzy mogą pojawić się na placu gry, a Stal na tym nic nie straci.
Zaskoczyła was czymś Flota?
- Wiedzieliśmy, że będą grać długimi piłkami na swoich wysokich zawodników. Trener uczulał nas na stałe fragmenty gry. Mówił nam, abyśmy nie faulowali w bocznych sektorach boiska. Oczywiście nie ustrzegliśmy się błędów, były dośrodkowania, ale udało nam się powygrywać walkę o te górne piłki w naszym polu karnym. Oczywiście pomagał nam Tomek Wietecha, który broni bardzo dobrze. Cieszymy się, że na razie wszystko układa się poprawnie. Chcielibyśmy, żeby nasza gra wyglądała podobnie jak początek sezonu, ale nie skończyła się tak szybko jak wtedy, ale trwała dłużej.
No właśnie. Początek macie ponownie dobry jak jesienią. Czy nie obawiacie się, że coś się może znów zablokować?
- Sądzę, że nie. Teraz mamy bardziej doświadczoną kadrę, są piłkarze, którzy grali w lidze, no i oczywiście mamy dużo większy skład. Teraz nie będzie takich sytuacji, kiedy na spotkania wyjazdowe jeździliśmy w trzynastu. Można teraz każdego zastąpić, a wartość drużyny nie spadnie.
A jak oceni pan pracę arbitra w tym spotkaniu?
- No cóż. Skoro wygraliśmy, to nie będziemy się czepiać sędziego. W końcówce było trochę nerwowo bo nasz rozjemca przedłużył mecz o pięć minut. Było trochę niebezpiecznie już w doliczonym czasie gry, bo poszło parę wrzutek. Najważniejsze jest to, że nie straciliśmy gola, a nawet jak się go nie strzeli, to zawsze zdobywa się to jedno oczko.
Kolejny raz osłabił was Longinus Uwakwe.
- No tak, dostał czerwoną kartkę, tylko nie wiem za co, czy to była druga żółta kartka, czy jakoś inaczej.
Wykonał chyba jakiś gest.
- Jeśli tak zrobił, to kartka była słuszna. Każdy arbiter by tak zareagował. Ciekaw jestem jak to się dalej potoczy, ile spotkań będzie musiał pauzować. Jednak nie ma zawodników nie do zastąpienia. Nie będzie grał Uwakwe, to zagra ktoś inny. Nie ma problemu.
To chyba jednak ponownie efekt rasistowskich zachowań. We Wrocławiu w poprzednim sezonie także dostał czerwoną kartkę.
- Nie wiem, czy akurat tutaj były jakieś niestosowne zachowania. Do nas także się różnie zwracają. Każdy się może zdenerwować. Wszystko zależy od tego, kto i jak trzyma nerwy na wodzy. Można oddać zawodnikowi w walce. Potrzeba trochę cwaniactwa boiskowego, a nie tak w prosty sposób eliminować się z gry. Teraz wypadnie i ponownie będzie musiał ciężko pracować, by odzyskać utracone miejsce w podstawowej jedenastce.
Uwakwe jednak zagrał dobre zawody.
- Dokładnie tak. W pierwszej połowie zagrał bardzo dobrze. Przytrzymywał piłkę, walczył. Wydawało się, że wiosną go w Stalowej Woli nie zobaczymy. Przyjechał na koniec okresu przygotowawczego, potrenował i dopisało mu szczęście. Trener na niego postawił, grał dobrze, ale po tej kartce może stracić to miejsce w wyjściowym składzie.
Nie zaskakują was wyniki osiągane przez zespołu z dołu tabeli?
- Z tego co widzę, to drużyny remisują, czołówka także przegrywa. My się cieszymy, ponieważ idziemy w górę, a jak wszyscy wiedzą naszym celem jest utrzymanie. Jeśli skończymy w pierwszej dziesiątce to będziemy zadowoleni. Chcemy spokojnie się utrzymać tak jak to było w poprzednim sezonie. Potem będziemy czekać na rozpoczęcie nowych rozgrywek i jak ta drużyna się utrzyma, to może będzie walka o jakieś wyższe cele niż utrzymanie.