Cóż się udało sklecić za drużynę... i kamieni kupa. Pewnie Milik i Zieliński nie mogą odżałować, że nie grali w tym turnieju! Wyniki obnażyły młodzieżówkę. Jest golusieńka: bez lidera, z trenerem o nadwątlonym autorytecie, bez taktyki, siły, bez opracowanych stałych fragmentów gry, bez stylu. Dramat fizyczny (spektakl "Drzewa umierają stojąc"), nieszczęście taktyczne, totalny brak wzajemnego zrozumienia. Jak na dwa lata budowania zespołu... nieźle. Anglicy - grając na luziku - naszych wciągnęli nosem. To była przepaść. Wielki Kanion Kolarado.
Pozytywna histeria wokół tej drużyny była z gruntu nieuczciwa. Wręcz fałszywa. Ot, malowanie trawy na zielono. Od kilku dni w mediach trwały wyliczanki, co to musi zrobić nasza młodzieżówka, żeby awansować do półfinału Euro U-21. I jak się jeszcze musi ułożyć drugi mecz w naszej grupie Słowacji ze Szwecją. Ale zanim się weźmie za matematykę, to najpierw trzeba mieć choć "trójkę" z wuefu. A z tym to w reprezentacji Marcina Dorny słabiutko.
- Ale chciejmy grać w piłkę! - irytował się w komentarzu telewizyjnym Tomasz Hajto, wyrażając myśli kibiców. Tylko że oni wyrażali je przed telewizorami dosadniej. Hajto się nakręcał: - Nie ma radości w grze Polaków. Dobra, nawet jeśli przegramy, to próbujmy strzelić bramkę, zróbmy cokolwiek. Przyostrzyć, zagrać agresywniej! - apelował. Ale jakby to mówił do pni drzew w lesie. Bez odzewu.
Gdyby nie bon moty Hajty, w ogóle nie warto by tego w telewizji oglądać. W komentarzu było więcej życia niż w grze polskiej drużyny. Trener Dorna i jego sztab podejmowali przez cały turniej dziwne decyzje. Również w meczu z Anglią. Rozchorowali się na "Bielikofobię". Nie dali Krystianowi Bielikowi zagrać, bo im wygarnął, że mają przestarzałe metody. I, jak widać, mają. Miał chłopak rację. Chyba, że to nie Dorna podejmował tę decyzję o odsunięciu krnąbrnego zawodnika, a "Bielikofobia" dotknęła najwyższych kręgów w związku. Szkoda, że Dorna na tym Bieliku poległ, bo wielkość trenera polega na tym, że umie sobie poradzić z krnąbrnymi jednostkami. Należało zawołać go i powiedzieć: "Ty! Wielka Gęba! Taki jesteś mądry, to wyjdź na Anglików i pokaż te nowoczesne metody!". No ale do tego trzeba mieć to, o co postulował Bielik: jaja.
ZOBACZ WIDEO ME U-21. Tomasz Kędziora: Chciałbym przeprosić kibiców
Łatwiej było na decydujący (sic!) mecz wystawić Radosława Murawskiego - bo Dawidowicza już naprawdę nie mógł - którego w dwóch pierwszych meczach turnieju nagle od zespołu odstawił. To co sobie ten Murawski musiał myśleć?
Anglicy próbowali sztuczek wręcz bezczelnych. I czasem się one udawały. Na przykład taki Kędziora ma spory materiał do przemyśleń, a "kanał", z jakim go ograł na początku drugiej połowy jeden z Anglików, będzie mu się śnił po nocach. Zresztą wszyscy nasi obrońcy dostawali lekcję. Nawet Jan Bednarek, który kiedyś trafi do kadry A, co jest więcej niż pewne. Ale też dalsze niż bliższe.
Jakbym kogoś chciał po tym turnieju wyróżnić to chyba Przemysława Frankowskiego. Bardziej za chęci niż konkretne osiągnięcia. On się może tego turnieju nie wstydzić. W czwartek zrehabilitował się - za mecz ze Słowacją - Jakub Wrąbel. Ale - cholera, jak w starym kawale - niesmak jednak pozostał. Kownacki? Zagłaskany za mecz ze Szwecją, zniknął kompletnie. O innych nie wspominam, bo nie ma o czym.
Jak mówiono w transmisji, sztab szkoleniowy młodzieżówki miał 16 osób! Piłkarzom kupiono garnitury, zgrupowanie zorganizowano w Arłamowie i oddelegowano latającą machinę propagandową związku, czyli kanał "Łączy nas piłka". I nawet się udało kibiców nabić w butelkę. Czyli jednak jakiś sukces na tym Euro U-21 był.
Ja nadal uważam, że lepiej byłoby dla Karola Linettego, żeby sobie teraz - niczym ten Lewandowski - nad jeziorem z kobietą wypoczywał. Do zbierania przez pana Bońka pochwał od kolegów z UEFA ("Ho, ho! Ale fajny turniej zrobiliście") nie był potrzebny. A on się jeszcze przyda pierwszej reprezentacji Polski - tej Adama Nawałki. Linetty wypruł się z resztki sił po pierwszym swoim sezonie we Włoszech, zagrał w reprezentacji 4 mecze w czerwcu (bo jeden w kadrze A) w raptem dwa i pół tygodnia i wróci z poczuciem, że brał udział w jakichś żenująco-groteskowych widowiskach, które polskiemu piłkarzowi mogę tylko odebrać chęć do gry.
Prawda o polskiej piłce jest taka, że łatwiej się podpiąć pod talent Roberta Lewandowskiego i wyjątkową generację piłkarzy, jakich mamy w dorosłej reprezentacji, niż naprawić nasz futbol od podstaw. Bo on jak leżał, tak leży. Reprezentacja Nawałki jest tylko pięknym, kolorowym parawanem.
Dariusz Tuzimek, Futbolfejs.pl