Dyrektor Sevilli: Teodorczyk? Był tylko oferowany przez agentów

PAP / Leszek Szymański
PAP / Leszek Szymański

W ostatnich tygodniach prasa z Andaluzji żyła tematem transferu Łukasza Teodorczyka do Sevilli. Okazuje się jednak, że klub z Sanchez Pizjuan wcale nie jest zainteresowany pozyskaniem Polaka, a za publikacjami stoją jego agenci.

Nowe światło na sprawę transferu Łukasza Teodorczyka do Sevilli rzucił dyrektor sportowy hiszpańskiego klubu, Oscar Arias. W rozmowie z "Estadio Deportivo" Arias wypowiedział się na temat ewentualnych wzmocnień ataku drużyny Eduardo Berizzo, więc nie zabrakło też pytania o łączonego z jego klubem Polaka.

- Teodorczyk był nam tylko oferowany przez różnych agentów. To zmienia postać rzeczy - stwierdził Arias.

Hiszpan zadał tym samym kłam wszystkim ostatnim publikacjom hiszpańskiej prasy, która już widziała Teodorczyka na Sanchez Pizjuan. W minionym tygodniu zdjęcie reprezentanta Polski znalazło się nawet na okładce "Estadio Deportivo". "Napastnik, którego brakuje" - brzmiał podpis pod fotografią.

O rzekomym zainteresowaniu Sevilli Teodorczykiem mówił też w polskich mediach agent piłkarza. - Mogę potwierdzić, że zainteresowanie ze strony Sevilli istnieje, jednak na razie nie było żadnych konkretów - powiedział "Przeglądowi Sportowemu" Marcin Kubacki.

ZOBACZ WIDEO Getafe wraca do Primera Division. Zobacz skrót meczu z CD Tenerife [ZDJĘCIA ELEVEN]

Na początku czerwca sam "Teo" powiedział nam, że o zainteresowaniu ze strony Sevilli nie słyszał: - Mój brat wrzucił link do tekstu, że niby chce mnie Sevilla. No, fajnie, super, ale ja nic konkretnego na temat mojej przyszłości nie wiem! Wiadomo, jak to działa. Pisze się o plotkach, być może jakiś zapytaniach...

Teodorczyk ma za sobą sezon życia. W Jupiler Pro League zdobył 22 bramki, które pomogły Anderlechtowi w odzyskaniu mistrzostwa Belgii, a jemu samemu dały tytuł króla strzelców. Licząc wszystkie rozgrywki, Polak zdobył w minionym sezonie aż 31 bramek.

"Teo" miał wzbudzić zainteresowanie klubów z lig mocniejszych od belgijskiej, ale coraz więcej wskazuje na to, że jednak zostanie na dłużej w obecnym zespole. Anderlecht nie wyklucza jego sprzedaży, ale nie ma zamiaru pozbywać się go po otrzymaniu pierwszej lepszej oferty. Fiołki liczą na to, że zarobią na nim 15-20 mln euro, podczas gdy same na jego pozyskanie przeznaczyły ok. 5 mln euro.

Sam Polak też nie chce odchodzić z Anderlechtu za wszelką cenę, bo ma w drużynie niepodważalną pozycję, a poza tym podpisany w marcu kontrakt gwarantuje mu 2 mln euro za sezon - to najwyższa gaża w historii klubu.

Komentarze (0)