Cała konferencja była pełna sprzeczności i dziwnych sytuacji. Z jednej strony Naci Sensoy, trener Pelisteru Bitola zaczął od gratulacji i pochwał dla Lecha, ale po chwili zaczął tłumaczyć, że do trzydziestej minuty Lech nie miał dobrej sytuacji.
- Gdybyśmy strzelili gola, ten mecz mógł ułożyć się inaczej. Mieliśmy doskonałą sytuację. Patrząc na wynik, można myśleć, że Lech wygrał łatwo. Tak nie było. Nie zwykłem komentować pracy arbitra, ale... - zaczął swój wywód o arbitrze z Portugalii. Na kilka minut wprawił dziennikarzy w osłupienie.
Zaczął analizować sytuację z 29. minuty potyczki. - Faul był oczywisty. Widać go było z samolotu. Żadnej reakcji! Lech szybko skontrował i miał rzut karny. Nie ocenię tej sytuacji, ale rozmawiałem z piłkarzami. Mówią, że w tej sytuacji nie było faulu na rzut karny! - grzmiał.
Im dłużej trwała konferencja, tym zarzuty były poważniejsze, a trener poddenerwowany. - Do 30. minuty sędzia nie był przekonany, czy Lech nas łatwo pokona. Przy tym sam przejął inicjatywę i zadbał o to, żeby Lech trafił do bramki. A to nie było im potrzebne! Krytykując pracę sędziego nie mam zamiaru umniejszać pracy Lecha. Pozostał nam jeszcze jeden mecz i pierwsze na co będę się modlił, żeby nie trafił się nam sędzia z Portugalii - dodał.
ZOBACZ WIDEO Głośne śpiewy i świetna atmosfera - oto kulisy reprezentacji Polski U-21
W międzyczasie trener zdążył jeszcze nakrzyczeć na tłumacza: - Mówię pięć słów, a to tłumaczone jest tyle czasu!
- Myślę, że kwestia ostatecznego zwycięstwa została już rozstrzygnięta. Mecz w Macedonii powinien być już tylko formalnością - tych słów nie wypowiedział Nenad Bjelica, a zachwalający waleczność swojej ekipy Sensoy. Po tych słowach uznał, że jego ekipa ma szansę na pyrrusowe zwycięstwo.
To wszystko działo się po prośbę o ocenę spotkania. Po "one man show" w wykonaniu trenera nikt nie zdecydował się na kolejne pytania.