Legii historia słodko-gorzka
Pewnie poradzi pan sobie teraz błyskawicznie i zainwestuje w inny klub?
Boguś jest Warszawiakiem z Żoliborza, Legię miał we krwi. Ja się z tym genem nie urodziłem, ale go nabyłem. Stałem się i jestem legionistą. Takich ludzi są tysiące. Nie będę się asekurował, zostawiał sobie jakiejś furtki, nie rozważam i nie będę rozważał inwestycji w żaden inny klub. Przypominam, że mój syn był obiecującym wychowankiem akademii, kapitanem rocznika '95 i razem z innymi rodzicami zwiedziłem przez 4 lata większość mazowieckich boisk. Jestem wdzięczny Bodkowi, że dzięki niemu poznałem prawdziwych legionistów z krwi i kości, największe postacie tej społeczności.
Po co Mioduskiemu Legia?
Mówi w wywiadach, że Legia to jego osobista pasja i spełnienie, że jedni wolą kupić jacht, a on woli być tutaj. Myślę, że to prawda, nie miał motywacji finansowej. Nie powiem, że Legia to jego zabawka, ale raczej chęć spełnienia, jako faceta, zaspokojenia własnego ego. Może też tak miałem do pewnego stopnia, ale zostałem z tego szybko wyleczony. Pytanie czy to jest właściwa motywacja?
A nie?
Wydaje mi się, że Darek zdaje sobie sprawę z tego, że potrzebuje inwestora, bo zdobycie mistrzostwa Polski nie gwarantuje sukcesu biznesowego. Chyba zaczyna odczuwać stres i wcale mu tego nie zazdroszczę.
Ma pan wrażenie, że pozwoliliście kibicom na zbyt wiele?
To trudny temat, którym nie zajmowałem się osobiście i nie chcę o nim za dużo mówić. Wiadomo też że kluby nie są wspierane przez państwo. To jest także kwestia czujności, która podczas meczu z Borussią ucierpiała, bo zajmowaliśmy się sobą. Sytuacja na trybunach nie wzięła się znikąd, podobno można było wcześniej zareagować i uprzedzić te wydarzenia, ale działaliśmy na żywym organizmie. Nowe władze już miały poważny kryzys wizerunkowy i szybko się przekonały, jak wygląda zderzenie z rzeczywistością. My się uczyliśmy - były rasistowskie hasła w Lokeren, sprawiliśmy wspólnie z kibicami, że się nie powtórzyły. Ale może takie Lokeren musiało się wydarzyć, by pewne rzeczy zmienić. Każdy postęp zawdzięczaliśmy kryzysom i braliśmy drogie lekcje. I klub, i kibice. Trzeba pamiętać, że na trybunach jest przekrój całego społeczeństwa i nie wszystko się da narzucić odgórnie. Kiedy byłem w Legii nie lubiłem chodzić na przyjęcia i spotkania towarzyskie, bo co druga osoba pouczała mnie, jak ona by "zrobiła z tym porządek". Na tym przecież poległo ITI, które miało telewizję i zdziwiło się, że na stadionie dzieją się rzeczy sprzeczne z systemem wartości tej stacji. To Bogusław Leśnodorski sprawił, że praktycznie wszyscy kibice poczuli się częścią klubu - mało kto by tego dokonał. A wkrótce może to okazać się dużym problemem dla Darka, dla którego jego wizerunek wśród, nazwijmy to establishmentu czy salonu, jest bardzo ważny. Nie życzę mu tego, ale wiem, że nie da się pokonywać tych kwestii nie mając twardych pleców, przejmując się osobiście każdym problemem. Dziesiątki ludzi namawiają cię do wydawania apeli, potępiania, odcinania się, podejmowania radykalnych decyzji. Pójście w tą stronę to byłaby największa głupota. Trzeba być realistą i działać skutecznie.
Trochę w panu goryczy. Będzie potrafił się pan w ogóle cieszyć, jeśli Legia Mioduskiego awansuje do Ligi Mistrzów i zdobędzie kolejne mistrzostwo?
Popełniliście jakieś błędy?
Będę z pewnego dystansu obserwował klub i to co się w nim dzieje. Za czasów Bogusia wszyscy potrafiliśmy pracować, jak jedna drużyna. "One team, one dream". Zarząd, pracownicy, sztab, piłkarze i lekarze. Na pierwszym miejscu było wzajemne zaufanie, wspólny cel i stuprocentowa decyzyjność lidera. Bodek miał intuicję i wiedzę, które go nie zawiodły. Od czasu do czasu nawet mnie słuchał... Czy popełniliśmy błędy? Mnóstwo! Ale nie myli się ten kto nic nie robi. Wkurzałem się na nasz brak pokory, syndrom ofiary, lekką manię wielkości, brak systematyczności w działaniu i zbyt wiele inicjatyw, które powodowały rozrost zespołu i kosztów. Ale były efekty, trofea i zyski i duma.
Ma pan jakieś rady dla Mioduskiego?
To nie moja rola. Namawiałbym jednak Darka do bardziej rzetelnej oceny pracy poprzedników. Mam na myśli nie tylko wspólników i zarząd, ale cały kluczowy zespół. Doświadczony lider, nawet po takim starciu i dla czysto pragmatycznych celów, potrafi wyjść i powiedzieć: "zrobiliśmy razem wielkie rzeczy. Teraz będę to kontynuował inaczej, szybciej i lepiej, ale szacunek pozostaje". Wielu ludzi w Legii słyszy cały czas, że robili wszystko źle. Za pół roku może być 2/3 nowych ludzi na kluczowych stanowiskach. Bardzo się tego obawiam. Już jako kibic. Najgorsze, że zdemontowano zespół transferowo-sportowy ogarniający pierwszą drużynę. Tandem Michał Żewłakow - Dominik Ebebenge, pod wychowawczą opieką Bodka, był na wagę złota. Działał z dużą samodzielnością, wyrobił sobie dobrą renomę. Znając prawdziwą historię budowy sukcesu sportowego i transferowego Legii ostatnich pięciu lat oraz okoliczności odejścia Dominika, uważam że jego strata będzie dla klubu dotkliwa. Nikt, kto ma pojęcie o realiach przy Łazienkowskiej, temu nie zaprzeczy. Wiedzą to znane międzynarodowe firmy, które chcą mieć go na pokładzie. A to jest chłopak dosłownie wychowany przez Legię. Widzę zawirowania z Vadisem Odija Ofoe. Oby się skończyły zwycięsko dla obu stron, ale jestem przekonany, że obecna sytuacja wynika z przyjęcia przez klub mało realnego założenia o przedłużeniu kontraktu. Teraz jest kłopot jak z tego wybrnąć, jak wytłumaczyć to opinii publicznej i jak szybko znaleźć następcę. Nie są to niestety łatwe sprawy.
Kibice mistrzostwo Polski zaczęli powoli traktować, jako coś dla Legii naturalnego.
W piłce jedno jest pewne. Wszystko co powiesz będzie rozliczone, nieważne czy jest jeden właściciel czy trzech udziałowców - wokół masz setki, tysiące ludzi, którzy też się czują "właścicielami", żyją tym, gromadzą informacje i oceniają. W tak wielkim klubie, jak Legia liczą się trofea i sukcesy na boisku. Nie ważne co i jak ładnie mówisz o strategii. Albo jesteś skuteczny, albo nie. A apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mistrzostwo spowszedniało. Społeczność kibiców Legii chce Ligi Mistrzów. A rywale się zbroją, nawet Ci na krajowym podwórku, zwłaszcza ten największy. Legia jest teraz w stu procentach w rękach Darka. Przed nim niemałe wyzwanie, ale i odpowiedzialność. Zainwestował w to i niech działa, od nowego sezonu już tylko na własny rachunek. Jak powiedział kiedyś Zbigniew Boniek po wyborze Grzegorza Laty - ma rower, niech pedałuje.