Czytaj w "PN": Nenad Bjelica: Dwa plus dwa nie zawsze daje cztery

PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Nenad Bjelica
PAP / Jakub Kaczmarczyk / Na zdjęciu: Nenad Bjelica

Pracuje w Poznaniu od niespełna roku, a już zdążył postawić na Lechu bardzo wyraźny stempel. Trener Kolejorza opowiedział "Piłce Nożnej" o przyczynie klęski w finale Pucharu Polski, szalonym oknie transferowym i wielu innych kwestiach.

Konrad Witkowski, "Piłka Nożna": To prawda, że uczy się pan języka polskiego samodzielnie?

Nenad Bjelica: Zgadza się. Brakuje mi czasu na regularne lekcje. Zamierzam jednak częściej spotykać się z naszym tłumaczem, aby jeszcze podszkolić polski. 

Poznaje pan język także przez codzienną lekturę polskiej prasy?

Sporo się nauczyłem, czytając gazety, słuchając radia czy oglądając telewizję. Język polski nie jest taki sam jak chorwacki, ale występuje dużo podobnych słów.

(...)

[b]

Dużo czasu zajęło panu pogodzenie się z przegraną w finale Pucharu Polski?[/b]

Porażka z Arką boli mnie jeszcze dzisiaj. Tuż po meczu nie miałem dużo czasu na rozmyślanie. Już kilka dni później graliśmy ligowe spotkanie w Niecieczy. Reakcja drużyny była bardzo dobra, wygraliśmy 3:0. To było dla nas istotne na tym etapie. Długo analizowaliśmy przyczyny finałowej porażki i… robimy to do dzisiaj. W piłce nie można planować niczego, pokazała to także niedawna przegrana Legii Warszawa z Arką w Superpucharze Polski. Kto by się spodziewał takiego rozstrzygnięcia?

ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: Ronaldinho w Czeczenii. Zaprosił go prezydent

Jak pan oceni ten niespełna rok spędzony w Polsce?

Przez ten czas pracowaliśmy bardzo dobrze. Prezentowaliśmy efektowny styl, rozwijaliśmy młodych zawodników, mieliśmy najlepszego strzelca oraz bramkarza Lotto Ekstraklasy, straciliśmy najmniej goli w całej lidze. Teraz klub zarobił duże kwoty na transferach. Jest w tym wszystkim tylko jedna negatywna kwestia - nie zdobyliśmy żadnego trofeum. Mieliśmy dwie szanse, a nie wygraliśmy nic. Zagraliśmy wiele bardzo dobrych spotkań, ale dopadały nas problemy w kluczowych momentach - mam tu na myśli finał Pucharu Polski oraz mecz z Legią w Warszawie.

Ten dzisiejszy, bardzo odmieniony Lech jest lepszy niż we wrześniu ubiegłego roku, kiedy przejmował pan zespół?

Na papierze drużyna wygląda lepiej. Mamy inny zespół: z nową, pozytywną energią oraz nowymi piłkarzami chcącymi udowodnić, że zasługują na grę w Lechu. W klubie nie ma już Jana Bednarka, Tomasza Kędziory, Tamasa Kadara i Paulusa Arajuuriego, czyli czterech - jeszcze całkiem niedawno - podstawowych obrońców. Odszedł też Maciej Wilusz. Skomponowanie tej drużyny na nowo nie będzie łatwe, ale możemy być mocniejsi niż w poprzednim sezonie.

(…)

Kim dla pana jest kapitan? Jak pan postrzega tę rolę w drużynie?

To osoba, która cieszy się największym zaufaniem u trenera. Można powiedzieć, że to prawa ręka szkoleniowca. O drużynie i jej problemach zawsze dyskutuję z kapitanem, mam z nim stały kontakt. Musi dawać pozytywny przykład dla każdego innego zawodnika.

[b]Cały wywiad do przeczytania w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna".

[/b]

Komentarze (0)