Problemem Śląska jest atak pozycyjny

Przegląd Sportowy pisze, że Śląsk Wrocław na własnym boisku nie pokonał żadnej z czterech ostatnich drużyn w tabeli. Dobra postawa beniaminka z Wrocławia w rundzie jesiennej spowodowała, że teraz przeciwnicy nierzadko skupiają się tylko na przeszkadzaniu zawodnikom Śląska, a drużyna Ryszarda Tarasiewicza ma w takim przypadku olbrzymie problemy z wyprowadzeniem ataku pozycyjnego.

Na stadionie przy Oporowskiej zjawiały się już takie drużyny jak Piast Gliwice, Lechia Gdańsk, Cracovia Kraków i Górnik Zabrze. Wszystkie w tabeli zajmują odległe miejsca i grozi im spadek. Bilans Śląska w spotkaniach z tymi zespołami jest marny: trzy remisy i porażka z Piastem.

Najlepiej sytuację beniaminka określił ostatni mecz z Górnikiem Zabrze. Goście po strzeleniu bramki ograniczyli się tylko do obrony i przerywania akcji rywala. Piłkarze Ryszarda Tarasiewicza mimo, że mieli sporo sytuacji, żadnej nie wykorzystali, a często po prostu mieli kłopoty z wyprowadzeniem piłki z własnej połowy. - Wielu wydaje się, że atak pozycyjny buduje się trzema - czterema podaniami. Jeśli jest ich więcej, fani manifestują swoje niezadowolenie. Chłopaki czasami w takich sytuacjach głupieją i kopią piłkę byle bliżej bramki. Muszą być konsekwentni i robić to, co ćwiczyliśmy na treningach, a nie słuchać podpowiadaczy - mówi trener Tarasiewicz.

Z mocniejszymi drużynami Śląskowi idzie o wiele lepiej. Wrocławianie rozegrali u siebie osiem konfrontacji z drużynami z miejsc 1-12. Siedem razy zgarnęli trzy punkty i tylko raz ponieśli porażkę. Przyczyna jest prosta. Lepsze zespoły grają bardziej otwarty futbol i wówczas również Śląskowi łatwiej jest rozgrywać piłkę.

Co zrobić, by zmniejszyć tą dysproporcję? Na pewno Tarasiewicz będzie musiał popracować nad przygotowaniem psychicznym swoich podopiecznych i ściągnąć na Oporowską piłkarzy, którzy mogliby wziąć na siebie ciężar konstruowania akcji. Już na początku rundy rewanżowej widać, że ataki skrzydłami nie będą tak skuteczne jak na jesień. Janusz Gancarczyk był jedynym z najlepszych zawodników beniaminka w ubiegłym roku, ale teraz jest już pieczołowicie pilnowany przez rywali i nie może wykorzystać swojej szybkości. Widać też, że sam szkoleniowiec nie jest zadowolony z postawy "Garnka". W ostatnim meczu z Górnikiem posadził go na ławce rezerwowych, a od pierwszych minut zagrał Patryk Klofik. - Rozumiem, że teraz obrońcy poświęcają Januszowi więcej uwagi niż jesienią, ale nie można tym całkowicie usprawiedliwiać jego słabszej postawy w tym roku. Moja diagnoza? trzeba po prostu dupę ruszyć, bo źle się to skończy - stwierdza "Taraś".

Źródło artykułu: