Ten mecz miał być dla Lechii Gdańsk szansą na odzyskanie twarzy przed coraz bardziej zniecierpliwioną, wymagającą gdańską publicznością. Szansę gry od początku otrzymali trzej piłkarze, którzy debiutowali na Stadionie Energa Gdańsk. Zamiast progresu, fani od pierwszych minut zobaczyli jednak regres, a walkę i zaangażowanie ze strony gospodarzy mogli dostrzec dopiero po zmianie stron.
Jeśli Lechia przed meczem w oczach fanów i ekspertów była na dnie, w pierwszej połowie drużynę tą przykryło nie trzy, a trzydzieści metrów mułu. Sandecja przyjechała do Gdańska ze swoim planem, który konsekwentnie realizowała. Nie była widoczna na boisku często, ale jak już dochodziła do szans, to ich nie marnowała.
Bartłomiej Dudzic - to nazwisko szczególnie źle będzie się kojarzyło od piątku w Gdańsku. Piłkarz, dla którego jest to czwarty sezon w Sandecji dwukrotnie wykończył akcje po tym, jak jego koledzy wprost ośmieszyli gdańską obronę. Sądeczanie zasłużyli na prowadzenie, bo grali ambitniej i mądrzej od Lechii.
Sandecja nie tylko strzeliła dwa gole w pierwszej połowie, ale również ustawiła skuteczne zasieki. Co prawda był pewien moment, w którym wydawało się, że Lechia odzyskuje kontrolę nad meczem - w poprzeczkę strzelił Steven Vitoria, a strzał życia oddał Daniel Łukasik, jednak szczęśliwie obronił Michał Gliwa. Ten napór został przerwany drugim golem Dudzica, a tuż przed przerwą po raz pierwszy w Gdańsku kibice zaczęli domagać się zwolnienia Piotra Nowaka. Piłkarze opuszczali boisko przy przeraźliwych, jednak zasłużonych gwizdach.
ZOBACZ WIDEO Maciej Dąbrowski założył się z dziennikarzem o whisky. "Za tydzień będziemy w innych nastrojach"
Jeśli to odgłosy dezaprobaty wpłynęły na grę piłkarzy Lechii po przerwie, kibice z Gdańska nigdy nie powinni powstrzymywać się nigdy od gwizdów. Gospodarze w 11 minut odrobili całą stratę i dodatkowo prezentowali niezwykle efektowną i efektywną piłkę nożną. Dwie asysty zaliczył Patryk Lipski , który najpierw wrzucił piłkę z rzutu rożnego, co głową na bramkę zaliczył Marco Paixao, a pięć minut później jego strzał przedłużył Sławomir Peszko.
Sandecja niewiele pokazała w drugiej połowie i wciąż mocno pachniało bramkami dla Lechii Gdańsk. Najbliżej tego był Milos Krasić, który nie zdołał oddać strzału, będąc sam na sam z Gliwą. To jednak Sandecja cieszyła się z gola. Brak koncentracji piłkarzy Lechii na wysokości własnego pola karnego wykorzystał Wojciech Trochim, który oddał precyzyjny strzał po podaniu Adriana Danka.
Lechia do końca walczyła o zmianę sytuacji na boisku, jednak nie zdołała choćby wyrównać. Licząc przegrany mecz w Pucharze Polski, był to szósty mecz bez zwycięstwa. Sandecja, po pokonaniu Jagiellonii, zwyciężyła kolejny raz na terenie drużyny, która jeszcze w ubiegłym sezonie należała do wielkiej czwórki Lotto Ekstraklasy, walczącej do ostatnich minut o mistrzostwo.
Lechia Gdańsk - Sandecja Nowy Sącz 2:3 (0:2)
0:1 - Dudzic 16'
0:2 - Dudzic 42'
1:2 - M.Paixao 51'
2:2 - Peszko 56'
2:3 - Trochim 78'
Składy:
Lechia Gdańsk: Dusan Kuciak - Paweł Stolarski, Steven Vitoria, Błażej Augustyn, Jakub Wawrzyniak (25' Milos Krasić) - Joao Nunes, Daniel Łukasik (80' Mateusz Lewandowski) - Sławomir Peszko, Patryk Lipski, Joao Oliveira (46' Flavio Paixao) - Marco Paixao.
Sandecja Nowy Sącz: Michał Gliwa - Lukas Kuban (60' Adrian Basta), Dawid Szufryn, Płamen Kraczunow, Patrik Mraz - Bartłomiej Dudzic (72' Adrian Danek), Grzegorz Baran, Michal Piter-Bucko, Tomasz Brzyski - Filip Piszczek (52' Wojciech Trochim), Aleksandar Kolew.
Żółte kartki: Oliveira, Augustyn (Lechia), Kraczunow, Kuban (Sandecja).
Sędzia: Bartosz Frankowski (Toruń).
Widzów: 11 019.
cha cha po prostu liga jest jakas niemrawa
bezbarwna nijaka zwykła mlockarnia ligowa
samych przeciętnych drużyn
Lechia to jakaś popierdółka