Steven Vitoria już podczas meczu pucharowego z Drutex-Bytovią Bytów był bliski strzelenia gola i trafił w słupek. W piątek, podczas starcia z Sandecją Nowy Sącz, ostemplował poprzeczkę. - Niestety nie trafiłem i muszę się z tym teraz zmierzyć. Bardzo chciałem, by piłka trafiła do bramki, a się to nie udało. Często to właśnie detale decydują o golach. Teraz musimy się z tym zmierzyć i ciężko pracować. Mam wrażenie, że to co się teraz dzieje, to nie my. Nie jest to normalne. Do końca sezonu dużo czasu, ale musimy szybko się zebrać, bo nie jest to to, na co zasługują drużyna, klub i kibice. Chcemy grać dużo lepiej i będziemy - powiedział obrońca Lechii Gdańsk.
W pierwszej części meczu, obrona Lechii dwa razy tylko patrzyła na to, co robią piłkarze Sandecji. - Trudno jest znaleźć mi tutaj argument, który działa na nasze usprawiedliwienie. Musimy szybko zmierzyć się z tymi problemami i iść do przodu. Nie wątpię, że czeka nas teraz dużo pracy - stwierdził reprezentant Kanady.
W drugiej połowie gdańszczanie byli blisko uratowania wyniku. - Po stracie dwóch bramek nasza reakcja po przerwie była znakomita. Strzeliliśmy dwa gole i czuliśmy, że naturalne będzie tu zdobycie trzeciej bramki. To jednak Sandecja zwyciężyła. Na boisku to nie byliśmy my - żałował Steven Vitoria.
Po raz kolejny lechiści potrafili grać znakomicie przez kwadrans, jednak czy są w stanie prezentować się z takiej strony przez pełne 90 minut? - Jak będziemy odpowiednio skupieni, to jest poziom, który prezentowaliśmy w końcówce sezonu, kiedy zabrakło nam jednej bramki do mistrzostwa. Teraz mamy nowe twarze w zespole i drużyna rodzi się w bólach. Żałuję tego, że tak teraz prezentujemy się na boisku, szczególnie przed naszymi kibicami.
ZOBACZ WIDEO Milik odpalił! Zobacz skrót meczu Hellas - Napoli [ELEVEN SPORTS]