Legia wygrywa z Zagłębiem, trybuny szydzą, Michał Pazdan z czerwoną kartką

PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Armando Sadiku (z lewej)
PAP / Bartłomiej Zborowski / Na zdjęciu: Armando Sadiku (z lewej)

Gole Armando Sadiku i Sebastiana Szymańskiego z drugiej połowy zapewniły Legii czwarte ligowe zwycięstwo w tym sezonie. Wygrana 2:1 z Zagłębiem nie miała jednak znaczenia dla kibiców gospodarzy, którzy przez całe spotkanie szydzili ze swojej drużyny.

Sadiku pokonał Martina Polacka po ładnym strzale z pierwszej piłki, Szymańskiemu dopisało szczęście, bo trafił do bramki gości po rykoszecie. Gospodarze kończyli mecz w dziesiątkę, ponieważ czerwoną kartkę otrzymał Michał Pazdan, a Zagłębie zdobyło bramkę honorową po tym, jak sędzia skorzystał z powtórki wideo i podyktował dla gości rzut karny.

W niedzielę spotkanie było jednak tłem do tego, co działo się na trybunach.

Pojedynek Legii z Zagłębiem był jednym wielkim protestem kibiców gospodarzy. Ich frustracji ostatnimi wynikami legionistów, porażek w lidze, kompromitującego odpadnięcia z europejskich pucharów, w których Legii zabraknie jesienią pierwszy raz od czterech lat. Dlatego właśnie fani z "Żylety" postanowili pokazać zawodnikom, jak czuli się w ostatnich tygodniach.

Mecz poprzedzili wymownym transparentem z napisem:

"Zawsze chcieliśmy, by wasza gra była taka, jak nasz doping. Dziś nasz doping będzie taki jak wasza gra".

ZOBACZ WIDEO Messi poprowadził Barcelonę do wygranej. Zobacz skrót meczu z Deportivo Alaves [ZDJĘCIA ELEVEN]

I od początku spotkania milczeli. Nie było śpiewów zagrzewających piłkarzy do walki, nie było tej świetnej atmosfery, z której fani mistrza Polski znani są w całej Europie. Na stadionie panowała przygnębiająca cisza, z boiska słychać było rozmowy zawodników czy kopnięcia piłki.

A z trybun śmiech.

Kibice na "Żylecie" siedzieli, opierając łokcie na kolanach i od czasu do czasu, spontanicznie reagowali na nieudane zagrania zawodników Jacka Magiery. Gdy Michał Pazdan podał w aut, skandowali: "Pazdan do kadry". Brawa rozlegały się wyłącznie po nieudanych akcjach, a głośne "ole" po zagraniach na własnej połowie.

Fani Legii ułożyli też kilka nowych piosenek. Nawiązujących do wysokich wypłat zawodników: "takie fakty, macie za duże kontrakty", czy wstydliwych wyników w pucharach: "co się w Tyraspolu stało, że wam bardziej się nie chciało?".

Ciągle zresztą przypominali legionistom o zawstydzającym dwumeczu z Sheriffem w eliminacjach Ligi Europy, wołając: "gdzie są puchary, kopacze gdzie są puchary?".

I w takiej piknikowej, prześmiewczej atmosferze, toczyło się to spotkanie. Na boisku było dokładnie tak, jak na trybunach - leniwie i bez animuszu.

Legioniści zeszli do szatni stwarzając w pierwszej połowie tylko dwie dobre okazje. Najpierw pokazał się Hildeberto. Przedarł się w polu karnym i strzelił w krótki róg, Polacek jednak obronił. To był ostatni przebłysk Portugalczyka. Po trzydziestu minutach zszedł z boiska z powodu kontuzji.

Kilka minut później po dośrodkowaniu Michała Kucharczyka nożycami uderzył jeszcze Cristian Pasquato, ale posłał piłkę obok słupka.

Goście najlepszą okazję zmarnowali w 23. minucie. Arkadiusz Woźniak strzelił, a Łukasz Broź wybił piłkę z linii bramkowej.

Po przerwie gospodarze się ocknęli. Michał Kucharczyk przytomnie zagrał w pole karne do Sadiku, a ten spokojnie pokonał Polacka mocnym strzałem pod poprzeczkę. Podobnie jak niedługo później Szymański. Młody pomocnik uderzył zza pola karnego, piłka odbiła się od jednego z zawodników Zagłębia, zmyliła ich bramkarza i wpadła do siatki.

Kibice jednak dalej drwili.

"Co ja widzę, co się stało, że wam strzelić się udało?" - śpiewali.

I tak było już do końca spotkania. Piłkarze Legii kontrolowali mecz, Zagłębie starało się raczej nie stracić więcej goli, a trybuny ironizowały. Jedynym, który zasłużył na oklaski był Arkadiusz Malarz. Bramkarz Legii przedwcześnie zszedł do szatni z powodu kontuzji. Od "Żylety" otrzymał brawa. Jedyne, jakie gospodarze otrzymali w tym spotkaniu.

Dopełnieniem grobowej atmosfery przy Łazienkowskiej była sama końcówka spotkania. Drugą żółtą kartkę otrzymał Michał Pazdan, obrońca brutalnie sfaulował rywala i musiał zejść z boiska na kilka minut przed końcem meczu. W doliczonym czasie gry sędzia Bartosz Frankowski skorzystał z powtórki wideo i zdecydował się podyktować dla Zagłębia rzut karny. Pewnie wykorzystał go Filip Starzyński.

Legia Warszawa - Zagłębie Lubin 2:1 (0:0)
1:0 - Armando Sadiku 57'
2:0 - Sebastian Szymański 63'
2:1 - Filip Starzyński 90' z karnego

Legia: Arkadiusz Malarz (78. Radosław Cierzniak) - Łukasz Broź, Inaki Astiz, Michał Pazdan, Artur Jędrzejczyk - Krzysztof Mączyński, Tomasz Jodłowiec, Michał Kucharczyk, Cristian Pasquato (72. Thibault Moulin), Hildeberto Pereira (33. Sebastian Szymański) - Armando Sadiku.

Zagłębie: Martin Polacek - Alan Czerwiński, Lubomir Guldan, Jarosław Jach, Daniel Dziwniel (63. Sasa Balić) - Bartosz Kopacz, Filip Jagiełło (59. Bartłomiej Pawłowski), Filip Starzyński, Jarosław Kubicki, Arkadiusz Woźniak - Jakub Świerczok (75. Adam Buksa).

żółte kartki: Pazdan, Moulin (Legia) - Jagiełło, Dziwniel, Świerczok (Zagłębie)

czerwona kartka: Pazdan 82' za faul (druga żółta)

sędziował: Bartosz Frankowski (Toruń)

widzów: 14 941

Źródło artykułu: