Odejście Michała Masłowskiego z Legii było ostatnim akcentem letniego okresu transferowego w Lotto Ekstraklasie. O rozstaniu z dwukrotnym reprezentantem Polski stołeczny klub poinformował w czwartek pięć minut przed północą - tuż przed zamknięciem "okienka". Dzięki temu, że Masłowski stał się wolnym zawodnikiem jeszcze końcem okresu transferowego, będzie mógł się związać z nowym klubem także po 1 września.
28-latek był związany z Legią od przerwy zimowej sezonu 2014/2015. Warszawianie zapłacili za niego Zawiszy Bydgoszcz aż 800 tys. euro, dzięki czemu Masłowski stał się jednym z najdroższych piłkarzy w historii ekstraklasy. Legii zależało na pozyskaniu lidera Zawiszy, na którego uwagę zwrócił sam Adam Nawałka. Masłowski imponował rzadką w polskiej lidze swobodą w grze, był efektywny jako dyrygent i jako strzelec.
Kupno Masłowskiego okazało się jednak nietrafioną inwestycją. Przez dwa i pół roku rozegrał w barwach Legii 34 spotkania, w których strzelił tylko jednego gola i nie zaliczył ani jednej asysty. W minionym sezonie był wypożyczony do Piasta Gliwice, ale na Górnym Śląsku też nie błyszczał.
Po powrocie do Warszawy Masłowski dostał szansę od trenera Jacka Magiery, ale pod koniec lipca został przesunięty do rezerw i otrzymał wolną rękę w poszukiwaniu nowego klubu. Nie znalazł innego pracodawcy, więc w czwartek odszedł z Legii jako wolny zawodnik, by móc związać się z nowym klubem po zamknięciu okna transferowego. Jego kontrakt z mistrzem Polski miał obowiązywać do czerwca 2019 roku.
Latem z Łazienkowską 3 definitywnie pożegnali się też inni zawodnicy, z którymi Legia wiązała duże nadzieje, a którzy rozczarowali: Waleri Kazaiszwili, Steeven Langil i Tomas Necid.
ZOBACZ WIDEO: Arkadiusz Onyszko: Duńczycy mówią, że to ich ostatnia szansa