El. MŚ 2018: reprezentacja Polski wygrała z Kazachstanem i jest bliżej mundialu

PAP / Bartłomiej Zborowski / Radość piłkarzy reprezentacji Polski
PAP / Bartłomiej Zborowski / Radość piłkarzy reprezentacji Polski

Adam Nawałka może odetchnąć z ulgą. Polacy zmazali plamę z Kopenhagi. Pokonali w Warszawie Kazachstan 3:0, choć długo nie mogli czuć się zbyt pewnie.

Po takich meczach mówi się, że "ważne są punkty" i że "obowiązek został spełniony". Może wynik z Kazachstanem nie jest zły, przecież mogło być znacznie gorzej. Na pewno jednak mecz na PGE Narodowym w Warszawie długo nie wyglądał na starcie drużyn, które dzieli dokładnie 100 miejsc w rankingu FIFA.

Zresztą to 5. miejsce Polaków trochę im ciąży, bo i oczekiwania są ogromne. Czasem zbyt duże.

Zaczęło się nieźle. Patrząc na szturm polskich piłkarzy od pierwszej minuty, kibice nie zadawali pytania "czy?" ale "kiedy?". Po 11 minutach zespół Adama Nawałki wyszedł na prowadzenie. Maciej Rybus zagrał w pole karne do Macieja Makuszewskiego, ten odegrał głową do Arkadiusza Milika, a napastnik Napoli z bliska - także głową - pokonał Davida Lorię.

Miał więc wyczucie selekcjoner, bo cała trójka mecz w Kopenhadze spędziła na ławce rezerwowych. To były trzy zmiany w składzie w stosunku do piątkowego spotkania. Polski trener od początku ustawił zespół znacznie bardziej ofensywnie.

ZOBACZ WIDEO Kanonada w Brazylii. Zobacz skrót meczu Gremio - Sport Recife [ZDJĘCIA ELEVEN]

Po wstydliwej porażce w Danii (0:4), która miała prawo zachwiać pewnością siebie polskich zawodników, z Kazachstanem nasi piłkarze chcieli pokazać, że nie ma mowy o żadnym kryzysie, że wciąż aspirujemy do miana europejskiej "prawie potęgi".

I już w 2. minucie Kamil Glik po podaniu Kamila Grosickiego nieznacznie przestrzelił obok słupka.

Nasi piłkarze chcieli zamknąć rywali na ich połowie jak swoją własność, ale przeciwnicy nie dali się tak łatwo ubezwłasnowolnić. Mieli swoje okazje. Chwilę po strzale Glika piłkę na 30 metrze stracił Piotr Zieliński i gdyby Asłan Darabajew strzelił minimalnie lepiej, bylibyśmy w opałach.

Bramka trochę uspokoiła sytuację. Polacy mieli swoje okazje. Gdyby Grosicki odegrał do Milika, gdyby sam Milk pokonał z rzutu wolnego Lorię. A zabrakło niewiele.

Były więc jakieś sytuacje z polskiej strony, ale trudno powiedzieć, by bramkarz rywali przeżywał jakieś najcięższe chwile w życiu.

A tego się chyba się spodziewali nasi kibice.

Nawet jeśli z gry rywale nie wyglądali aż tak źle, to trudno było zapomnieć, że
Kazachstan to zespół, który zdobył w eliminacjach dwa punkty, w tym jeden z Polakami (na początku eliminacji zremisowali z nami u siebie 2:2 - przyp. red.). To też jedyny zespół w grupie, który ma mniej goli niż meczów.

W 37. minucie znakomitą okazję zmarnował Milik, który dostał fantastyczne podanie od Lewandowskiego i będąc sam na sam przestrzelił nad poprzeczką. Ten sam zawodnik pomylił się nieznacznie zaraz po przerwie i przypomniał się jego występ na EURO 2016, gdzie znajdował się z niezwykłą łatwością w sytuacjach strzeleckich, ale skończył turniej z jedną bramką na koncie.

W drugiej połowie Nawałka wpuścił na boisko Kubę Błaszczykowskiego. Dawno nie było na Stadionie Narodowym takiej wrzawy jak wtedy, gdy spiker ogłaszał jego nazwisko. I zaraz Kuba chciał się odwdzięczyć, doskonale dograł piłkę do Milka, ale ten nie zrozumiał intencji naszego skrzydłowego.

Wejście Błaszczykowskiego było jednak dla Biało-czerwonych sygnałem do ataku. W 72. minucie przed polem karnym był faulowany Robert Lewandowski i sam poszkodowany strzelił z rzutu wolnego. Zresztą przepięknie. Bramkarz sparował piłkę ręką, ta wpadła do bramki. Tyle że Loria jeszcze wybił ją, już zza linii. Sędzia popełnił błąd i gola nie uznał. Ale Biało-czerwoni dostali to, co im się należało. Chwilę później po rzucie rożnym, wykonywanym przez Piotra Zielińskiego, do bramki rywali trafił Kamil Glik.

A kilka minut później wynik ustalił Lewandowski z rzutu karnego.

Jeszcze w zeszłym tygodniu liczyliśmy po cichu na to, że w poniedziałkowy wieczór Polacy będą świętować awans. Z tym muszą jeszcze poczekać. I już teraz, patrząc na ich grę, widzimy, że rację miał Łukasz Piszczek, gdy mówił, żeby myślami nie wybiegać za bardzo do przodu, żeby myśleć o następnym meczu. Jakkolwiek banalnie by to nie brzmiało.

Polska - Kazachstan 3:0 (1:0)
1:0 - Milik 11'
2:0 - Glik 74'
3:0 - Lewandowski 86' (z rzutu karnego)

Składy:

Polska: Fabiański - Piszczek, Glik, Pazdan, Rybus - Makuszewski (65. Błaszczykowski), Mączyński (88. Bednarek), Zieliński, Grosicki (91. Teodorczyk) - Milik, Lewandowski

Kazachstan: Loria - Suyumbayev, Logvinenko, Akhmetov, Dmitrenko, Szomko - Darabayev, Beysebekov, Kuat - Chiżniczenko (68. Szetkin), Murtazayev

Sędzia: Andris Treimanis (Łotwa)

Kartki: Dmitrenko, Sayumbayev, Logvinenko, Kuat

Widzów: 56963

Źródło artykułu: