Jak donosi dziennik "Fakt", właściciel i prezes Legii Warszawa, Dariusz Mioduski postanowił zmienić zasady współpracy z piłkarzami. Zawodnicy mają w kontraktach zagwarantowane tzw. "wyjściówki", czyli w dużym uproszczeniu - pieniądze za uczestnictwo w meczach. Szef podjął jednak decyzję o ich zamrożeniu. Od teraz - według "Faktu" - zasady wyglądają następująco: legioniści otrzymają wspomniane pieniądze dopiero po wygraniu trzech meczów z rzędu, bądź po wywalczeniu tytułu mistrza Polski.
Michał Kołodziejczyk na swoim profilu na Twitterze informował również, że władze Legii szukają oszczędności także na innych polach. W klubie istnieje pomysł, aby drużyna nie spędzała już przedmeczowych zgrupowań w ekskluzywnym hotelu Hilton i przeniosła się do tańszego przybytku.
"Fakt" idzie dalej w doniesieniach, według jego reportera, prezes wprowadził w klubie ład korporacyjny. Podobno sprowadza się to nawet do tego, że od teraz... ochroniarze pracujący w klubie nie mogą już "przybijać piątek" z piłkarzami. Zamknięto treningi pierwszej drużyny - zarówno przed kibicami jak i dziennikarzami. Wcześniej spekulowano, że była to decyzja szkoleniowca Jacka Magiery. Gazeta informuje, że decyzja zapadła w gabinecie Dariusza Mioduskiego.
Sytuacja w Legii jest napięta i nic dziwnego. Drużyna skompromitowała się kompletnie na europejskiej scenie, jej brak w fazie grupowej Ligi Europy ma fatalne skutki finansowe. W tabeli ekstraklasy Wojskowi plasują się natomiast na trzecim miejscu, do lidera - Lecha Poznań - tracą tylko jeden punkt.
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: Musimy wiele poprawić. Emocje w grupie będą do końca