Stawiam na Urbana! - rozmowa z Michałem Listkiewiczem, byłym prezesem PZPN

- Platini był bardzo zadowolony. Widać było to zresztą po jego minie - zapewnia nas były prezes PZPN a dziś działacz UEFA i FIFA Michał Listkiewicz. Poprzednik Grzegorza Laty przekonuje, że EURO z całą pewnością odbędzie się w Polsce i na Ukrainie. Wygląda również na to, że europejska federacja coraz poważniej bierze pod uwagę model pięciu polskich i trzech ukraińskich miast. - UEFA sama to wymyśliła - zdradza Listkiewicz.

W tym artykule dowiesz się o:

Sebastian Staszewski: Na kongresie w Kopenhadze prezydent UEFA Michel Platini wręczył panu nominację do pocztu zasłużonych członków UEFA. Ramię w ramię stoi pan teraz z Beckenbauerem czy Eusebio. Wielkie gratulacje.

Michał Listkiewicz: - A dziękuję. Faktycznie zostałem doceniony. Teraz z urzędu będę brał udział we wszystkich kongresach UEFA. Na wielu imprezach będę członkiem honorowym. Jest się z czego cieszyć. Ale i tak mam sporo do roboty. Tylko w tym roku jadę na mistrzostwa świata U-17 w Nigerii i U-19 w Egipcie.

No właśnie. Minęło już pół roku od momentu pożegnania się z fotelem prezesa PZPN. Wreszcie miał pan czas żeby odpocząć i poświęcić się rodzinie.

- No nie tak do końca. Często brałem udział w imprezach pod egidą FIFA i UEFA. Jestem w komisji sędziowskiej tych organizacji i z tego urzędu bywałem na szkoleniach arbitrów. Czasu nie marnowałem. Chociaż dla rodziny faktycznie mam więcej wolnych chwil. No i podreperowałem zdrowie, bo przez te wszystkie lata w PZPN trochę to zaniedbałem.

Nie zapominajmy, że blisko współpracuje pan z Grzegorzem Lato.

- Prezes Lato zaproponował mi posadę swojego doradcy w spółce Euro2012.PL i oczywiście chętnie się zgodziłem. Razem z prezesem Lato i panem Olkowiczem przygotowujemy nasz kraj do wielkiej imprezy. Duża odpowiedzialność i sporo pracy.

Co pomyślał pan budząc się dzień po wyborze nowego prezesa?

- Szczerze nie pamiętam, ale zaakceptowałem to. Takie jest życie. Teraz nie mam tak rozplanowanego dnia, nie bywam codziennie na Miodowej. Oswoiłem się z tym i nie jest źle. Liczę, że będę jeszcze mocno współpracował z PZPN. Totalnie zapomnieć o przeszłości się nie da. Chociaż wie pan co, brakuje mi trochę kieratu dnia codziennego.

W środę i czwartek w Polsce wizytowała cała wierchuszka prominentów z UEFA, na czele z prezydentem Platinim. Podstawowe pytanie: jaka jest ocena naszych przygotowań?

- Bardzo pozytywna. Wystarczyło popatrzeć na Platiniego. Był rozluźniony, żartował, uśmiechał się. A Francuz to człowiek, który swoją mimiką przekazuje swoje myśli i nastrój. Dodatkowo fakt, że na kolacji był wiceminister Schetyna i minister sportu Drzewiecki pokazał europejskiej federacji, że EURO ma pełne poparcie polskiego rządu.

Czyli możemy odtrąbić sukces i chłodzić szampana?

- Możemy być usatysfakcjonowani i zadowoleni z siebie. Przede wszystkim chwała miastom, które robią znakomitą prace. Cała szóstka bez problemu te mistrzostwa może przyjąć. Jestem tego pewien. EURO na 100 proc. odbędzie się w Polsce i na Ukrainie!

Może pomoże pan przeforsować formułę pięciu polskich i trzech ukraińskich miast, którą ostatnio podsunęła sama UEFA.

- Ja nie mogę nic zrobić. UEFA ma swoje informacje, swoich ekspertów i raporty. Roboczych wizyt są setki. Nasze podpowiedzi i szepty nie mają większego znaczenia. Na kongresie w Bordeaux to sama UEFA otworzyła nam furtkę i powiedziała, że podział miast nie musi być równy. Teraz liczmy na to, że nasze lokalizacje spodobały się działaczom.

W panikę popadli ostatnio Ślązacy. Pojawiły się głosy, że Chorzów jest na aucie.

- Nikt nie odpadł. Dziś prezentowały się wszystkie miasta i wszystkie mają szanse na EURO. Platini nie pochwalił żadnego miasta, ale i żadnego nie skrytykował. A sprawa z Chorzowem to jakaś gra medialna. Ale to moje zdanie.

Działacze UEFA nie dają poznać po sobie, jakie są ich przemyślenia? Nie usłyszał pan nic w kuluarach?

- Niestety nic. Oni bardzo unikają rozmów na ten temat, unikają deklaracji. Działacze mówili jedynie, że czekają na ostatnie raporty z obu krajów.

Platini zadowolony jest z prac nad mistrzostwami a czy jest zadowolony ze współpracy z nowym zarządem PZPN?

- Wydaje mi się, że tak. Platini zresztą podkreśla, że cieszy się, kiedy jakiś wybitny piłkarz zostaje prominentnym działacze związku. Michael grał w innych czasach niż Lato, ale mimo wszystko to kolega z boiska. Piłkarze zawsze się dogadają. W ogóle nie słyszałem, żeby ktokolwiek z UEFA narzekał na nasz związek.

A z Leo Beenhakkerem utrzymuje pan wciąż kontakt?

- Tak. Bardzo go lubię. Często rozmawiamy przez telefon a kiedy Leo jest w Polsce zawsze znajdzie czas żeby wspólnie wypalić cygaretkę i napić się, na przykład, herbaty. Jestem zadowolony z decyzji, którą kiedyś podjąłem. Opłaciło się sprowadzać takiego trenera.

Ale kontrakt został skonstruowany trochę nieudolnie. Nie da się zwolnić Holendra nie wypłacając mu wysokiego odszkodowania.

- Znów chcecie go zwalniać? Umowa jest sformułowana normalnie i nie ma tam nic o odszkodowaniach.

Czyli można pożegnać Beenhakkera bez płacenia mu drakońskich kwot?

- Umowa jest do końca eliminacji, czyli raptem trwa jeszcze pół roku. Nie ma tam mowy o odszkodowaniu. No, ale jeżeli Leo poszedłby do sądu to pewnie pieniądze, które ma zapisane w kontrakcie z racji pracy, by wywalczył. Ale media przesadzają. Firmy państwowe albo na przykład Orlen też wypłacają wielomilionowe odprawy ludziom, którzy w swoich dziedzinach są mniejszymi fachowcami niż Beenhakker. Leo nie zasłużył na zwolnienie.

Nie? Konflikt z Antonim Piechniczkiem, którego Beenhakker potraktował bardzo nieładnie to była swego rodzaju niesubordynacja wobec pracodawcy. To może być powód do zwolnienia.

- Obaj panowie, kiedy przebywają ze sobą rozmawiają normalnie. Konflikt troszeczkę wykreowali dziennikarze. Temat został rozdmuchany. Obaj panowie zasługują na wielkie słowa uznania.

Czyli znów winni są wszystkiemu dziennikarze?

- Nie, ale sam pan wie, że czasami przesadzacie. PZPN bierze pod uwagę wasz głos, ale i głos kibiców. A przez fantów Leo jest dalej bardzo lubiany. Chyba nie bez powodu? OK., przegraliśmy pechowo ze Słowacją i Irlandią, ale faktem jest, że Beenhakker wprowadził do Polski nowy model pracy. Pewną świeżość.

Beenhakker kiedyś odejdzie. Widzi pan następcę obecnego selekcjonera? Wyliczanka trwa. Jest Urban, Skorża, Kasperczak, Nowak i wreszcie Smuda.

- Ja troszkę zazdroszczę Węgrom. Zatrudnili młodego i zdolnego Koemana i są na drugim miejscu w grupie. Dawno nie mieli tak udanych eliminacji. I w takich momentach zastanawiam się czy nie warto dalej podążyć tropem zagranicznym. Polscy trenerzy są dobrzy, ale Holenderscy są lepsi. Wielu dobrych trenerów z kraju tulipanów pracuje w Europie, i to z powodzeniem.

Na które nazwisko z wymienionych kandydatów pan by postawił?

- Znam dobrze i Kasperczaka i Smudę. Obaj są świetnymi trenerami. Ale jeżeli miałbym wybierać to wziąłbym Janka Urbana. Dobra kandydatura to także Maciek Skorża.

Komentarze (0)