Zwycięstwo nad Armenią 6:1 szeroko otworzyło bramy reprezentacji Polski do mistrzostw świata w Rosji w 2018 r. Wreszcie zagraliśmy spokojnie i pokazaliśmy, że jesteśmy ćwierćfinalistą Euro z Francji. Ale nie zawsze było tak miło.
W pierwszym meczu tych drużyn podczas obecnych eliminacji, w Warszawie - można powiedzieć - wydarzył się cud. Na przestrzeni kilkudziesięciu sekund reprezentacja Polski wróciła z piekła do nieba i choć mogła na własnym boisku przegrać z Armenią, ostatecznie zwyciężyła 2:1. Zadecydowało o tym fatalne pudło Arasa Ozbiliza w doliczonym czasie gry (93 minuta meczu) i celny strzał głową Roberta Lewandowskiego kilka chwil później (94 minuta meczu).
W październiku ubiegłego roku kadra Adama Nawałki miała ogromne szczęście i wygrała głównie dzięki wielkiemu szczęściu. Uśmiech losu to zbyt mało, by liczyć na triumf w czwartkowy wieczór w Erywaniu. O tym, że zawsze był to dla nas niezwykle trudny teren, przekonuje historia.
Starcie 1
Po raz pierwszy Biało-Czerwoni wybrali się do stolicy Armenii w czerwcu 2001 roku, kilka dni po niezwykle ważnym triumfie nad Walią w Cardiff (2:1). Na wschodzie kadra Jerzego Engela miała zdobyć kolejne trzy punkty. I choć spotkanie z gospodarzami wspominane jest do dziś, to nie ze względu na piękną grę czy zwycięstwo naszej drużyny.
Mecz (1:1) był pełen nerwów, prowokacji, fauli, a zakończył się wielką awanturą z udziałem piłkarzy obu drużyn. Belgijski sędzia Eric Romain nie panował nad sytuacją i nie potrafił w porę opanować zapędów agresywnych gospodarzy, którzy od początku nie przebierali w środkach, by przerwać akcje naszej drużyny.
(Awantura rozpoczyna się od 2:23)
Szczytem było zachowanie wspomnianego sędziego po awanturze. Belg ukarał czerwoną kartką m.in. Jacka Bąka. Za co? Tego nie wiadomo do dziś. Polak został wyrzucony z boiska, choć został kopnięty bez piłki w plecy, w twarz uderzony został też Tomasz Hajto. Ponadto arbiter zakończył spotkanie o kilka minut wcześniej, niż planował.
Gorąco było także po meczu - podczas kontroli dopingowej Piotr Świerczewski o mało nie pobił się z jednym z reprezentantów gospodarzy. Gorąco było także na trybunach. Siedzący tam aktor i reżyser Olaf Lubaszenko wspominał, że pierwszy i ostatni raz w życiu bał się podczas spotkania piłkarskiego o swoje zdrowie i czy uda mu się cało opuścić obiekt.
Starcie 2
Sześć lat później nasza reprezentacja ponownie zawitała do Erywania, tym razem w ramach eliminacji do EURO 2008. Ponownie jednak nie miała powodów do radości. Tym razem obyło się bez bójek i awantur z gospodarzami, jednak znów nie zgadzał się wynik.
Choć w pierwszej połowie prowadzeni przez Leo Beenhakkera Biało-Czerwoni stworzyli sobie kilka świetnych sytuacji, przegrali 0:1 po pięknym strzale Hamleta Mchitarjana z rzutu wolnego. - Chce się wyć - mówił komentujący te spotkanie wraz z Dariuszem Szpakowskim Grzegorz Mielcarski. Na szczęście porażka nie okazała się dotkliwa i kilka miesięcy później awansowaliśmy na mistrzostwa Europy.
ZOBACZ WIDEO: Robert Lewandowski: Taki mecz jak z Danią drugi raz nie może się powtórzyć
To jest NAJWAZNIESZY mecz NASZYCH w tych eliminacjach bo remis czy p.............może oddalić awans na 4 lata.
Dziś trzeba Czytaj całość