Czytaj w "PN": Cwaniaki nie płacą

PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Igor Angulo
PAP / Andrzej Grygiel / Na zdjęciu: Igor Angulo

Krew zalała Jakuba Szmatułę w Zabrzu. Zalewa każdego na myśl o czterech meczach dyskwalifikacji dla bramkarza Piasta i zerowych konsekwencjach dla Igora Angulo.

Tomasz Lipiński

4 października, a więc jak po każdej ligowej kolejce w środę, zebrała się Komisja Ligi. Stawił się Jakub Szmatuła, bo musiał. Nie musiał Igor Angulo, choć obiektywne poczucie sprawiedliwości to jego w pierwszej kolejności kazało zakuć w dyby i wysłać towarowym do Warszawy.

Podwójnie przegrany

Przewodniczący Krzysztof Mrowiec i pozostali członkowie wysłuchali skruszonego bramkarza. Że przeprasza, że to pierwszy raz, że działał w afekcie i chwytając za barki sędziego, nic złego nie zamierzał mu zrobić, że cios nie wisiał w powietrzu, że chodziło tylko o gorącą rozmowę na gorąco. Orzeczony wyrok oskarżony przyjął z rozczarowaniem i całkowitą utratą wiary w piłkarską Temidę. Przegrał na boisku, przegrał w "sądzie". Nie dostał żadnej taryfy ulgowej, został potraktowany z całą surowością prawa.

- Za naruszenie nietykalności cielesnej na boisku najłagodniejsza kara wynosi trzy mecze, ale co innego spięcie między zawodnikami, a co innego między zawodnikiem a sędzią. W tym drugim przypadku zaczynamy liczyć od czterech w górę – uzasadniał Mrowiec. - Wzięliśmy pod uwagę argumenty bramkarza oraz jego w miarę czystą historię dyscyplinarną, dlatego nałożyliśmy karę najniższą z dopuszczonych regulaminem. Dla porównania zupełnie inaczej potraktowaliśmy Vanję Milinkovicia -Savicia po meczu Lech – Lechia w poprzednim sezonie. Serbski bramkarz miał ewidentnie złe intencje wobec arbitra, który - co podkreślam - musi znajdować pod szczególną ochroną przepisów, i dostał sześć meczów.

Ale gdzie w tym wszystkim Angulo? Czy szanownej komisji serce się nie krajało na myśl, że kowal zawinił, a Cygana powiesili? Zanim odpowiemy na to pytanie, zastanówmy się, co by było, gdyby Hiszpan (lub jemu podobni, żeby nie było, że to czarna owca w stadzie) w ten sam sposób wypaczył wynik meczu w Premier League lub Serie A.

I Krasić też

W Anglii trybuny piętnują symulantów, nurków, naciągaczy czy jak ich tam nazwiemy. Wydaje się, że akurat na Wyspach kultura fair play ciągle żyje i ma się dobrze. Szczególnie głośne i drastyczne przypadki spotykały się z ostrą reakcją już w poprzednich sezonach. Aż wreszcie przed nastaniem tego odpowiedni zapis znalazł się w przepisach. Za udawanie kontuzji, za wymuszanie rzutów karnych i inne niesportowe zachowania na delikwenta spada dwumeczowa dyskwalifikacja, zaś ofierze oszustwa żółta lub czerwona kartka zostaje anulowana. O tym wszystkim orzeka specjalna komisja w składzie były sędzia, piłkarz i trener. Decyzje podejmuje tylko jednogłośnie.

We Włoszech niby panują inne zwyczaje: wszystkie chwyty dozwolone, a cwaniakowanie od zawsze w modzie i w cenie. Jednak o dziwo to właśnie tam boiskowe oszustwa nie uchodzą na sucho już od 12 lat. Niesławną listę w 2005 roku otworzył Ivica Iliev z Messiny, który w meczu z Ascoli nabrał sędziego na rzut karny, za co następnie pauzował aż trzy mecze. Dwa lata później za wymuszanie jedenastek odcierpieli na podstawie decyzji podjętych przy zielonym stoliku Brazylijczyk Adriano z Interu i Urugwajczyk Marcelo Zalayeta z Napoli. W 2010 roku topór sprawiedliwości skrócił o dwa mecze naszego dobrego znajomego Milosa Krasicia, po tym jak bez niczyjej winy wylądował na brzuchu w polu karnym podczas meczu Bologna - Juventus. Wreszcie całkiem świeży przykład dotyczy Kevina Strootmana, który w ostatnich derbach Rzymu fiknął z powodu podmuchu wiatru wywołanego ruchem nogi obrońcy Lazio. Leżał dwie kolejki.

(...)

Cały artykuł w najnowszym numerze tygodnika "Piłka Nożna". 

ZOBACZ WIDEO Czy Lewandowski jest najlepszym piłkarzem w historii polskiej piłki? Boniek odpowiada

Źródło artykułu: