Festiwal szydery na meczu w Tychach, kibice gwizdami żegnali piłkarzy GKS-u. "Nie ma co dramatyzować"

To był istny festiwal szydery. GKS Tychy przegrał ostatni w tym roku mecz przed własną publicznością z Wigrami Suwałki 0:3. Kibice w drugiej połowie głośnymi okrzykami krytykowali zespół, a piłkarzy schodzących do szatni żegnały gwizdy.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk
kibice GKS-u Tychy Newspix / MICHAL CHWIEDUK / Na zdjęciu: kibice GKS-u Tychy
Dla kibiców postawa GKS-u Tychy jest dużym rozczarowaniem. Zespół ten miał rywalizować o awans do Lotto Ekstraklasy, a na półmetku rywalizacji w Nice I lidze musi myśleć o obronie miejsca na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. GKS po raz kolejny fanów zawiódł w meczu z Wigrami Suwałki, który zakończył się porażką 0:3.

Do przerwy tyszanie przegrywali 0:2, co sprawiło, że gospodarze stracili wiarę w wygraną. - Na pewno wiara jest mniejsza gdy się przegrywa 0:2 do przerwy, ale nie można zapominać, że mieliśmy kilka sytuacji, gdzie bramkarz gości stanął na wysokości zadania i bardzo dobrze interweniował. Boisko było ciężkie i dało się odczuć, że brakowało nam dynamiki. Można było odczuć, że nie podjęliśmy walki. To błąd, bo nie można zapominać o poprzednich meczach, gdzie prowadziliśmy grę - przyznał po spotkaniu trener GKS-u, Ryszard Tarasiewicz.

Zupełnie odmienne zdanie mieli kibice. Podczas drugiej połowy ponad 2 tysiące fanów szydziło z piłkarzy. "Dzięki za walkę", "idźcie do domu, my nie powiemy nikomu", "co wy robicie, wy nasze barwy hańbicie", "jesteście najlepsi", "nic się nie stało" - to najdelikatniejsze okrzyki wznoszone przez kibiców.

Z zarzutami fanów nie zgadzał się szkoleniowiec. - Obserwując zawodników nie zauważyłem, że spuszczają głowę i czekają na koniec spotkania. Przy takim boisku ciężko jest dograć dokładnie i ustawić atak pozycyjny. Głównym powodem porażki był brak dynamiki, którą dysponowaliśmy wcześniej. Gdyby zawodnicy nie chcieli walczyć, to w niektórych sytuacjach dopuszczaliby przeciwnika do jeszcze groźniejszych sytuacji - powiedział Tarasiewicz.

- Słyszałem głosy z trybun. Nie bez kozery mówiłem o tym, żebyśmy pamiętali o wcześniejszych meczach. W starciach z GKS-em Katowice czy Zagłębiem Sosnowiec daliśmy kibicom dużo satysfakcji dobrą postawą. Wiem, że często się patrzy przez pryzmat wyniku, a nie poprzez starania zespołu. Nieraz można kompletnie nic nie grać i wygrać mecz. Nie wiem za kogo się uważamy. Myślę, że z czasem ci ludzie, którzy w ten sposób reagowali zmienią swoje zdanie, bo jeżeli ktoś by się nie starał i nie wykonywał rzetelnie swojej pracy, to wtedy można coś zarzucić. Do kibiców nie można mieć pretensji, bo w większości meczów nas dopingowali - dodał trener tyskiego klubu.

GKS rozczarowuje i w ligowej tabeli sklasyfikowany jest na czternastym miejscu. Przewaga nad miejscem barażowym wynosi tylko punkt. Według szkoleniowca GKS-u, najważniejsza w obecnej sytuacji jest cierpliwość i czas. Ten drugi powinien działać na korzyść zespołu.

- Nie jesteśmy zespołem, który w zeszłym roku spadł z Ekstraklasy i grał na tym poziomie przez 20 lat. Zespół się buduje, przeszedł wiele zmian i to jest proces, który potrzebuje czasu i cierpliwości. To nie wystarczy pstryknąć. Do takiej gry, jaką prezentowaliśmy na początku, to trzeba być przygotowanym motorycznie. Wtedy wszystko funkcjonuje. Nie wolno obok tego meczu przejść obojętnie, ale nie ma też co dramatyzować - zakończył Tarasiewicz.

ZOBACZ WIDEO Gwiazdy zapadły w zimowy sen - zobacz skrót meczu Atletico Madryt - Real Madryt [ZDJĘCIA ELEVEN]

Czy GKS Tychy utrzyma się w Nice I lidze?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×