W październiku 2016 roku Rigobert Song trafił do szpitala z pękniętym tętniakiem mózgu. Jego stan lekarze określali jako krytyczny. Kameruńczyk przez dwa dni przebywał w śpiączce, ale na szczęście nastąpiła poprawa i były piłkarz wrócił do zdrowia.
W pierwszych rozmowach z dziennikarzami Song zdradził, że życie uratował mu pies. - Zaczął głośno szczekać, gdy upadłem. Dzięki temu mój przyjaciel mnie znalazł, udzielił pomocy, a ja żyję - ujawnił. Teraz jest z kolei zdania, że największy wpływ na jego przeżycie mieli wszyscy ludzie, którzy się o to modlili.
- Nie żyję przeszłością i staram się o tym nie myśleć, tylko o swoim zdrowiu, które jest dobre. Wiem tylko, że byłem na krawędzi życia i śmierci. Zrozumiałem, jak wiele zawdzięczam wszystkim modlitwom o moje zdrowie - ocenił.
- Po wybudzeniu ze śpiączki doszło do mnie, co się stało. Ci ludzie uratowali mi życie, wpędzili Boga w tarapaty. Miałby poważny problem, gdybym umarł. Dziękuję wszystkim za ich modlitwy - zakończył.
Rigobert Song występował na europejskich boiskach w latach 1994-2010. Grał m.in. w Liverpoolu, West Hamie czy RC Lens. W kadrze Kamerunu rozegrał aż 137 spotkań.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze odpowiada Dariuszowi Mioduskiemu