Końcówka tegorocznych zmagań w Lotto Ekstraklasie to dla Górnika trudny egzamin. Beniaminek najpierw wygrał z Lechem Poznań (3:1), a następnie przegrał z Legią Warszawa (0:1). Z Jagiellonią Białystok zabrzan też czekała trudna przeprawa. Trener Marcin Brosz zapowiadał, że jego zespół już nie pamięta o przegranej w stolicy i w piątkowym starciu rozpocznie walkę o powrót na fotel lidera.
Jagiellonia nie zamierzała się jednak poddawać i bardzo dobrze przygotowała do tego starcia. - Każda drużyna ma jakieś wady i zdajemy sobie z tego sprawę. W piątek będziemy chcieli wykorzystać mankamenty Górnika, ale wszystko zweryfikuje boisko. Najważniejsza będzie jednak nasza dyspozycja, szczególnie pod względem fizycznym - mówił przed meczem trener Jagiellonii, Ireneusz Mamrot.
Nie były to słowa rzucone na wiatr. Jagiellonia już w 4. minucie objęła prowadzenie. Dwójkową akcję przeprowadzili Arvydas Novikovas i Taras Romanczuk. Ten drugi wykorzystał błąd defensywy Górnika i sytuacyjnym strzałem ze szpica zmieścił piłkę tuż przy prawym słupku. Dla miejscowych był to zimny prysznic. W takiej sytuacji w tym sezonie na Arenie Zabrze jeszcze nie byli.
Górnik rzucił się do odrabiania strat, miał przewagę, stwarzał zagrożenie pod bramką przeciwnika, ale brakowało skuteczności. Do wyrównania doprowadzili w 41. minucie, kiedy to gospodarze wykorzystali swoją najgroźniejszą broń: stałe fragmenty gry. Z rzutu rożnego dośrodkował Damian Kądzior, a strzałem głową zaskoczonego Mariana Kelemena pokonał Igor Angulo, dla którego był to 17. gol w sezonie.
ZOBACZ WIDEO: Prezes Górnika Zabrze odpowiada Dariuszowi Mioduskiemu
Drugą połowę lepiej rozpoczęli zabrzanie. W 54. minucie górnicy cieszyli się nawet ze zdobycia gola, kiedy to w ogromnym zamieszaniu pod bramką Kelemena futbolówkę z najbliższej odległości wpakował Angulo. Jednak po kilkudziesięciu sekundach, i przeanalizowaniu zapisu wideo, gol nie został uznany. Choć bardziej można było szukać faulu na bramkarzu, to sędziowie dopatrzyli się spalonego. Decyzja jak najbardziej słuszna, gdyż na ofsajdzie był Łukasz Wolsztyński, lecz długość jej podejmowania pozostawiła dużo do życzenia.
Zabrzanie mieli przewagę nad rywalami, którzy zepchnięci do defensywy starali się odpowiadać pojedynczymi kontrami. Gospodarze mieli jednak problem z utrzymaniem linii spalonego. Często ich akcje były przerywane przez arbitra, a gracze beniaminka tylko bezradnie rozkładali ręce.
W 80. minucie znów o sobie dały znać stałe fragmenty zabrzańskiego klubu. Tym razem z rzutu wolnego w pole karne dośrodkował Rafał Kurzawa, a Górnikowi dopisało szczęście. Piłkę odbił Piotr Wlazło, ale Kelemen zdołał obronić zaskakujące uderzenie gracza Jagiellonii. Uczynił to jednak na tyle pechowo, że futbolówka znów odbiła się od Wlazły i tym razem wpadła do siatki. Po tej sytuacji Górnik złapał wiatr w żagle. Chwilę później po dograniu Michała Koja sam na sam z bramkarzem wyszedł Angulo. Hiszpan nie dał szans słowackiemu golkiperowi i zapewnił swojej ekipie zwycięstwo. On sam ma już na swoim koncie osiemnaście trafień i pewnie zmierza po koronę króla strzelców Lotto Ekstraklasy.
Górnik Zabrze - Jagiellonia Białystok 3:1 (1:1)
0:1 - Taras Romanczuk 4'
1:1 - Igor Angulo 41'
2:1 - Piotr Wlazło (sam.) 80'
3:1 - Igor Angulo 84'
Składy:
Górnik Zabrze: Tomasz Loska - Adam Wolniewicz, Mateusz Wieteska, Dani Suarez, Michał Koj - Damian Kądzior, Szymon Matuszek, Szymon Żurkowski, Rafał Kurzawa - Łukasz Wolsztyński (90' Krzysztof Kiklaisz), Igor Angulo (90' Dominik Lasik).
Jagiellonia Białystok: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Guilherme - Piotr Wlazło (85' Bartosz Kwiecień), Taras Romanczuk - Przemysław Frankowski (46' Cillian Sheridan), Martin Pospisil (68' Karol Świderski), Arvydas Novikovas - Fiodor Cernych.
Żółta kartka: Ivan Runje (Jagiellonia Białystok).
Sędzia: Krzysztof Jakubik.
Widzów: 22 708.
Tutaj dorobki snajperów po pełnych sezonach:
2016/17 (18 goli)
2012/13 (14 goli)
2010/11 (14 Czytaj całość