Jeżeli zwyciężymy z Lechią to wygramy następne cztery mecze - rozmowa z Marcinem Wachowiczem, piłkarzem Arki Gdynia

W Gdyni po słabych wynikach drużyny doszło ostatnio do zmiany szkoleniowca. Czesława Michniewicza zastąpił Marek Chojnacki. Pod wodzą nowego trenera gdynianie przegrali co prawda dwa pierwsze spotkania, ale jak mówią piłkarze tego zespołu gra Arki wygląda już lepiej. W klubie z Pomorza nie wszystkie sprawy organizacyjne wyglądają dobrze. - Tutaj sielanki może nie ma, ale najważniejsze jest to, że wynagrodzenie jest na czas płacone - mówi Marcin Wachowicz w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl.

Artur Długosz: W sobotę przed Arką Gdynia niezwykle ważne spotkanie. W pojedynku derbowym zmierzycie się z Lechią Gdańsk. Jakie macie nastawienie przed tym meczem?

Marcin Wachowicz: W Trójmieście jest na pewno wielkie zamieszanie w związku z tym pojedynkiem. Derby rządzą się swoimi prawami. Dla nas to jest mecz jak każdy. Bardziej jest to atrakcja dla kibiców, którzy mają satysfakcję i radość gdy ich drużyna wygra. My będziemy chcieli popsuć te nastroje w Gdańsku. U siebie przegraliśmy, więc teraz na pewno u rywala będziemy chcieli przełożyć wynik na swoją stronę. Myślę, że to my zwycięsko wyjdziemy z tego pojedynku.

Odpuściliście mecz ze Śląskiem Wrocław w Pucharze Ekstraklasy właśnie w związku ze zbliżającym się pojedynkiem derbowym?

- Nie, nie. Zbyszek Zakrzewski, Maciek Scherfchen, Darek Żuraw, Bartek Ława, Grzegorz Niciński zostali w Gdyni. Trzech jest kontuzjowanych i mieli problemy. Dostali wolne, żeby dojść do siebie. Przyjechaliśmy w mocnym składzie. Jeżeli trener bierze osiemnastu zawodników, to każdy na boisku musi brać trochę odpowiedzialności i pokazać się z najlepszej strony, że zasługuje na to, by się do tej osiemnastki załapać. Jesteśmy profesjonalistami, nie możemy powiedzieć, że odpuściliśmy to spotkanie, bo czeka nas mecz derbowy. Nie. Mecz ze Śląskiem był w środę, fajnie by było gdybyśmy go wygrali, nie udało się. Nie też co się załamywać, bo gdybyśmy to zrobili to bylibyśmy słabi psychicznie. Czekają nas treningi, przygotowujemy się teraz do meczu derbowego.

Niebawem Arka Gdynia po raz kolejny zmierzy się ze Śląskiem. Tym razem w spotkaniu ligowym. To będzie już chyba kompletnie inne spotkanie?

- No tak. Mamy zamiar zrobić dwie niespodzianki. Wygrać derbowe spotkanie z Lechią, a potem poprawić u siebie ze Śląskiem. My naprawdę potrzebujemy punktów żeby się utrzymać w ekstraklasie. Robi się delikatny ścisk z tyłu. Po pierwszej rundzie nikt nie przypuszczał, że w siedmiu spotkaniach zdobędziemy tylko dwa punkty i strzelimy tylko dwie bramki.

Co się dzieje z Arką? Skąd takie słabe wyniki? Źle przepracowaliście zimowy okres przygotowawczy?

- Czy zima była zła to proszę się zapytać poprzedniego trenera. Ja tu nie będę się wypowiadał.

A jak się panu współpracuje z trenerem Markiem Chojnackim?

- Normalnie mi się współpracuje...

Lepiej niż z Czesławem Michniewiczem? Jest jakieś porównanie?

- Czy jest porównanie... Na pewno szkoleniowiec Chojnacki preferuje troszkę inny styl gry. Karze nam grać piłką. My za trenera Wojciecha Stawowego graliśmy piłką i to naprawdę nieźle wyglądało. Chcielibyśmy wrócić do dawnego stylu. Za trenera Michniewicza troszkę mniej graliśmy futbolówką. Bardziej preferowaliśmy górną piłkę na napastnika, by on tam się utrzymał, a my wtedy przesuwamy się bliżej pola karnego przeciwnika. W tym momencie jesteśmy bliżej bramki rywala i możemy stworzyć jakieś sytuacje. Nie wychodziło nam to najlepiej. Chodzi o rundę wiosenną, bo na jesieni graliśmy dwoma napastnikami i łatwiej było Zakrzewskiemu się utrzymać i zgrać do drugiego snajpera. Łatwiej było utrzymać piłkę na połowie przeciwnika. Na wiosnę graliśmy jednym napastnikiem i ciężko było u nas ze stworzeniem sobie sytuacji bramkowej, już nie mówiąc o golach. Kreowaliśmy okazje tylko po tym, jak mieliśmy jakiś stały fragment gry, gdzie ktoś uderzył piłkę głową albo nogą. Przyszedł trener Chojnacki, ale trzeba troszkę czasu, żeby się ta nowa taktyka wkleiła w nasze poczynania. Nie jest to jeden, dwa dni. Potrzeba miesiąca, a za miesiąc jest koniec ligi dlatego naprawdę na każdym treningu się koncentrujemy i słuchamy słów szkoleniowca. Robimy to, co nam karze robić. W środę nie było już najgorzej. Ostatnio nasza gra wyglądała fatalnie. W potyczce ze Śląskiem pograliśmy trochę piłką, już nie kopaliśmy jej do przodu. Można wyciągnąć trochę pozytywów z tego.

Nie było najgorzej, ale tych sytuacji bramkowych stworzyliście jak na lekarstwo...

- No tak. W pierwszej połowie mieliśmy chyba trzy sytuacje. Tomek Sokołowski przepchał się prawą stroną, potem Marcin Pietroń lewą. Mogły być z tego bramki, gdyby ostatnie podanie było dokładniejsze i może gdyby było więcej miejsca. To już pozytyw taki, że my już się przemieszczamy z tą piłką na połowę przeciwnika, bo w tych meczach ostatnich ciężko było to zauważyć. Tylko kopaliśmy piłkę i potem walczyliśmy. Na pewno nie cieszymy się z porażki, ale jesteśmy zadowoleni, że pomału zaczynamy grać w piłkę.

Trener Michniewicz w wywiadach mówił, że w Arce jest nie najlepsza sytuacja, że nie płacono wam. Ile w tym w tym prawdy?

- No tak. Na Boże Narodzenie nie dostaliśmy pieniędzy. To prawda. Potem były jakieś delikatne opóźnienia, bo była jakaś firma, która miała zapłacić, ale coś tam umowa została rozwiązana, nie zapłacili. Klub nam cały czas mówił, że potrzebuje trochę czasu by to wszystko wyjaśnić. Były jakieś potem delikatne opóźnienia, chyba miesięczne. Jedną pensję za luty mieliśmy dostać i nie dostaliśmy, ale potem już wszystko zostało wyrównane. Zostały tylko zaległości za premie i wejściówki. Mamy kontakt z panem prezesem, jesteśmy cały czas informowani. Jeżeli jakieś pieniądze się znajdą, to zostaną nam wypłacone. Nie możemy się teraz zamartwiać takimi rzeczami. Najpierw zrobimy wynik, potem będziemy rozmawiać o pieniążkach.

Czyli w Gdyni nie ma takiej sielanki jak się wszystkim wydaje?

- Na razie nie. Wiadomo, że pan Ryszard Krauze ma jakieś swoje inwestycje i na razie nie wiem, nie chcę skłamać czy przestał płacić czy nie płaci. Nie chcę zbytnio się na ten temat wypowiadać. Na obecną chwilę jest tak, że zaległości są za wejściówki i premie za mecze. Pensje są normalnie płacone co miesiąc, także tutaj sielanki może nie ma, ale najważniejsze jest to, że wynagrodzenie jest na czas płacone.

Jak pan widzi swoją przyszłość jeżeli Arce nie uda się utrzymać w lidze?

- Odpowiem tak - ja nie dopuszczam do siebie takiej myśli, że Arka spadnie. Zrobimy wszystko, będziemy "chodzić po trupach", aby Arkę utrzymać, by nie spadła, bo człowiek już dużo przeszedł w tym klubie. Trafiłem tu, gdy Arka była w ekstraklasie, potem nas wyrzucili za korupcję, trochę nas ukarali, bo zabrali nam punkty, Puchar Polski i jeszcze coś. Zostaliśmy ukarani w czterech aspektach. Trochę człowiek zdrowia i serca zostawił na boisku, bardzo się zżył z klubem. Myślę, że przyszłość będzie taka, że się utrzymamy. Mam kontrakt do grudnia, ale myślę, że w następnym sezonie dojdzie do rozmów z panem prezesem. Będę na pewno chciał zostać w Gdyni.

Kto w takim razie będzie waszym głównym rywalem w walce o utrzymanie?

- Ciężko powiedzieć, bo walczy sześć drużyn. Naszym rywalem nikt nie będzie, bo my wygramy trzy spotkania i mamy utrzymanie. Niech martwi się Cracovia, Lechia, Górnik. Oni muszą zdobywać punkty. Ciężko mi jest powiedzieć. My się utrzymany, a niech się inni martwią czy spadną czy zostaną.

Śląsk jest beniaminkiem ekstraklasy, Arka też. Śląsk jest na górze tabeli, Arka na dole. Dlaczego?

- Na pewno troszkę brakuję nam szczęścia na boisku. Tracimy głupie bramki, bardzo głupie. Takich goli nie powinniśmy tracić. Trzeba się troszkę inaczej ustawić, zachować. Śląsk jest bardzo dobrze poukładany. Tutaj każdy wie gdzie ma biegać, wie co ma zrobić z piłką. Myślę, że jak wrocławianie by zamknęli oczy to normalnie by się poruszali po boisku i by wiedzieli gdzie mają biegać. U na troszkę taktyka kulała, teraz lepiej to wygląda. Śląsk dlatego jest wyżej, bo jest poukładany taktycznie, ułożony.

Dlaczego kluby z Pomorza są na dole tabeli?

- Nikt nie przypuszczał, że my będziemy na dole tabeli. Pierwszą rundę mieliśmy fajną, bo 23 punkty z niczego się nie wzięły. Wygramy teraz sześć meczów i będziemy w górze tabeli. Nikt nie przypuszczał, że taka sytuacja będzie u nas. Lechia mnie nie interesuje. Czy oni mają problemy czy nie - nie chcę w to wnikać. Każdy patrzy na siebie, a nie na innych. Ciężko było już się pozbierać po tych pierwszych trzech meczach, gdzie zdobyliśmy chyba jeden punkt z Górnikiem. Przegraliśmy z Piastem. To miał być mecz taki, gdzie mieliśmy wygrać i już by było inaczej. Ponieśliśmy porażkę i od tamtej pory zaczęły się takie delikatnie niepowodzenia.

W meczu z Lechią Gdańsk nastąpi przełamanie? Jeżeli wygracie z gdańszczanami to uwierzycie we własne możliwości?

- Jeżeli zwyciężymy z Lechią to wygramy następne cztery mecze. Tak to będzie wyglądać.

Komentarze (0)