Wobec Pepa Guardioli, jak i liderów katalońskich partii niepodległościowych toczone jest śledztwo. Wszystko przez to, że rząd w Hiszpanii uznaje działania Katalończyków za nielegalne. W październikowym referendum większość mieszkańców tego regionu opowiedziało się za niepodległością i to mimo tego że utrudniano im głosowanie.
Menedżer Manchesteru City w czerwcu przemawiał podczas niepodległościowego manifestu. Wspierał ze sceny tłum chcący zmian. - Będziemy głosować, nawet jeśli państwo hiszpańskie tego nie chce - mówił Guardiola. Tym samym podpadł hiszpańskim władzom.
"Manifest odczytany przez Guardiolę miał zmobilizować wszystkich zwolenników niepodległości" - można przeczytać w dokumentach o śledztwie. Nie jest wiadomo jakie konsekwencje grożą menedżerowi.
Referendum niepodległościowe w Katalonii wywołało falę zamieszek. Wojsko i policja nie zezwalały na oddawanie głosów. Na ulicach padały strzały. Z tego powodu mecz FC Barcelona z UD Las Palmas odbył się bez udziału publiczności. Spotkanie zakończyło się triumfem Katalończyków 3:0.
Referendum niepodległościowe nie zostało uznane przez Madryt i Parlament Europejski. Wielu Katalończyków, od wczesnych godzin rannych, ustawiało się przed lokalami wyborczymi. Jednocześnie do lokali zaczęli zjeżdżać funkcjonariusze policji, którzy używali gumowych kul wobec protestujących.
ZOBACZ WIDEO Manchester United poległ w Bristolu i odpadł z rozgrywek - zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]