KSZO nie wyjedzie z Łowicza z podniesioną głową - relacja z meczu Pelikan Łowicz - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski

Pelikan Łowicz pokusił się o małą niespodziankę i pokonał na własnym stadionie lidera z Ostrowca Świętokrzyskiego. W ciągu spotkania niewiele było sytuacji podbramkowych. Mimo to widzowie zgromadzeni na trybunach byli świadkami żywego i emocjonującego pojedynku. Bohaterem meczu został Krzysztof Piosik, który zdobył jedyną bramkę w tym meczu.

Przed spotkaniem faworytem był lidera z Ostrowca Świętokrzyskiego. Dodatkowo w zespole gospodarzy zagrać nie mógł Maciej Pastuszka, który dzień przed meczem miał wypadek samochodowy. Poważniejszych obrażeń nie odniósł. Łowiczanie w ostatnich meczach pokazali jednak, że w piłkę grać potrafią i fani miejscowej drużyny liczyli na miłą niespodziankę. Nie przeliczyli się.

Od początku spotkania widać było, że oba zespoły podchodzą do siebie z dużym respektem. - Nie mogliśmy zagrać zbyt otwarcie, tym bardziej, że cały czas mamy jakieś problemy kadrowe. Grał dzisiaj Zbyszek Czerbniak. Naprawdę czapki z głów, 37 lat, facet jeszcze gra na niezłym poziomie i daje z siebie wszystko. Czapki z głów - opisywał po meczu pomocnik gospodarzy Przemysław Cichoń. Również goście nie zdecydowali się na otwartą grę.

Oba zespoły swoich szans szukały po stałych fragmentach gry. Już w pierwszych minutach meczu z 20. metrów uderzał Adam Mójta, ale ten strzał na raty obronił Rafał Kwapisz. Później szczęścia próbował również Piotr Grzelczak, ale i jego uderzenie głową było zbyt lekkie, aby zaskoczyć bramkarza KSZO. Lider swoich szans również szukał po stałych fragmentach gry. Rzuty wolne wykonywał cały czas Łukasz Matuszczyk. Często uderzał nieprzyjemnie na bramkę biało-zielonych, ale nie był w stanie zaskoczyć Marcina Ludwikowskiego.

W pierwszej połowie gospodarze dobrą okazję stworzyli sobie po rzucie rożnym. Do dośrodkowanej piłki doszedł Krzysztof Piosik. Uderzył zaskakująco z powietrza z ostrego kąta, ale nie na tyle, aby pokonać Kwapisza. Przed przerwą prowadzenie powinni jednak objąć przyjezdni.

Do dalekiego podania doszedł Adam Cieśliński. Walczył o piłkę ze stoperem gospodarzy Zbigniewem Czerbniakiem, wygrał ten pojedynek, choć wydaje się, że zagrał nie do końca przepisowo. Niemniej jednak znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, uderzył jednak przed siebie i ten strzał Ludwikowski zdołał odbić. Uczynił to jednak na tyle pechowo, że tym razem musiał stoczyć pojedynek oko w oko z Hubertem Robaszkiem, kapitan biało-zielonych i tym razem był górą.

Po pierwszej połowie w Łowiczu utrzymywał się bezbramkowy remis. Mecz był wyrównany, jednak najlepszą sytuację w ciągu pierwszych trzech kwadransów stworzyli sobie pomarańczowo-czarni. Druga odsłona znacząco różniła się od pierwszej. Trener Jarosław Araszkiewicz zmienił będącego ostatnio w nie najwyższej formie Tomasza Lewandowskiego. Na boisku zameldował się Cezary Stefańczyk, który wniósł do gry wiele ożywienia.

Druga połowa toczona była pod dyktando gospodarzy. Z minuty na minutę mieli coraz większą przewagę, a piłkarze KSZO rzadko gościli z piłką pod bramką Ludwikowskiego. Biało-zieloni największe zagrożenie ponownie stwarzali po stałych fragmentach gry. Po strzale Cezarego Stefańczyka zmierzająca w okienko piłkę świetnie wybił Kwapisz. Z trybun mogło się nawet wydawać, że piłka przekroczyła już linię bramkową. - Z mojej perspektywy ciężko to było ocenić, ale wydaje mi się, że jednak ciężko żeby piłka przeszła całym obwodem. Była ona wybita praktycznie do samego boku także nie wiem jakiej rotacji by musiała dostać żeby była bramka - ocenił jednak Cichoń.

Kwapisz miał również sporo problemów z interwencją po strzale Mójty, gdzie wybił piłkę końcami palców na rzut rożny. Po dośrodkowaniu z narożnika boiska tuż nad poprzeczką głową uderzał Grzelczak. Kluczowa akcja dla losów spotkania miała miejsce w 68. minucie meczu. Wtedy to Grzelczak zagrał na lewo na wolne pole do Wojciecha Marcinkiewicza. Boczny obrońca Ptaków dośrodkował w pole karne na głowę Piosika, a piłka po strzale wpadła do bramki po rękach Kwapisza. - Trener zawsze mówi żebyśmy się podłączali do przodu. W innych meczach to nie wychodziło. Dzisiaj akurat raz się udało. Krzychu znalazł się tam gdzie powinien być i jest bramka - opisywał po meczu Marcinkiewicz.

Po zdobytej bramce łowiczanie cofnęli się do obrony, a KSZO ruszyło do ataku. Pelikan jednak bronił się, momentami ze sporym szczęściem, skutecznie. Kibicom Ptaków serca mogły zadrżeć przede wszystkim gdy Ludwikowski nie pewnie, ale szczęśliwie wypiąstkował dośrodkowanie z rzutu wolnego, gdy piłka po strzale Michała Pietrzaka minęła o półtora metra słupek bramki oraz w ostatnich sekundach spotkania gdy silny strzał Pietrzaka trafił w boczną siatkę bramki.

Dzięki temu zwycięstwu Pelikan do 3. pozycji dającej baraże traci tylko pięć punktów. KSZO po tej porażce nadal jest głównym faworytem do awansu, jednak po 27. serii spotkań na fotel lidera awansowała Sandecja Nowy Sącz.

Pelikan Łowicz - KSZO Ostrowiec Świętokrzyski 1:0 (0:0)

1:0 - Piosik 68'

Składy:

Pelikan Łowicz: Ludwikowski - Czerbniak, Kozub (77' Bojaruniec), Marcinkiewicz, Piosik (92' Bolimowski), Sędrowski, Lewandowski (46' Stefańczyk), Łochowski, Cichoń, Mójta, Grzelczak.

KSZO Ostrowiec Świętokrzyski: Kwapisz - Stachurski, Kardas, Cieśliński, Kundra (71' Pietrzak), Ciesielski, Frańczak, Dziewulski, Brytan (84' Kapsa), Robaszek (71' Skórnicki), Matuszczyk.

Żółte kartki: Ludwikowski, Czerbniak, Sędrowski, Łochowski (Pelikan) oraz Kardas (KSZO).

Sędzia: Janusz Zalewski (Krapkowice).

Widzów: 1500 (w tym 100 gości).

Najlepszy zawodnik Pelikana: Zbigniew Czerbniak.

Najlepszy zawodnik KSZO: Rafał Kwapisz.

Najlepszy zawodnik meczu: Zbigniew Czerbniak.

Źródło artykułu: