Oni stracili miliony. Wielkie upadki w polskiej piłce

Getty Images / Phil Cole / Na zdjęciu: Radosław Kałużny
Getty Images / Phil Cole / Na zdjęciu: Radosław Kałużny

Stanisław Terlecki umarł w biedzie, choć w przeszłości obracał wielkimi pieniędzmi. Podobnych przykładów upadków na finansowe dno jest w polskiej piłce wiele.

Śmierć Terleckiego poruszyła środowisko piłkarskie. Uwielbiany przed laty piłkarz zmarł bez grosza przy duszy. Były reprezentant Polski w czasie swojej kariery roztrwonił ok. 2,8 mln zł.

Dziennikarz "Super Expressu" Piotr Koźmiński przygotował listę piłkarzy, którzy zaliczyli największe finansowe upadki. Terlecki znalazł się w zestawieniu na piątym miejscu, przed Igorem Sypniewskim (stracił ok. 2,5 mln zł), Andrzejem Iwanem (2 mln) i Kazimierzem Deyną (1,2).

Czwarty na liście przygotowanej przez Koźmińskiego jest Grzegorz Król, który w kasynach roztrwonił ok. 3 mln zł. W szponach hazardu znalazł się również Mirosław Okoński - stracił 4 mln zł. Na drugim miejscu znalazł się zmarły niedawno Janusz Wójcik. Były trener reprezentacji Polski w Legii stracił wszystkie oszczędności w wyniku nietrafionych inwestycji.

"Zacząłem inwestować pieniądze w spółkę Interbrok. Na początku przynosiła zyski, byłem bardzo zadowolony, a jej właściciele zachęcali, bym inwestował jeszcze więcej. Po pewnym czasie wszystko zaczęło się psuć. Okazało się, że ta firma to jedna wielka mistyfikacja, a moje pieniądze owszem, trafiały na jakieś konta, ale nie zarabiały na siebie i miałem ich już nigdy nie zobaczyć. W sumie straciłem ponad cztery miliony złotych. I właśnie wtedy, kiedy tak strasznie popłynąłem z kasą, chciałem się zaj… Zostałem z niczym, oszukany i upokorzony, wypłukany do cna" - przyznał w swojej autobiografii ("Wójt. Jedziemy z frajerami! Całe moje życie").

Aż sześć milionów złotych miał stracić Radosław Kałużny, co jest największym finansowym krachem polskiego piłkarza w historii. Były gracz Bayeru Leverkusen stracił wszystkie oszczędności. Po zakończeniu kariery znalazł się w poważnych tarapatach. Najwięcej kosztowały go rozwody.

"Jedyna wartościowa rzecz jaką posiadałem to iPhone6. Żeby mieć za co żyć, zaniosłem go do lombardu. Kosztował trzy tysiące, a ja dostałem za niego 1500. Ale takie jest życie. Pieniędzy brakowało, więc komórka poszła pod młotek" - przyznał w autobiografii napisanej przez Mateusza Karonia.

Kałużny przyznał, że poważnie myślał o samobójstwie. Przy życiu utrzymały go żona Ewa i córka Bianka. Dzięki pomocy najbliższych były reprezentant Polski stara się ułożyć swoje życie.

ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #8. Kołodziejczyk: Krótkoterminowa inwestycja Legii

Komentarze (0)