Brożek wrócił i strzela, czyli największy atut Wisły w drodze do obrony tytułu

Wygrana z Górnikiem Zabrze i jednocześnie remis w spotkaniu Legia Warszawa - Lech Poznań sprawiły, że droga krakowskiej Wisły do mistrzowskiego tytułu stoi otworem. Szanse dla Białej Gwiazdy wzrosły jeszcze bardziej wraz z powrotem do zdrowia i, co pokazał już piątkowy mecz z Górnikiem, strzeleckiej formy Pawła Brożka. Nie tylko sam zawodnik, ale także jego koledzy z zespołu oraz trener Maciej Skorża uważają, że lepszego momentu na powrót do drużyny i stylu, w jakim to uczynił, nie mógł sobie wymarzyć.

Kiedy Adam Banaś jeszcze w pierwszej połowie uzyskał dla Górnika prowadzenie, nie brakowało na trybunach stadionu przy ulicy Reymonta pesymistów, którzy zaczęli wątpić w Brożka i spółkę. Tymczasem krakowianie pokazali charakter i nie dość, że dogonili rywala, to jeszcze zdobyli dwa kolejne gole, które ostatecznie zapewniły im zwycięstwo 3:1.

Sukces w meczu z Górnikiem nie byłby możliwy bez Pawła Brożka, który udowodnił wszystkim, że to on miał rację, kiedy nie chciał poddać się operacji po fatalnie wyglądającym upadku w meczu z PGE GKS Bełchatów.

- Wszyscy cieszymy się z goli Pawła. Widać na boisku, że daje on bardzo wiele temu zespołowi. Jeśli Paweł gra, to bardziej skupia na sobie uwagę obrońców rywali, a my mamy więcej miejsca. Rywale dwukrotnie go nie pokryli i strzelił im dwa gole. Życzę mu z całego serca korony króla strzelców - pochwalił starszego kolegę z zespołu Piotr Ćwielong.

O wiele bardziej dobitnie na temat nie tylko wkładu Brożka w zwycięstwo z Górnikiem, ale także jego decyzji na temat nie poddania się operacji, wypowiedział się Marcin Baszczyński. - Taki mecz był Pawłowi bardzo potrzebny. Zagrał dobre zawody i dał nam zwycięstwo - przyznał "Baszczu" i dodał: - Każdy z nas najlepiej zna swój organizm - czasem diagnozy są różne. Paweł szukał rozwiązania w kilku miejscach - wybrał opcję bez operacji i jak na razie widać, ze jego wybór był słuszny.

Tymczasem trener Maciej Skorża był zadowolony nie tylko z dwóch goli zdobytych przez Brożka, ale także z tego, że wytrzymał on na boisku do końca spotkania. - Biłem się z myślami, czy zdjąć Pawła w 70. minucie, czy go zostawić. Zaryzykowałem i opłaciło się: Paweł wytrzymał do końca i strzelił kolejnego gola. Cieszę się, że jest z nami i mogę na niego liczyć - przyznał.

Opiekun Wisły na bieżąco monitorował stan wytrzymałości Pawła Brożka i pytał się go co 10 minut, czy ma siły. - Trener pytał się dwa razy, w 55. i 65. minucie, jak się czuję fizycznie. Mogę przyznać, że fizycznie umarłem w 70. minucie - oznajmił Brożek i dodał: - Nie zakładałem, że zagram pełne 90 minut. Pod koniec odczuwałem już skutki tego spotkania.

Wisła Kraków ma szansę na zdobycie tytułu mistrza Polski, a Brożek - na zwycięstwo w klasyfikacji króla strzelców. Na razie reprezentant Polski zajmuje miejsce na czele ex aequo z Takesure Chinyamą z Legii. - Skupiamy się na każdym najbliższym meczu. Teraz liczy się tylko spotkanie w Gliwicach. Jeżeli chodzi o koronę króla strzelców, to już wcześniej mówiłem, że nie zamierzam odpuszczać. Piłka szukała mnie w polu karnym w meczu z Górnikiem – z tego napastnik żyje. Gorzej by było, gdybym sytuacji nie miał. Chcę wykorzystywać każdą okazję, ale niekiedy albo piłka się źle zakręci, albo ja ją źle zakręcę. Gdybym wykorzystywał wszystkie okazje na zdobycie gola, to miałbym ich na koncie ze 150 - powiedział Paweł Brożek.

Komentarze (0)