Za dużo nerwowości - komentarze po meczu Motor Lublin - Stal Stalowa Wola

Piłkarzom obu drużyn nie można odmówić zaangażowania i ambicji, lecz konstruowanie składnych akcji w środę nie było ich mocną stroną. Obie strony szanują jednak jeden punkt, który może okazać się szczególnie wartościowy na koniec rozgrywek.

Władysław Łach (trener Stali): Trudno nazwać to meczem piłkarskim, kiedy była kopanina. Moja drużyna tak grała. Powodów można szukać w tym, że dwa ostatnie mecze zagraliśmy naprawdę dobrze. Dzisiaj to wszystko się zacięło. Jednym z nich mogło być to, że dość szybko strzeliliśmy bramkę, a potem moim piłkarzom wydawało się, że ten wynik dowiozą do końca. Kolejny powód to zmiany. Przewidywałem, że mogą nastąpić, ale wyszła prawdziwa lawina, kiedy gracze zgłaszali kontuzje. O stracie bramki zadecydowała nierozważna gra stopera Treścińskiego w szesnastce, który dotychczas był niezawodny. Jestem zawiedziony poziomem meczu, ale dopisujemy 1 punkt.

Bartłomiej Piszczek (obrońca Stali): Chcieliśmy wygrać. Szybko zdobyliśmy bramkę i nie wiem, co później się z nami stało. Niepotrzebnie zagrywaliśmy długie piłki do przodu. Wyglądało to strasznie, aż nie przystoi, żeby tak grać na tym poziomie. Wydaje mi się, że drużyna Motoru miała dużo sytuacji. Nie zmniejszyła jednak swojej straty do nas, więc jesteśmy zadowoleni z tego punktu.

Krzysztof Trela (pomocnik Stali): Nie jestem zadowolony. Przyjechaliśmy do Lublina, żeby zdobyć 3 punkty. Już po pierwszych minutach byłem pewien, że wygramy. Potwierdziło się to, bo mieliśmy kilka sytuacji i jedną Abel strzelił. Później była podobna sytuacja, też dorzucałem z lewej strony boiska. Piłka minęła Abla, a Kamil Karcz za późno zamknął. Myślałem, że utrzymamy to prowadzenie do końca. Później było dużo nerwowości, żółte kartki i czerwona dla mnie. To są derby Wschodu, więc każdy chciał wypaść jak najlepiej.

Tomasz Wietecha (bramkarz, kapitan Stali): Jechaliśmy po 3 punkty i byłem prawie pewny, że utrzymamy prowadzenie. Mam mieszane uczucia, nie wiem, czy cieszyć się z tego punktu. Bramka padła z karnego. W sumie myślałem, że złapię, byłem blisko i zadecydowały centymetry, a mogłem obronić. Nie wiem, czemu tak się stało, że strzeliliśmy bramkę i cofnęliśmy się na własną połowę. Motor nie grał najgorzej, stworzył sobie więcej sytuacji, niż np. ostatnio Widzew Łódź. Musimy na spokojnie obejrzeć ten mecz. Zmiany nie wpłynęły dobrze, dalej cofaliśmy się. Motor grał prosto, ale skutecznie dopiął swego.

Ryszard Kuźma (trener Motoru): Pewnie wygralibyśmy ten mecz, gdybyśmy tak szybko nie stracili bramki. Właściwie nic nie działo się na boisku i nagle w bardzo radosny sposób straciliśmy bramkę. Myślę, że to miało wpływ, na to, co działo się później. Stal uzyskała to, co chciała, a my musieliśmy zacząć grać troszeczkę inaczej. Dobrze, że w miarę szybko poukładaliśmy sobie grę, ale tak na dobrą sprawę było za dużo nerwowości, pośpiechu i nawet strachu. Wiele akcji mogliśmy rozstrzygnąć spokojniej. O tym świadczy najlepiej sytuacja, kiedy Maziarz strzela do pustej bramki i w tym momencie przebiega mu Oziemczuk. Nie mamy doświadczonego, cwanego zespołu, jak Stal. Goście przeprowadzili właściwie jedną akcję, strzelili i mają 1 punkt. My sporo się napracowaliśmy i też mamy 1 punkt. Remisy mi się nie podobają, bo jesteśmy ludźmi ambitnymi. Jeśli ktoś mówi, że gramy o punkt, to po co się tym zajmować? Gramy jednak dalej, w niedzielę mamy kolejny mecz.

Artur Bożyk (obrońca Motoru): Stal nastawiła się na grę z kontrataku. My zagraliśmy w otwarte karty. Postanowiliśmy zaatakować, konsekwencją tego było posiadanie piłki w obrębie szesnastki przeciwnika. Stal bardzo dobrze rozegrała w bocznym sektorze, my źle się ustawiliśmy i rywale to wykorzystali. Ten mógł nas drogo kosztować, ale jednak zremisowaliśmy.

Dawid Ptaszyński (obrońca, kapitan Motoru): Szczerze powiedziawszy, nie jestem zadowolony. Myślałem, że wygramy. W każdym meczu walczymy o zwycięstwo. Nie ma co ukrywać, że dla mnie remis jest jak porażka. Trochę przysnęliśmy w obronie i musieliśmy gonić wynik. Gramy dla kibiców, by im się podobało, by przychodzili na te mecze, ale naprawdę ciężko gra nam się u siebie, kiedy drużyna broni się większością zawodników.

Marcin Syroka (pomocnik Motoru): Troszeczkę jestem zadowolony, bo mogło być przecież 0:1 i nie mielibyśmy nawet tego punktu. Chcieliśmy wygrać ten mecz, ale nie ułożył się on tak, jak zakładaliśmy. Zabrakło nam spokoju, dokładnego rozegrania piłki do boku, próby dośrodkowania i uderzenia. Szczęście się troszeczkę do nas uśmiechnęło, bo Krzysztof Trela dostał czerwoną kartkę, a wcześniej mieliśmy karnego. Trzeba myśleć już o niedzielnym meczu z Wartą.

Przemysław Żmuda (pomocnik Motoru): Liczyłem na komplet punktów, bo z kim, jak z kim, ale z bezpośrednim rywalem w walce o utrzymanie musimy wygrywać. Mecz ułożył się inaczej, niż zakładaliśmy. Można powiedzieć, że i po moim błędzie padła ta bramka. Zamiast prowadzenia gry zaczęła się nerwówka i gonienie wyniku. Trener mówił przed meczem, że oni nie będą ładnie grać w piłkę. Gra Stalówki ograniczała się do kopania piłki do przodu.

Komentarze (0)