Czytaj w "PN": Frankfurcka liga cudzoziemska

Zdjęcie okładkowe artykułu: Getty Images / Alex Grimm / Na zdjęciu: piłkarze Eintrachtu Frankfurt
Getty Images / Alex Grimm / Na zdjęciu: piłkarze Eintrachtu Frankfurt
zdjęcie autora artykułu

W ubiegłym sezonie, po znakomitej jesieni, przyszło totalne załamanie wiosną. W rundzie rewanżowej byli najgorszą drużyną ligi. Gorszą nawet niż SV Darmstadt, co brzmi jak obelga.

W tym artykule dowiesz się o:

Trzeba też jednak przyznać, że mieli ogromnego pecha, bo na drużynę spadła plaga kontuzji. W lecie Fredi Bobic zwolnił bęben maszyny losującej i popuścił wodze fantazji. Jego zaciąg przypominał rzucanie lotkami w mapę świata. Meksyk? No dobra, niech będzie Carlos Salcedo. Kanada? OK, bierzemy De Guzmana. Gujana Francuska? Jest Simon Falette. I tak bez końca.

Niemcy piszą o Eintrachcie, że to Multi-Kulti-Truppe. Uformować z takiego konglomeratu obieżyświatów spójny zespół, i to w tak krótkim czasie, to rzecz niezwykle trudna, wymagająca od trenera kompetencji dalece wykraczających poza futbol. Ale Niko Kovacowi  się udało. Może dlatego, że sam doskonale wpisuje się w ten międzynarodowy tygiel. Jest Chorwatem, urodził się w Berlinie, a jego rodzice są z pochodzenia Bośniakami.

[b]

Taktyk Niko[/b]

- Taktyka nie jest dla mnie istotna. Potrzebujesz jej dopiero wtedy, kiedy coś nie funkcjonuje. Jeśli masz serce do gry, nie potrzebujesz taktyki. Wtedy nie jest istotne, czy grasz jednym, dwoma, czy trzema napastnikami - powiedział kiedyś, będąc jeszcze selekcjonerem Chorwacji. Jego przygoda z futbolem reprezentacyjnym zakończyła się totalną klapą. Nie ugrał niczego sensownego z mocną przecież Hrvatską. Wydawało się, że z takim nastawieniem nie ma czego szukać w futbolu klubowym, że czasy motywatorów dobiegły końca, że o wyniku w dzisiejszej piłce decydują już nie tylko boisko i serce, ale też laptop i mózg.

Jego praca w Bundeslidze pokazała jednak, że albo odgrywał wówczas jakąś rolę przed piłkarzami, albo kokietował. Albo źle zinterpretowano jego słowa. Bo Chorwat wcale nie jest takim taktycznym ignorantem, na jakiego się kreował. Wręcz przeciwnie - jego dotychczasowy pobyt we Frankfurcie pokazał, że akurat na tym polu ma do zaoferowania naprawdę wiele. Błyskawicznie zdołał odcisnąć piętno na zespole, który gra niemal tak samo, jak kiedyś grał jego trener. Czyli agresywnie, zdecydowanie, z zachowaniem dyscypliny taktycznej, ale też ładnie dla oka. - Świadomie oddaliśmy piłkę przeciwnikowi, bo wiedzieliśmy, że jeśli nie zdrzemniemy się w jakiejś sytuacji, nic złego nas w tym meczu nie spotka. Po sprzedaży Grifo i Philippa Freiburg stracił wiele na jakości, dlatego zamknęliśmy środek pola, wyganiając ich na skrzydła. I to się w pełni udało - mówił prasie po pierwszym meczu sezonu z drużyną Christiana Streicha. Czy takie słowa wypowiedziałby trener, który nie przywiązywałby wagi do przedmeczowych szachów?

ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski o transferze Lewandowskiego. "Co ma się wydarzyć, to się wydarzy"

O tym, jak ważną figurą w Eintrachcie stał się Kovac, świadczą też ostatnie informacje mówiące o tym, że klub chętnie przedłużyłby z nim umowę do 2021 roku. Poczyniono już nawet w tym względzie wstępne ustalenia. "Sport Bild" napisał niedawno, że Bobic i Kovac uścisnęli sobie po rozmowie ręce, a obaj panowie są z czasów, "w których słowo i uścisk ręki coś jeszcze znaczyły". Oczywiście kontrakt Kovaca ma być ponoć obwarowany klauzulami na wypadek, gdyby zgłosił się po niego jakiś gigant. Wiadomo zresztą jaki. I choć Bobic kategorycznie wyklucza, by Kovac przejął w nowym sezonie pałeczkę po Juppie Heynckesie, to jednak nie trzeba mieć specjalnie bujnej wyobraźni, by wyobrazić sobie taki obrót spraw.

Przede wszystkim dyscyplina

Jak zatem gra Eintracht? Najczęściej trójką obrońców, choć zdarzały się też spotkania, w których wychodzili czwórką w linii. W większości meczów ustawienie frankfurtczyków jest lustrzanym odbiciem systemu taktycznego przeciwnika. Kiedy rywal wyprowadza piłkę spod własnej bramki, zespół Kovaca ustawia się pod tzw. Manndeckung, czyli krycie 1:1. Każdy z piłkarzy ma na oku konkretnego rywala, do którego błyskawicznie doskakuje, kiedy ten dochodzi do piłki. A ponieważ fizycznie drużyna przygotowana jest wręcz perfekcyjnie i każdy z zawodników świadomie wykonuje obowiązki defensywne, stąd ekipom, które nie mają w szeregach graczy zaawansowanych technicznie, gra się z nią wyjątkowo ciężko. Nie jest dziełem przypadku, że Eintracht – obok Lipska i Hamburga – podejmuje najwięcej pojedynków w lidze (średnio w meczu ma ich 185), a po Bayernie traci najmniej bramek w lidze.

(...)

Tomasz Urban, Komentator Evelen

* Statystyki na 2.02.2018 r.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)