Defensywa Górnika Zabrze rozpoczęła piłkarską wiosnę tak samo jak zakończyła jesień. W grudniu przegrała 0:4 z Cracovią, a w lutym 2:4 z Wisłą Płock. Małym usprawiedliwieniem były absencje Daniego Suareza i Mateusza Wieteski. Na Mazowszu beniaminek dwukrotnie wychodził na prowadzenie, ale w obu przypadkach pozwolił przeciwnikowi na szybką odpowiedź.
- Strzelaliśmy gola i to powinno dodać nam pewności siebie, ale tak się nie działo. Bardzo szybko pozwalaliśmy Wiśle na wyrównanie - przyznaje Marcin Brosz, trener Górnika.
- Dokonane przeze mnie zmiany nie wniosły dużo do meczu. Martwi nas liczba straconych goli, ale również to, że stworzyliśmy niewiele sytuacji podbramkowych. Wisła miała więcej szans i zwyciężyła - dodaje szkoleniowiec.
Z reakcji swoich podopiecznych na tracone gole musiał być zadowolony Jerzy Brzęczek. Płocczanie odpowiadali ekspresowo, a następnie po składnych rozegraniach piłki zdobyli decydujące gole. W zwycięstwie nie przeszkodziły Wiśle koszmarne błędy golkipera Thomas Daehne.
- Decyzja o wyborze bramkarza była dobra, bo wygraliśmy - ucina temat Brzęczek. - Bardzo cieszmy się z udanej inauguracji rundy wiosennej. Pokonaliśmy kandydata do mistrzostwa Polski i zrewanżowaliśmy się mu za porażkę w Zabrzu. Chwała całej drużynie, że podniosła się, choć dwukrotnie musiała odrabiać stratę do Górnika. Pokazała charakter.
Po zwycięstwie w bezpośrednim meczu Wisła zmniejszyła swoją stratę w tabeli do Górnika do trzech punktów. Jej następnym przeciwnikiem będzie KGHM Zagłębie Lubin. Ekipa Brosza zagra za tydzień z Bruk-Betem Termalicą Nieciecza.
ZOBACZ WIDEO Cezary Kucharski o transferze Lewandowskiego. "Co ma się wydarzyć, to się wydarzy"