Koniec chińskiego eldorado? Komunistyczny rząd znalazł sposób, jak ograbić kluby

Zamieszanie z transferem Cedrica Bakambu. Media i kluby już ogłosiły, że przeszedł do ligi chińskiej, jednak sprawa nie jest przesądzona. Stawką w grze są ogromne pieniądze, z których nikt nie chce rezygnować.

Krzysztof Gieszczyk
Krzysztof Gieszczyk
Cedric Bakambu (z prawej) Getty Images / Denis Doyle / Stringer / Na zdjęciu: Cedric Bakambu (z prawej)

Jeszcze niedawno nikt nie znał Cedrica Bakambu. Piłkarz z Konga został bohaterem jednego z najdziwniejszych transferów ostatniego "okienka". W mediach ogłoszono, że 26-latek przeszedł do Beijing Guoan. Był piłkarzem Villarreal od 2015 roku, gdy za 7,5 miliona euro pozyskano go z Bursasporu. We wszystkich rozgrywkach strzelił dla hiszpańskiego klubu 46 goli.

Najbardziej zadziwiające jest, że Chińczycy wydadzą na tego piłkarza łącznie w granicach 150 mln euro. Oficjalnie zawodnik odszedł za 40 mln euro. Tyle wynosiła suma odstępnego. Działacze z Azji wyłożyli więc taką kwotę, a Villarreal nie miał nic do powiedzenia.

Do tego dochodzą zarobki Bakambu - 18 mln euro rocznie przez 5 lat. To jednak nie wszystko, a problemy dopiero się zaczęły.

Zatrzymać obcych

Chińskie przepisy wymuszają na Beijing Guoan dodatkowy wydatek. To 34 mln euro, jakie nowy klub napastnika musi zapłacić do tamtejszej federacji. Ogromny podatek został wprowadzony po to, aby ograniczyć napływ obcokrajowców do ligi chińskiej. Pieniądze mają iść na rozwój piłki amatorskiej i szkolenie młodzieży.

Transfer długo nie może dojść do skutku. Najpierw działacze hiszpańskiego klubu poinformowali o transakcji, potem sam piłkarz ogłosił, że przenosi się do Chin. Wszystko jednak się opóźniało. Szefowie nowego klubu kombinowali, jak uniknąć zapłaty milionów do kasy chińskiej federacji. Problemy rozpoczęły się jeszcze w Hiszpanii, a sposób załatwiania tej transakcji przyprawił wiele osób o ból głowy.

Bakambu został wyceniony na 40 mln euro i tyle Chińczycy mieli za niego zapłacić. Wykup polegał na tym, że piłkarz deponuje w federacji hiszpańskiej określoną kwotę i od tego momentu może podpisać nową umowę z dowolnym klubem. Wiadomo, że sam nie wykłada tych pieniędzy do kasy federacji, a dostaje je od nowego pracodawcy. Ludzie z Beijing Guoan oficjalnie jednak nie mieszali się do transakcji.

Kwota na wykup pochodziła od prywatnego sponsora. W ten sposób piłkarz z Kongo został - teoretycznie i na chwilę - wolnym zawodnikiem. Oficjalnie opuścił Hiszpanię "z powodów osobistych". Dopiero wtedy podpisał umowę z Chińczykami do 2021 roku.

Falandyzacja prawa

Działacze wierzą, że znaleźli sposób na obejście restrykcyjnego prawa. Od maja 2017 roku obowiązują przepisy, zgodnie z którymi za każdą transakcję powyżej 6 mln euro trzeba zapłacić podatek w wysokości 100 procent nadwyżki ponad wspomnianą kwotę. W przypadku Bakambu w grę wchodziła kwota 34 mln euro. Transfer więc kosztowałby aż 74 mln euro. Przedstawiciele Beijing Guoan uznali jednak, że ich ten przepis nie obowiązuje, bo podpisali kontrakt z wolnym piłkarzem, a transakcja była bezgotówkowa.

Wydaje się jednak, że cały plan spali na panewce. Federacja dostała polecenie walki o nowy podatek od rządu, tak samo jak było z wprowadzeniem nakazu, aby do składów wstawiać chińskich młodzieżowców. Nie ma takiej możliwości, żeby jeden precedens rozpoczął lawinę podobnych kombinacji i uników.

Przepychanki między chińskim zespołem a federacją trwają ponad miesiąc. Wciąż nie wiadomo tak do końca, czy Bakambu jest zawodnikiem Beijing Guoan. Centrala piłkarska już wcześniej ostrzegała kluby, aby nie próbowali obchodzić prawa i nie szukali luk. Przekaz jest prosty: promujcie Chińczyków, ich transfery są wolne od podatków.

Poszli na wojnę

W ostatnich sezonach Chiny były ziemią obiecaną, gdzie ogromne kontrakty były na wyciągnięcie ręki. Trafili tam m.in. Oscar, Hulk, Ramires, Alexandre Pato, Carlos Tevez, Axel Witsel czy Ezequiel Lavezzi. Każdy podpisał umowy warte od kilku do kilkudziesięciu milionów euro. Jednak już w połowie 2017 roku angielskie media informowały, że azjatyckie Eldorado się kończy. Oficjalnie wszystko było po staremu, lecz po analizie finansowej w zeszłym sezonie wyszło, że 13 na 16 drużyn ekstraklasy nie płaci w terminie.

Po reformie wprowadzonej przez chińską federację słyszeliśmy o jednym głośnym transferze do Chin. Anthony Modeste, jeden z najlepszych strzelców Bundesligi, przeniósł się z Koeln do Tianjin Quanjian za 35 mln euro. Może się to jeszcze zmienić, bo okienko transferowe w Chinach trwa do 28 lutego.

- Trudno powiedzieć, co federacja zrobi z transferem Bakambu. Mogą się targować, wymusić zapłacenie podatku lub pozamiatać sprawę pod dywan. Jeśli wygrałaby ostatnia opcja, federacja ryzykuje, że inne kluby również zlekceważą zasadę płacenia i zaczną szukać sposobów na obchodzenie prawa - powiedział dla "Der Spiegel" Ji Zhe, dyrektor Red Lantern, londyńskiej firmy zajmującej się marketingiem sportowym.

Na portalach społecznościowych Beijing Guoan pojawiło się już zdjęcie Bakambu w koszulce nowego klubu, ale zdaniem Zhe - to zasłona dymna. - To pierwsza sytuacja, kiedy klub poszedł na wojnę z federacją w sprawie podatku. Zdjęcie z Bakambu to wyraz albo całkowitej niekompetencji, albo próba przetestowania reakcji chińskich działaczy. Można być pewnym, że nawet jeśli wszystko skończy się zapłaceniem podatku, to inne kluby dalej będą szukać luk prawnych - powiedział.

ZOBACZ WIDEO Werner raził nieskutecznością, ale RB Lipsk i tak z kompletem punktów. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×