Ireneusz Adamski: Sędzia kazał mi spierd...

Wściekły opuszczał murawę stadionu w Lubinie Ireneusz Adamski, kapitan Ruchu Chorzów. - Sędzia potraktował mnie jak jakiegoś podczłowieka - pieklił się defensor Ruchu Chorzów. A chodzi o nie byle jakiego sędziego, bo jedynego zawodowego w polskiej lidze Grzegorza Gilewskiego!

Sędzia Gilewski już podczas spotkania zaszedł za skórę Adamskiemu, który w pierwszej połowie zobaczył za faul żółtą kartkę. Później zdaniem defensora Niebieskich nie podyktował dwóch ewidentnych rzutów karnych. Adamski chciał porozmawiać o tych sytuacjach z Gilewskim, ale... - Sędzia w trakcie spotkania odzywał się bardzo niecenzuralnie. Powiedział do mnie, żebym spierd... bo inaczej dostanę drugą żółtą kartkę i zejdę z boiska. Ja pod żadnym kątem nie obraziłem go. Powiedziałem, że jako kapitan mogę się do niego zwracać, ale na pewno nie wulgarnie - denerwował się po meczu z KGHM Zagłębiem Lubin.

- On mnie potraktował jak jakiegoś podczłowieka, chciał być najważniejszy. Wydaje mi się, że nie na tym rzecz polega, bo sędzia oczywiście powinien rządzić na boisku, ale nie zwracać się w ten sposób do zawodników. Tym bardziej, że ja go w żaden sposób nie obraziłem. Czy może kiedyś zaszedłem mu za skórę? Nie mam zielonego pojęcia. Chciał być wielki i został wielki. Dwóch ewidentnych karnych nie zauważył i jest bohaterem tego meczu - zakończył Adamski, który jeszcze po spotkaniu wymieniał "uprzejmości" z arbitrem technicznym.

Komentarze (0)