- Jak wyglądała bramka? Wyszliśmy szybką kontrą, zagraliśmy sobie "klepkę" z Piotrkiem Madejskim, przyjąłem piłkę i zdecydowałem się na uderzenie. Piłka wpadła do siatki, a potem był już tylko szał radości - powiedział po meczu defensor Górnika, Mariusz Magiera. - Bardzo cieszy przede wszystkim to, że udało nam się szybko objąć prowadzenie. Dzięki temu mogliśmy grać spokojniej, stwarzając sobie kolejne sytuacje bramkowe. Szkoda tylko, że nie udało nam się szybciej strzelić drugiej bramki, bo wtedy Lechia nie miałaby już szans się podnieść, a tak zafundowaliśmy sobie nerwową końcówkę - dodał obrońca zabrzańskiej drużyny.
Zawodnik drużyny trenera Henryka Kasperczaka żartował, że dobra akcja Lechii zapowiadała bramkę dla Górnika: - Mecz lepiej rozpoczęła Lechia, która była bliska strzelenia bramki, ale świetnie zachował się Sebastian Nowak i wybronił nam tę sytuację. Nie było nawet czasu na rozmyślanie o tej akcji, bo kilka minut później strzeliliśmy bramkę. Podobnie było przy okazji drugiego trafienia. Najpierw Sebastian doskonale sparował piłkę po uderzeniu i rykoszecie, a po chwili Darek Kołodziej trafił do siatki i przypieczętował nasze zwycięstwo. Można uznać, że dobra akcja Lechii była probierzem bramki Górnika - mówił ze śmiechem gracz Trójkolorowych.
Blondwłosy zawodnik zabrzan po meczu racjonalnie podchodził do faktu, że strzelcami wyborowymi w Górniku stają się gracze linii defensywnej: - Tak to się złożyło, że w Górniku strzelają głównie obrońcy. Myślę jednak, że nie ma to większego znaczenia, kto strzela bramki. Najważniejsze jest to, że drużyna dzięki bramkom strzelanym między innymi przez obrońców zdobywa punkty i wspina się w ligowej tabeli. Nie można nie zauważyć, że dzięki temu nadal jesteśmy poważnym kandydatem do utrzymania się w ekstraklasie. To bardzo cieszy - podkreślał lewy defensor śląskiej jedenastki.
Obrońcę górniczej drużyny martwiła sytuacja, że po strzelonej bramce Górnik nie poszedł za ciosem, a cofnął się do defensywy, czym sam mógł sobie zaszkodzić: - Nie wiem skąd wynika taka tendencja, że po strzelonej bramce bardziej lub mniej świadomie cofamy się do obrony. Miało to miejsce w poprzednich meczach z Lechem czy Śląskiem i powtórzyło się także w spotkaniu z Lechią. Narażamy się przez to na niebezpieczne akcje rywala. Będziemy musieli popracować nad tym żeby tę tendencję jak najszybciej wyeliminować - zaznaczył popularny "Magic".
- Wygraliśmy mecz, ale czekają nas kolejne spotkania i w nich też musimy grać o punkty. Nie będzie czasu na fetowanie zwycięstwa, bo już od poniedziałku będziemy przygotowywać się do meczu z ŁKS Łódź, który czeka nas za tydzień. Świętować będziemy dopiero wtedy, kiedy Górnik zapewni sobie utrzymanie w ekstraklasie. Do tego przed nami jeszcze daleka droga - zakończył Mariusz Magiera.