Zabójczy finisz Jagiellonii! Tak walczy lider Lotto Ekstraklasy!

PAP / 	PAP/Artur Reszko / Taras Romanczuk i Luka Zarandia
PAP / PAP/Artur Reszko / Taras Romanczuk i Luka Zarandia

W drugim sobotnim meczu 28. kolejki Lotto Ekstraklasy Jagiellonia Białystok pokonała przed własną publicznością Arkę Gdynia (3:2), choć jeszcze do 94. minuty przegrywała 1:2! Lider jest niepokonany w Białymstoku już od ponad pół roku.

Jagiellonia była krok od pierwszej domowej porażki od 26 sierpnia ubiegłego roku, choć Arka przez całe spotkanie była dla niej jedynie tłem. Podrażnieni ostatnią porażką z Lechem w Poznaniu (1:5) białostoczanie dyktowali warunki gry od pierwszego gwizdka, ale goście mieli Pavelsa Steinborsa i Mateusza Szwocha, dzięki którym niemal nie wrócili do Gdyni bogatsi o trzy punkty.

Gospodarze od samego początku łatwo dochodzili do sytuacji strzeleckich. W pierwszym kwadransie Martin Pospisil dwukrotnie wespół z Przemysławem Frankowskim rozmontował defensywę gości, ale przegrał oba pojedynki ze Steinborsem. Jagiellonia cierpliwie i sprawnie prowadziła atak pozycyjny, ale od 19. minuty niespodziewanie musiała odrabiać straty.

Luka Zarandia wpadł z piłką w pole karne gospodarzy, a rozpędzonego Gruzina próbował zatrzymać Guilherme, ale spóźnił się z interwencją i powalił skrzydłowego Arki na ziemię. Sędzia Mariusz Złotek bez wahania wskazał na "wapno", a rzut karny pewnym strzałem na gola zamienił Szwoch.

Zdobyta przez gości bramka nie miała żadnego wpływu na przebieg meczu. Arka nadal była skupiona na defensywie, od tej chwili jeszcze bardziej, a Jagiellonia bez pośpiechu budowała akcje i co kilka minut zagrażała rywalom, których z opresji ratował Steinbors. W 32. minucie Łotysz w świetnym stylu obronił strzał przewrotką Romana Bezjaka, pozbawiając Słoweńca być może trafienia kolejki.

ZOBACZ WIDEO PA: Tottenham nie dał szans Swansea. Piękne trafienie Eriksena [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]

Interwencje Steinborsa nie odbierały Jagiellonii ochoty do gry. Lider sunął do przodu jak walec i w 40. minucie dopiął swego. Arvydas Novikovas ruszył lewym skrzydłem, by na wysokości pola karnego uruchomić Guilherme, który dobiegł z piłką do linii końcowej i wycofał ją przed bramkę do Bezjaka. Reprezentant Słowenii tak przystawił stopę do futbolówki, że posłał ją w kierunku dalszego rogu bramki Arki. W tej sytuacji Steinbors był bez szans - piłka była absolutnie poza jego zasięgiem.

W pierwszej połowie białostoczanie łatwo dochodzili do sytuacji podbramkowych, a w przerwie trenerowi Leszkowi Ojrzyńskiemu nie udało się załatać dziur w defensywie swojego zespołu. Już w 51. minucie pozycję strzelecką przed polem karnym Arki wypracował sobie Novikovas, ale Steinbors w świetnym stylu obronił uderzenie Litwina. Trzy minuty później z linii "16" huknął Frankowski, ale Łotysz i tym razem nie dał się zaskoczyć, a po chwili dopisało mu szczęście. Pospisil jednym podaniem do Frankowskiego rozpruł obronę Arki, ale reprezentant Polski z narożnika "piątki" nie trafił w światło bramki gdynian.

Gdy z minuty na minutę Jagiellonia stopniowo wchodziła na wyższe obroty, powietrze z kół spuścił jej ten, po którym najmniej się tego spodziewano - Taras Romanczuk. W 64. minucie kapitan Jagiellonii wyprowadzał piłkę sprzed swojego pola karnego i podał na pamięć do Łukasza Burligi. Zagrana przez niego futbolówka trafiła w miejsce, w którym jego zdaniem powinien być Burliga, ale zamiast niego był tam Szwoch. Pomocnik Arki skorzystał z prezentu i po podprowadzeniu piłki pod pole karne strzelił tak, że Marian Kelemen nie miał szans na interwencję. Uderzona przez Szwocha z 17 metrów piłka wylądowała w samym "okienku" bramki Jagiellonii.

O ile strata pierwszego gola nie zrobiła na gospodarzach wrażeniach i konsekwentnie grali tak, jakby bramka nie padła, to po drugim trafieniu Szwocha przestawili się na futbol bezpośredni i próbując zagrozić Arce, sięgali po najprostsze środki. Do 91. minuty ich wysiłki były daremne, ale potem zaczęły przynosić efekty. Najpierw bliski rehabilitacji za błąd sprzed pół godziny był Romanczuk, ale Steinbors w dobrym stylu obronił uderzenie głową świeżo upieczonego reprezentanta Polski. Gdy już wydawało się, że Łotysz zostanie bohaterem meczu, a Arka wróci do Gdyni z kompletem punktów i jako zespół z pierwszej "ósemki", w Białymstoku wydarzyło się coś nieprawdopodobnego.

Na 40 sekund przed końcem doliczonego czasu gry Jagiellonia wywalczyła rzut rożny, a w pole karne Arki pobiegł Kelemen. Po dośrodkowaniu Frankowskiego jeden z najniższych na boisku Novikovas zgrał piłkę głową do Łukasza Burligi, a ten z pięciu metrów pokonał Steinborsa uderzeniem prosto z powietrza. Stadion przy Słonecznej 1 eksplodował z radości, ale gospodarze nie powiedzieli ostatniego słowa. Minutę później wprowadzony Cillian Sheridan ograł na lewym skrzydle Michał Marcjanik i spod końcowej linii zagrał przed bramkę do Jakuba Wójcickiego, który strzałem z pokonał Steinborsa. Warto zwrócić uwagę, że trener Mamrot trafił ze zmianami, bo Sheridan i Wójcicki, których akcja zapewniła białostoczanom trzy punkty, zostali wprowadzeni do gry w drugiej połowie.

Jagiellonia nie tylko w imponującym stylu urwała się ze stryczka, ale też założyła go na szyję rywalowi i dzięki zabójczej końcówce obroniła pozycję lidera Lotto Ekstraklasy. Białostoczanie nie spadną z pierwszego miejsca, nawet jeśli w niedzielę Legia Warszawa pokona przy Łazienkowskiej 3 Wisłę Kraków. A Arka, która jedną nogą była już w pierwszej "ósemce", może po 28. kolejce spaść na 10. miejsce i oddalić się od grupy mistrzowskiej.

To nie przypadek, że Jagiellonia przechyliła szalę zwycięstwa na swoją stronę w samej końcówce. Po 76. minucie, czyli w ostatnim kwadransie i w doliczonym czasie gry białostoczanie zdobyli w tym sezonie 15 bramek - najwięcej w całej ekstraklasie. Gole strzelane w ostatniej fazie meczu dały Jagiellonii aż pięć zwycięstw i dwa remisy - łącznie 13 punktów.

Jagiellonia Białystok - Arka Gdynia 3:2 (1:1)
0:1 - Szwoch (k.) 19'
1:1 - Bezjak 40'
1:2 - Szwoch 64'
2:2 - Burlika 90+4'
3:2 - Wójcicki 90+4'

Składy:

Jagiellonia: Marian Kelemen - Łukasz Burliga, Ivan Runje, Nemanja Mitrović, Guilherme - Arvydas Novikovas (75' Karol Świderski), Piotr Wlazło (79' Cillian Sheridan), Taras Romanczuk, Martin Pospisil, Przemysław Frankowski - Roman Bezjak (86' Jakub Wójcicki).

Arka: Pavels Steinbors - Damian Zbozień, Michał Marcjanik, Frederik Helstrup, Marcin Warcholak - Luka Zarandia (61' Patryk Kun), Andrij Bohdanow, Dawid Sołdecki, Michał Nalepa (90' Grzegorz Piesio), Mateusz Szwoch - Maciej Jankowski (46' Ruben Jurado).

Żółte kartki: Novikovas, Frankowski, Świderski (Jagiellonia) oraz Sołdecki, Warcholak (Arka).

Sędzia: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Widzów: 8787.

Komentarze (39)
avatar
Oski1916
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Choć kibicuję Legii - brawa dla Jagielloni!!! 
koj
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
"Nie można przedłużać meczu ponad to co sedzia sam doliczył." hahahaha, a to dlaczego?:D 
avatar
Szczery do ......
18.03.2018
Zgłoś do moderacji
1
3
Odpowiedz
Bramka dająca wygraną jagi pada po upływie minuty od zakończenia czterech dodanych minut . Nie można przedłużać meczu ponad to co sedzia sam doliczył . Dla mnie następny skandal sędziowski . J Czytaj całość
avatar
Thom
17.03.2018
Zgłoś do moderacji
4
0
Odpowiedz
Powiem tak żal za doopę ściska jak czytam wasze komentarze doliczony czas to nie wygrany mecz trzeba strzelić gola żeby wygrać mecz. To nie karny zdecydował o wygranej, a bramki zdobyte z gry. Czytaj całość
avatar
Lukasz Tomaszewski
17.03.2018
Zgłoś do moderacji
8
0
Odpowiedz
Mi się śmiać chce jak patrzę na niektóre komentarze każdy na każdego patrzy i dupa boli jak inni wygrywają Jaga była ambitna i grała do końca co jak widać się opłacało Pozdro z Białegostoku ws Czytaj całość