Marcin Ziach: Wrócił pan po latach na stadion Górnika. Są jakieś szczególne powody pana obecności w Zabrzu?
Tomasz Wałdoch: Przyjechałem do Zabrza na kilka dni na komunię dziecka mojego przyjaciela, Artura Płatka. Akurat tak się złożyło, że w tym samym czasie odbywał się mecz Górnika z Lechią i zdecydowałem się przyjść na stadion by zobaczyć, w jakiej dyspozycji jest drużyna z Zabrza.
W drużynie z Roosevelta stawiał pan pierwsze kroki w profesjonalnym futbolu. Stąd też wypłynął pan na szerokie wody Bundesligi. Pozostał jakiś sentyment do Górnika?
- Sentyment do Górnika nadal mam bardzo, bardzo duży. Życzę Górnikowi jak najlepiej i bardzo się cieszę, że było mi dane przyjść po latach znowu na ten stadion, który wspominam sobie bardzo dobrze. Jestem bardzo ciekaw jak potoczą się dalsze losy Górnika. To bardzo utytułowany klub, którego miejsce jest w ekstraklasie, ale wiadomo, że nikt zabrzanom tego miejsca za darmo nie odda i będą musieli je wywalczyć na boisku. Mocno wierzę, że tak się stanie.
Wejście do Górnika potężnego sponsora i zatrudnienie trenera z uznanym nazwiskiem spowodowało, że w Zabrzu uwierzono, że Górnik znów będzie wielki. Jak na razie nie wygląda to jednak tak, jakby sobie tego wszyscy życzyli.
- Dokładnie. Wszyscy wiązali bardzo duże nadzieje z przyjściem sponsora i zatrudnieniem trenera Kasperczaka. Po dokonanych zimą transferach wydawało się, że klub wyjdzie z dołka. Jak na razie sytuacja nie wygląda jednak najlepiej, ale klamka jeszcze nie zapadła. Drużyna musi z ambicją i determinacją walczyć do końca sezonu o to, by Górnik w przyszłym sezonie mógł grać w najwyższej klasie rozgrywkowej. Myślę że nikt nie wątpi, że tak się właśnie stanie.
Niemniej jednak sytuacja, w jakiej znajduje się obecnie Górnik do najłatwiejszych nie należy.
- Do końca sezonu pozostały jeszcze cztery kolejki. Na pewno strata, jaką zabrzanie mają obecnie do drużyn wyprzedzających ją bezpośrednio w ligowej tabeli nie jest zbyt duża, ale żeby wywalczyć utrzymanie Górnik musi gromadzić punkty. Najlepiej byłoby do końca sezonu nie przegrać już żadnego spotkania. Jeśli tak się stanie na pewno zabrzanie mają duże szanse na utrzymanie się w ekstraklasie. Nie będzie to jednak łatwe zadanie, bo nikt Górnikowi nie odda punktów za darmo.
Widzi pan jakieś pozytywy sytuacji, w jakiej obecnie Górnik się znajduje?
- Jasne, że tak. Dużym plusem na rzecz utrzymania Górnika w ekstraklasie może być fakt, że dwa mecze zabrzanie rozegrają przed własną publicznością, która zachowuje się znakomicie i jest naprawdę silnym punktem tej drużyny. Dzięki tak świetnemu dopingowi zawodnikom łatwiej jest wykrzesać z siebie dodatkowe siły, kiedy tych brakuje. Mam nadzieję, że kibice przyłożą też swoją cegiełkę i pomogą Górnikowi zachować ligowy byt.
W meczu z Lechią Górnik obchodził mały jubileusz, rozegrał 1500. mecz w ekstraklasie.
- To bardzo fajna sprawa i świetnie, że udało się chłopakom uczcić ten jubileusz zwycięstwem. Górnik Zabrze to wspaniały klub, z bardzo bogatymi tradycjami i historią. To wspaniale, że takie kluby jak Górnik grają jeszcze w ekstraklasie, bo wiele drużyn, które kiedyś walczyły o trofea teraz ciężko odnaleźć na futbolowej mapie polski.
Gdyby był pan duchowym mentorem drużyny Górnika, jako dobry duch tej jedenastki i miał im szepnąć w szatni przed kolejnym meczem słówko, co by im pan powiedział?
- Szczerze mówiąc to nic bym im nie szepnął. Nie jestem osobą kompetentną do podpowiadania chłopakom jak mają grać i jak strzelać bramki. Drużyna jest w ciężkiej sytuacji. Ja również kiedyś walczyłem z Górnikiem o utrzymanie i wiem jak ciężko jest podchodzić do każdego spotkania, kiedy ma się świadomość, że każdy punkt jest na wagę złota. Dlatego skoro nie jestem jeszcze w Górniku osobom odpowiedzialną za wyniki drużyny nie chciałbym wchodzić w kompetencje trenera.
Wierzy pan, że Górnik utrzyma się w ekstraklasie?
- Trzeba zawsze wierzyć do końca. Póki są realne szanse na utrzymanie w ekstraklasie trzeba robić wszystko by je wykorzystać z pełną wiarą w końcowy sukces.