MŚ 2018. Piekło Lagos, które wychowało wielkich piłkarzy
Tam, gdzie bieda dotyka najmłodszych, a zabójstwa są codziennością, rodzą się wielkie gwiazdy nigeryjskiej piłki. Najniebezpieczniejsza dzielnica Lagos to kuźnia talentów tamtejszego futbolu.
Ajegunle, najniebezpieczniejsza dzielnica Lagos, stolicy Nigerii, to jednak miejsce, które wychowało gwiazdy afrykańskiej piłki. Taribo West, Jonathan Akpoborie, Emmanuel Amunike, Obafemi Martins - wszyscy występowali w największych europejskich klubach. Wszyscy zaczynali też grać na tym samym boisku.
Na rozległej przestrzeni, gdzie pasy trawy rzadko bywają zielone, a kałuże przypominają o nierównościach, w latach 70-tych ubiegłego wieku postawiono bramki, ktoś rzucił piłkę. To wystarczyło, aby przyciągnąć najmłodszych. Krótko później powstał już klub - Marine Dynamos, a boisku nadano nazwę Maracana.
- Pamiętam moment, w którym jeden z naszych zawodników, Tata Dickson, zasugerował tę nazwę. Dlaczego? Ponieważ Maracana była największym stadionem na świecie, a wokół naszego boiska była ogromna przestrzeń - tłumaczy Felix Ganagana, jeden z założycieli klubu.
Pojawienie się drużyny szybko dowiodło, że Nigeryjczycy są zwariowani na punkcie futbolu. Sprofesjonalizowano, oczywiście na tyle ile można, klub, pojawiły się zespoły w kilku kategoriach wiekowych, wprowadzono treningi. Od U-8 do U-20, chłopcy i dziewczyny - sytuacja nie zmieniła się do dziś.
I choć przez całe dnie na boisku trenują setki dzieci, wystrzał kul dochodzący ze slumsów jest słyszalny. - Przychodzimy tutaj grać, aby nie myśleć o problemach - mówi jeden z nastolatków na antenie stacji CNN, która pojawiła się w Ajegunle, aby zrobić o tym miejscu reportaż. Problemy są bowiem ogromne.
Wszechobecna bieda to tylko jeden z nich. Ajegunle to miejsce o najwyższym wskaźniku przestępczości w Lagos, gdzie każdego dnia rozlega się zapach śmierci. Już najmłodsi ryzykują swoje życie, wkraczając w koszmarną codzienność slumsów. Dla wielu z nich futbol jest szansą na wyrwanie się z opanowanego przez gangi piekła.
Nie brakuje takich, którym się udało i zrobili wielkie kariery. Taribo West był przez lata podstawowym zawodnikiem AJ Auxerre i Interu Mediolan, w tym ostatnim klubie występował też Obafemi Martins, a Emmanuel Amunike trafił nawet do Barcelony. Grali w największych klubach, chociaż zaczynali od nierównego placu w Ajegunle.
Podobnie jak Jonathan Akpoborie, w latach 90-tych czołowy piłkarz Bundesligi, strzelający gole dla VfB Stuttgart i VfL Wolfsburg. - To piłkarski dom dla Nigerii. Najmłodsi nie mają tutaj co robić. Jeśli nie chcą trafić w złe towarzystwo, przychodzą na boisko. Spędzają tam całe dnie i w końcu zaczynają się rozwijać.
- Zaczynałem podobnie. Godzinami trenowaliśmy, najpierw wokół boiska i wpatrywaliśmy się w starszych. Gdy nas na nie zaprosili, byliśmy już gotowi. Obecnie zawsze w naszej kadrze jest chociaż jeden zawodnik wychowany w tym miejscu - mówi BBC były nigeryjski napastnik.- Dorastanie w tym miejscu było niezwykle trudne. Tego zupełnie nie da się porównać z Europą, gdzie wszystko masz zagwarantowane. Musisz zdobyć pieniądze na wszystko - ubrania, przejazdy, a nawet na wodę po treningu. Ci, których na to nie stać, zostają na miejscu i trenują do krwi. I oni zostają potem najlepszymi piłkarzami - tłumaczy Ighalo.
W futbol, który może być szansą dla Nigerii, uwierzyły też władze kraju. Zaczęto organizować turnieje piłkarskie, powstają szkółki, mające przyciągnąć najmłodszych i zarazem odciągnąć je od niebezpiecznych ulic. Lagos jest jednak jednym z najszybciej rosnących miast w Afryce i już liczy ponad 20 milionów mieszkańców. Nie dla wszystkich znajdzie się miejsce w nowych akademiach.
Nierówne boisko na Maracanie nadal powinno się więc zapełniać.
ZOBACZ WIDEO MŚ 2018: Łukasz Piszczek: Koniec z grą w kadrze? Co będzie po mundialu, to zobaczymy