Grzegorz Krychowiak: Nie lubię być nikim

Michał Kołodziejczyk
Michał Kołodziejczyk
Powiedziałby pan o piłkarzach reprezentacji Polski, że to grupa kumpli?

Tak. Przyjaźnie, które się tu pozawiązywały, przetrwały kilka prób i mają się dobrze. Lubimy ze sobą spędzać czas, także poza boiskiem. Nawet na wakacje z Wojtkiem Szczęsnym uda się czasem wyrwać.

To może pan się przyjaźni ze Szczęsnym, a później jest cała reszta?

Wojtka znam piętnaście lat i nadajemy na tych samych falach. Rozmawiam jednak z każdym, z Kubą, z Łukaszem Piszczkiem, z Łukaszem Fabiańskim, z Robertem Lewandowskim. Z nikim nie mam problemu.

Ja tam nie wszystkich w swojej pracy lubię.

A ja mam tak, że albo bardzo lubię, albo tylko lubię.

Koledzy często żartują z kreacji, w jakich pojawia się pan na kolejnych zgrupowaniach?

Od czasu do czasu. Głównie Szczęsny. I głównie z zazdrości.

Skąd u pana to zainteresowanie modą?

Przyszło z wiekiem, ale długo dojrzewało w środku. We Francji pojawiły się możliwości, poznałem kilka sklepów, ludzi, którzy potrafili doradzić. Lubię dobrze wyglądać, wyróżnić się w tłumie. Strój jest wizytówką, trzeba się w nim dobrze czuć i nie zlewać się z masą. Chociaż oczywiście są pewne granice w zwracaniu na siebie uwagi. To musi być przyjemność, a nie manifestacyjne farbowanie włosów na różowo.

Dlaczego chce się pan wyróżniać w tłumie?

Tak, jak na boisku. Są kibice, którzy cię uwielbiają, są tacy, którzy nienawidzą. Nie lubię być nikim, nie lubię być szarakiem.

Zbigniew Boniek zna się na modzie?

Wydaje mi się, że nie. Chociaż rzadko go widzę.

Pytam, bo często podrzuca panu na Twitterze sugestie nowych ubrań.

Nie korzystam, ale niedługo to ja będę jemu doradzał. Mam już kilka strojów na oku.

To prawda, że garderoba w pana domu w Sevilli zajmowała całe piętro?

No prawie. Miała z siedemdziesiąt metrów kwadratowych. Nasza szafa to jedyna rzecz, która podróżuje ze mną i Celią, kiedy zmieniam kluby.

Z Celią poznaliśmy się w szkole, gdzie studiowała. Wystarczyło, że byłem prawdziwy, wystarczył mój jeden uśmiech. Dużo w życiu wygrałem dzięki uśmiechowi.


Chcecie, żeby pisało się o was jak o polskich Beckhamach?

Celia robi to, co lubi. Ja też. Oboje jesteśmy zadowoleni. Nie chcemy nikomu niczego udowadniać, ani imponować. Jesteśmy razem już siedem lat, nie wyobrażam sobie dnia bez niej. Nie chce mi się nigdzie samemu jechać. Ostatnio wybieram jakieś abstrakcyjne kierunki na krótkie wypady i chociaż Celia robi okrągłe oczy, to nie przychodzi nam do głowy, by zwiedzać osobno. W związku chodziło mi zawsze o zrozumienie, coś takiego, co właśnie mamy. Nie da się zaplanować miłości, wymarzyć sobie. Trzeba czerpać radość z bycia razem.

A nie myślicie o tym, żeby dołożyć sobie obowiązków?

Pyta pan o dziecko? Pewnie kiedyś się na nie zdecydujemy, ale nie ukrywam, że na razie nie mamy tego w planach. Na wszystko przyjdzie czas, na razie jesteśmy jeszcze młodzi.

Kiedy się poznawaliście, nie był pan jeszcze znanym piłkarzem...

Grałem w rezerwach, a Celia za bardzo nie wiedziała, o co w piłce chodzi. Poznaliśmy się w szkole, gdzie studiowała. Wystarczyło, że byłem prawdziwy, wystarczył mój jeden uśmiech. Dużo w życiu wygrałem dzięki uśmiechowi.

Zdjęcia, jakie Celia wrzuca na Instagram, bywają dość odważne. Nie przeszkadza to panu?

Po pierwsze: to ja jestem fotografem, prawa zastrzeżone. Zdjęcia przechodzą przez cenzurę, robię autoryzację. Jeśli to ładne, kobiece ujęcia, to nie mam z tym żadnego problemu. Najważniejsze, żeby nie przekroczyć granicy dobrego smaku, żeby nie były wulgarne. I moim zdaniem nigdy nie były.

Lubi pan fotografię czy tylko fotografować swoją dziewczynę?

W Paryżu byłem chyba we wszystkich muzeach, robiłem dużo zdjęć, poznałem miasto na wylot.

Powiedział pan, że pieniądze nigdy nie motywowały pana do treningów. A sława?

Sława jest miła. Kiedy ktoś podchodzi, prosi o zdjęcie, autograf - nigdy nie mam z tym problemu. Umówmy się jednak, że nie jestem wielkim piłkarzem, za którym w każdym zakątku świata biega pięćdziesięciu kibiców i nie daje żyć. Cieszy mnie to, lubię spokój. Lubię, kiedy nikt nie zaczepia mnie w podróży. Cenię sobie to, że mogę pójść w lewo, w prawo, bez oglądania się za siebie i zastanawiania się czy ktoś pozwoli mi w spokoju zjeść kolację.

Traktuje pan mundial jako szansę na odbicie się i znalezienie nowego klubu, w którym czułby się pan spełniony?

Nie wybiegam tak daleko w przód, staram się skupić na tym, jaki mam plan na jutro. Za dużo w sporcie widziałem, nie wiem gdzie będę za rok, ani za dwa lata. Planowanie w futbolu nie ma żadnego sensu.

Przeczytaj pozostałe teksty tego autora ->

W której lidze powinien występować Krychowiak?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×