Ponad tydzień temu Zlatan Ibrahimović opuścił Manchester United i przeniósł się do Los Angeles Galaxy. Amerykańscy fani futbolu oszaleli na punkcie szwedzkiego napastnika, bo to gwiazda z najwyższego topu. Ostatnio wprawdzie grał niewiele, bo miał za sobą poważną kontuzję, ale nikt nie miał wątpliwości, że "Ibra" za wielką wodą zrobi furorę. Na boisku i poza nim.
Do potwierdzenia tego wystarczył jeden mecz. Nawet nie tyle jeden mecz, co zaledwie dziewiętnaście minut, bo na tyle wszedł w drugiej połowie spotkania z Los Angeles FC. Wtedy drużyna Zlatana przegrywała 1:3. Skończyło się 4:3 dla Galaxy, a dwoma trafienia popisał się szwedzki gwiazdor. Jedno było niebywałej urody, bo 36-latek zdecydował się na strzał z kilkudziesięciu metrów i przelobował bramkarza.
- Słyszałem z trybun: "chcemy Zlatana, chcemy Zlatana". No to dałem im Zlatana - skomentował w swoim stylu po meczu.
Ibrahimović do zespołu będzie wchodził powoli. Ma trochę zaległości po kontuzji kolana, co zresztą sam przyznał. Dzięki temu jednak padł widowiskowy gol.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #18. Wariactwo. Arkadiusz Milik z kibicami na masce samochodu
- Widziałem, że bramkarz wyszedł i uznałem, że go przelobuję. Myślałem o tym, aby oszczędzać siły, bo nie wiedziałem, na ile mi ich wystarczy. Dlatego od razu zdecydowałem się na strzał - wyjaśnia piłkarz.
Amerykańscy fani już uwielbiają nowego idola. Na nowym kontynencie błyskawicznie udowodnił, że jest człowiekiem sukcesu, a do tego wygadanym i pewnym siebie. W Europie często nazywany był arogantem, a za wielką wodą tacy ludzie robią największe kariery.