Osiem bramek w jedenastu wiosennych meczach. Pięć goli w czterech spotkaniach w grupie mistrzowskiej. Obecna runda jest niezwykle udana dla Polaka, który od czasu wywalczenia miejsca w pierwszym składzie duńskiej drużyny nie może się zatrzymać. W czwartek przeciwko Midtjylland trafił dwukrotnie, a jego zespół wygrał 3:2, mimo że przegrywał 0:2.
Duńczycy są pod wrażeniem odwrócenia losów spotkania przez Broendby IF, w czym - jak podkreślają - istotną rolę odegrał polski napastnik. Duński tabloid "Ekstrabladet", zaznacza że "Kamil Wilczek zdobył dwie bramki, które pomogły zapisać Broendby w księgach historii po mistrzowskim powrocie z 0:2 na 3:2".
- Dla mnie osobiście był to szalony mecz. Nigdy dotąd nie strzelałem z Midtjylland, a dziś zrobiłem to dwa razy. Cieszę się, że mogłem pomóc drużynie w wygranej - mówił skromnie po meczu czwartkowy bohater dla oficjalnej strony internetowej swojego klubu.
- Nie zaczęliśmy najlepiej. W przerwie byliśmy dość spokojni, mimo że zeszliśmy z wynikiem 1:2. Czuliśmy, że rywale mogą się trochę denerwować po bramce kontaktowej. Myślę, że przez ostatnie pół godziny mieliśmy kontrolę nad meczem. Zachowaliśmy naszą zwycięską mentalność, bo nigdy się nie poddajemy - wytłumaczył.
30-latek zachwycił nie tylko przedstawicieli mediów. Komplementów naszemu reprezentantowi nie szczędzili także koledzy: - Może on nie jest wybitnym technikiem, ale wykonuje wszystkie założenia w stu procentach. Nie ma w lidze innego napastnika, który ma taki nos strzelecki - mówił dla BT Sport Christian Norgaard.
Dzięki zwycięstwu 3:2 nad Midtjylland, Broendby ma trzy punkty przewagi nad głównymi rywalami i jest na otwartej drodze do tytułu.
ZOBACZ WIDEO Gol i owacja na stojąco dla Arkadiusza Milika. Sześć goli w meczu Napoli [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]