W 80. minucie spotkania doszło do zderzenia głowami dwóch zawodników: Huberta Sieleckiego (Zenit) oraz Tomasza Stawiarskiego (Świt). Piłkarz gości mocno ucierpiał w tym starciu i błyskawicznie został przewieziony do szpitala. Podejrzewano wstrząśnienie mózgu, ale diagnoza lekarska była zdecydowanie bardziej dramatyczna.
- Stan Tomka był bardzo ciężki. Stracił trzy litry krwi. Doznał urazu głowy, i nie tylko, bo również narządów wewnętrznych. Od uderzenia kolanem miał pęknięta śledzionę - powiedział w rozmowie z serwisem echodnia.eu trener Świtu Michał Kotwa. Lekarze zrobili wszystko, co w ich mocy, by Stawiarski wyszedł z tego cało. Czeka go jednak długa rekonwalescencja.
Zdaniem szkoleniowca Świtu do takich dramatycznych wydarzeń by nie doszło, gdyby na brutalną grę Huberta Sielickiego wcześniej zareagowała komisja dyscyplinarna. Gracz Zenitu już wcześniej był zawieszony na cztery mecze za brutalną grę. Wrócił jednak na boisko i nie zmienił swojego nastawienia. I to wszystko w lidze okręgowej, która dla wielu graczy jest formą weekendowej rekreacji z nutką sportowej adrenaliny.
- Dla zawodników grających tak brutalnie nie powinno być miejsca w żadnej drużynie. Trzeba zrobić wszystko, żeby nie dochodziło do takich tragedii na boisku - stwierdził Kotwa. Piłkarze Zenitu w trakcie pojedynku ze Świtem grali ostro. Mało brakło, by to zakończyło się tragedią.
ZOBACZ WIDEO Odrodzenie Paris Saint-Germain. Cavani na ratunek [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]