Sprawą Alfiego Evansa żył cały świat. Cierpiący na ciężką chorobę neurologiczną dwulatek został odłączony od aparatury podtrzymującej życie. Zdaniem lekarzy miał przeżyć tylko kilka minut, a ku ich zaskoczeniu oddychał samodzielnie przez kilka godzin. Potem ponownie podano mu tlen.
Jego rodzice pragnęli, by dziecko przetransportowano do Włoch, do specjalistycznej kliniki pediatrycznej w Rzymie. Włoski rząd przyznał chłopcu włoskie obywatelstwo, wyrażając nadzieję, że to umożliwi mu natychmiastowe przetransportowanie chłopca na Półwysep Apeniński. Na to nie zgadzali się jednak Brytyjczycy. W nocy, 28 kwietnia, dziecko zmarło.
Alfie Evans do niedawna przebywał w szpitalu Alder Hey, ledwie sześć kilometrów od Anfield, gdzie 24 kwietnia rozgrywany był pierwszy mecz między Livepoolem a AS Roma. - Proszę, Romo, wróć do Włoch z Alfiem - apelowali kibice z całego świata, jednak ich prośby nie przyniosły rezultatu.
Pięć dni po śmierci Alfiego Evansa AS Roma rozpoczęła na swoim stadionie rewanż z Liverpoolem. Jeśli Brytyjczycy zgodziliby się na przetransportowane dziecka do Rzymu, Alfie Evans być może znów byłby kilka kilometrów od stadionu, który gości półfinał Ligi Mistrzów.
Włoscy kibice nie zapomnieli pożegnać zmarłego Brytyjczyka. Przygotowali specjalne transparenty. - Żegnaj mały Alfie. Spoczywaj wśród aniołów - napisali kibice AS Roma.
Na innym transparencie w ostrych słowach zwrócili się do brytyjskich lekarzy. - Zabójcy ze szpitala Alder Hey. Mały wojownik Alfie Evans! - namalowali na płótnie.
ZOBACZ WIDEO Jarosław Niezgoda: Reprezentacja? Na nic nie liczę