Gdy w 1988 roku po raz pierwszy podczas El Clasico zaprezentowano szpaler, był on oznaką szacunku wobec lepszego rywala i wyrazem honoru. Wówczas na Camp Nou FC Barcelona powitała tak Real Madryt, który jeszcze przed końcem rozgrywek okazał się najlepszy w krajowych rozgrywkach.
Minęło 30 lat, a tradycyjny szpaler jest tylko okazją do wzajemnych prowokacji i szerzenia niechęci wobec odwiecznego rywala. W niedzielę Barcelona zagra na własnym boisku po raz pierwszy od zapewnienia sobie mistrzostwa Hiszpanii. Los chciał, że jej przeciwnikiem będzie właśnie tracący tytuł najlepszej drużyny w kraju Real.
Szpaleru jednak nie będzie.
Już w grudniu, przed spotkaniem na Santiago Bernabeu, Cristiano Ronaldo mówił, że życzyłby sobie powitania przez graczy Barcelony, bo Real kilka dni wcześniej zdobył Klubowe Mistrzostwo Świata. W Katalonii zapanowało oburzenie, bo przecież Barca nie brała udziału w tych rozgrywkach. Ostatecznie szpaler nie został odnotowany.
Minęło pół roku, Królewscy już dawno stracili szansę na obronę mistrzostwa i 271. El Clasico nie ma już tak gatunkowego ciężaru, ale relacje między Barceloną i Realem muszą być napięte. Musiało znaleźć się coś, co podzieli oba kluby. Ku uciesze dziennikarzy na Półwyspie Iberyjskim znów wyciągnięto temat szpaleru. Walec ruszył ze zbocza.
- To moja decyzja. Oni zerwali z tradycją pierwsi, nie robiąc nam szpaleru na Bernabeu po naszym triumfie w Klubowych Mistrzostwach Świata - zapowiedział kilkanaście dni temu Zinedine Zidane. Trener gości ogłosił decyzję, jednoznacznie obwiniając rywali o to, kto pierwszy zbrukał tradycję.
- Barcelona na pewno by taki szpaler wykonała - odparł Jordi Alba. Z kolei jego kolega z szatni, Gerard Pique dodał: - Brak szpaleru? O rany, na pewno dziś nie zasnę z tego powodu... - powiedział Hiszpan, dając do zrozumienia, że w ogóle nie obchodzi go o czym dyskutuje się w Madrycie.
To jednak Pique jest jednym z winowajców całego zamieszania. Prowadząc już chyba swoją kampanię zmierzającą do wybrania go w przyszłości prezydentem klubu, Hiszpan nie marnuje chwili na dogryzanie znienawidzonemu w Katalonii rywalowi. Zabiera głos jednak najchętniej wtedy, gdy rozum podpowiada milczenie.
Z drugiej strony mamy Sergio Ramosa, kapitana Realu Madryt. Noszącego opaskę, która znaczy wiele, przed nim nosiły ją takie legendy klubu jak Santillana, Sanchis czy Raul Gonzalez. Nie tylko świetni piłkarze, ale i autorytety. Jak jednak zapamiętany zostanie Ramos? Nie tylko z powodu ważnych bramek, ale i bandyckich fauli, popełnianych zwłaszcza podczas El Clasico.
Wprawdzie Jose Mourinho już w Madrycie nie ma, ale atmosfera wzajemnej niechęci i braku szacunku pozostała. Pyskówki między stronami są tego najlepszym dowodem. 48 lat po tym, jak szpaler zaprezentowano po raz pierwszy w meczu Athletic Bilbao - Atletico Madryt, nikt już zdaje się nie pamiętać, jaki był jego sens.
Wydaje się, że najlepiej całą sprawę skomentował trener mistrzów Hiszpanii, Ernesto Valverde. - Ten temat dla mnie nie istnieje. Zrobiła się z tego sprawa polityczna, przez co zatracono jego esencję - skomentował. Nic dodać, nic ująć.
Wydaje się, że najlepsze wyjście z sytuacji zaprezentowali dziennikarze. Ich zdaniem szpaler powinni wykonać... piłkarze obu drużyn. 11 zawodników Realu, 10 zawodników Barcelony. W środku ten, kto na niego zasługuje najmocniej, chociaż głos zabiera najrzadziej. Andres Iniesta, dla którego będzie to ostatnie El Clasico w karierze.
ZOBACZ WIDEO Nieskuteczna Sevilla FC przerwała serię bez wygranej [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]