"Król bez korony" - tak swego czasu media w Hiszpanii określały Fernando Torresa. Ulubieniec kibiców Atletico Madryt spędził w klubie ponad dekadę. Grał w jego barwach od zaplecza Primera Division po Champions League, ale mimo to nie mógł się w tym czasie pochwalić żadnym trofeum.
Po środowym finale Ligi Europy z Olympique Marsylia to już jednak nieaktualne. W 89. minucie El Nino zmienił bohatera spotkania, Antoine'a Griezmanna. I chociaż było to tylko wejście symboliczne, gdy losy spotkania były już rozstrzygnięte, to dla wychowanka Rojiblancos znaczyło ono niezwykle dużo.
- To szczęście, które trudno ująć słowami. Mój sen się spełnił. Wyjątkowy dzień dla mnie. Trofeum znaczy dla mnie bardzo dużo na poziomie emocjonalnym. Każdy ma jakieś swoje marzenia od małego, to było moje - nie krył wzruszenia 34-latek, który wspólnie z Gabim uniósł puchar.
Dzięki temu napastnik odejdzie z Estadio Wanda Metropolitano spełniony. Kilka tygodni temu zapowiedział bowiem, że to jego ostatni sezon tutaj. Najprawdopodobniej Hiszpan przeniesie się za ocean i trafi do Chicago Fire.
ZOBACZ WIDEO "Damy z siebie wszystko" #23. Lewandowski krytykowany w niemieckich mediach. "To była lawina"