Sankcja, o której zdecydował Zbigniew Hoffmann, jest efektem przerwania niedzielnego meczu z Legią Warszawa (w ostatnim kwadransie przy stanie 0:2) - po tym jak na boisko poleciały świece dymne, a część pseudokibiców wyłamała ogrodzenie i wtargnęła na płytę.
- Koszty naprawy zniszczeń nie są wielkie, to najwyżej kilkanaście tysięcy złotych, bo mówimy o wyłamanych zawiasach w bramach, czy spaleniu fragmentów murawy. Dużo większym uszczerbkiem dla klubu jest jednak utrata wpływów z dni meczowych - przyznał rzecznik prasowy Kolejorza, Łukasz Borowicz.
To już niebagatelna suma. - Szacunkowo, w oparciu o historyczne dane wyliczyliśmy, że to ok. 3 mln zł - dodał.
W nowym sezonie Lech rozegra bez udziału publiczności pięć spotkań ligowych i trzy pucharowe. Trwają prace nad odwołaniem od kary, choć nie wiadomo jeszcze jaka będzie jego forma. - Prawnicy analizują sprawę, ale równolegle prezes Karol Klimczak spotyka się z wojewodą i omawiamy współpracę na przyszłość - zaznaczył Borowicz.
W czwartek decyzje ws. Lecha podejmie też Komisja Ligi. Już wcześniej natomiast orzeczono walkower na korzyść Legii.
ZOBACZ WIDEO VfL Wolfsburg utrzymał się w Bundeslidze. Epizod Błaszczykowskiego [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]
Kto wpuścił, tych z zakazem stadionowym, kto wpuścił z racami i świecami dymnymi... Kto uciekł, gdy bandziory wbiegali na boisko..?