Nadal mamy ciężką sytuację - rozmowa z Marcinem Krysińskim, obrońcą GKS Katowice

32-letni obrońca powrócił do składu katowickiego zespołu po niemal miesięcznej przerwie, ale w środowym meczu z Górnikiem Łęczna otrzymał 4 żółtą kartkę i w weekend znów nie zagra. Na łamach portalu SportoweFakty.pl ocenia on szanse GKS-u na utrzymanie w I lidze.

Paweł Patyra: Jest pan zadowolony z remisu w Łęcznej?

Marcin Krysiński: Przed meczem remis bralibyśmy w ciemno. Po meczu można powiedzieć, że straciliśmy dwa punkty. Przy odrobinie szczęścia jeszcze mogliśmy wygrać ten mecz. Wiadomo, że przyjechaliśmy do zespołu, który cały czas kandydował do walki o awans. My teoretycznie byliśmy skazywani na pożarcie, więc jakoś trzeba było szukać punktów. Nadal mamy ciężką sytuację i ten jeden punkt jest naprawdę dobrą zdobyczą.

GKS często bronił się nawet w 11 na własnej połowie...

- Nie mogliśmy otworzyć się i czekać czy strzelą nam dwie, czy trzy bramki. Taktyka była nastawiona na kontry, wykorzystanie błędów i nerwowości w grze Górnika. Głównie na tym bazowaliśmy, żeby przyjmować Górnika na swojej połowie i przeprowadzać kontry. Udało się, ale po części. Fajnie byłoby, gdybyśmy wygrali w Łęcznej.

Przeciwko Górnikowi nie mogło zagrać kilku podstawowych piłkarzy, pan wrócił do składu po prawie miesięcznej przerwie. Jest pan zadowolony z tego meczu?

- Cieszę się, że wróciłem. Jestem zadowolony z występu, a przede wszystkim z tego, że zdobyliśmy bezcenny punkt. Dokładnie będzie oceniał to trener. Myślę, że zmiennicy nie zawiedli. Podkreśla to, że mamy w miarę wyrównany zespół i każdy może zagrać na odpowiednim poziomie.

GKS Jastrzębie przegrał ze Stalą Stalowa Wola, więc zrównaliście się punktami i macie realną szansę na wydostanie się ze strefy barażowej.

- Nie chciałbym, żeby o udziale w barażach decydował ostatni mecz w Jastrzębiu. Mam nadzieję, że to wcześniej przechyli się na naszą korzyść, ale jeśli nie, to trzeba będzie pokonać Jastrzębie na wyjeździe.

Na początku maja trener Warty, Bogusław Baniak szacował, że do pewnego utrzymania potrzeba 41 punktów. Wam brakuje jeszcze siedmiu...

- Brakuje... Trener Baniak jest specyficzną osobą i nie zawsze wszystko, co mówi się sprawdza. Mam nadzieję, że w tym wyliczeniu się pomyli.

W pozostałych czterech meczach GKS powalczy z dwoma drużynami walczącymi o awans i dwoma rywalizującymi o utrzymanie. Na co stać was w tych pojedynkach?

- Do każdego meczu podchodzimy z takim samym nastawieniem. Teraz gramy u siebie z Widzewem i powalczymy choćby o jeden punkt. W żadnym meczu nie złożymy broni, w każdym musimy zdobywać punkty. Nawet jeden w każdym spotkaniu będzie nas przybliżał do celu, którym jest utrzymanie.

Gdybyście jednak musieli zagrać w barażach, to czeka was trudne zadanie, gdyż II-ligowcy są mocni.

- Kto nie stałby naprzeciwko, to wiadomo, że na początku wszystko jest wyrównane. W barażach jest dodatkowa nerwowość. Nie chciałbym, żeby do tego doszło. Jestem spokojny, ale bierzemy to pod uwagę, żeby nas ta sytuacja nie zaskoczyła i żebyśmy, mówiąc po piłkarsku, nie biegali z pełnymi pampersami.

Właściwie cała dolna połowa tabeli to kluby, w których się nie przelewa...

- Jest jakaś prawidłowość, że kluby, które nie mają żadnych problemów koncentrują się na walce o awans. My, troszeczkę uwikłani w problemy natury finansowo-organizacyjnej walczymy o to, żeby klub nie podupadł jeszcze bardziej. Zdecydowaliśmy się ratować Gieksę i w tym kierunku zmierzamy.

Komentarze (0)