Zgubiły nas remisy u siebie - rozmowa z Piotrem Karwanem, obrońcą Górnika Łęczna

W przerwie zimowej szumnie zapowiadano, że łęczyńska drużyna włączy się do walki o awans. Szybko jednak Górnik został sprowadzony na ziemię i obecnie rywalizuje już tylko o wydostanie z 7. miejsca w tabeli, które zajmuje od jesieni.

Paweł Patyra: Podział punktów z GKS-em Katowice to chyba nie jest to, o czym marzyliście?

Piotr Karwan: Punkt zdecydowanie nas nie zadowala. Mieliśmy wygrać i po cichu liczyliśmy, że może zbliżymy się do czołówki. Remis praktycznie przekreślił szansę na miejsce barażowe.

Drużyny, które wyprzedzają Górnika ostatnio wygrywały...

- My musieliśmy patrzeć na siebie. Warunek był taki, że wygramy wszystkie mecze. Drużyny, które są przed nami mają jeszcze bezpośrednie mecze, więc potraciłyby punkty. Nie patrzyliśmy na innych, ale na własne życzenie zremisowaliśmy.

Co zadecydowało o podziale punktów z GKS-em?

- W kolejnym meczu stwarzamy sporo sytuacji, ale brakuje nam pewności w ich wykończeniu, żeby wypracować dwubramkową przewagę i spokojnie grać. Zawsze może przydarzyć się jakiś błąd z tyłu, a teraz dzięki Kubie nie przegraliśmy tego meczu. Gieksa wyrównała po w zasadzie niegroźnej sytuacji.

Przez długi okres czasu GKS w całości bronił się na własnej połowie...

- Mieliśmy sygnały przed meczem, że drużyna z Katowic zagęści środek pola, na pewno się cofnie. Może troszeczkę za mało próbowaliśmy gry bokami, bo środek był naprawdę zamurowany. Jakoś powoli zaczęliśmy stwarzać sytuacje, chcieliśmy narzucić swój styl i strzelić bramkę. Ciężko jest kiedy cała drużyna rywali cofnie się i czeka na kontrę, jakiś błąd.

Przy straconej bramce zaprezentowaliście bardzo radosną grę w defensywie.

- Zdecydowanie zawalił cały blok defensywny, m.in. ja, bo byłem najbliżej. Można było przerwać tę akcję wcześniej. Jeden błąd defensywy kosztuje stratę bramki, a błąd w ataku skutkuje nie strzeleniem bramki. O remisie zadecydowała nieskuteczność z przodu i troszeczkę rozluźnienia w obronie.

U siebie przegraliście tylko 2 mecze, ale aż 6 zremisowaliście. To raczej nie może cieszyć?

- Te remisy nas zgubiły. U siebie traciliśmy punkty m.in. ze Stalową Wolą, Gorzowem czy teraz z Katowicami. Gdybyśmy wygrywali mecze u siebie, to łatwo policzyć sobie, na którym miejscu w tabeli bylibyśmy dzisiaj. Remisami nie ma co się pocieszać, bo to są tracone punkty.

Teraz rozdajecie karty w walce o utrzymanie. W trzech ostatnich meczach graliście z drużynami z dołu tabeli i tylko z GKS-em Katowice straciliście punkty.

- Nikomu nie chcemy pomóc, z nikim się nie układamy, tylko chcemy wygrywać. Na pewno nie będziemy nikomu oddawali punktów i broń Boże nie jest to zamierzone. Mamy swoje cele, za chwilę kończy się ta runda. Każdy chce mieć miejsce w składzie, walczy o mocną pozycję. Chcemy doskonalić się w naszym ustawieniu i się rozwijać.

Na co stać Górnika w czterech ostatnich kolejkach?

- W każdym meczu jest coś do udowodnienia. Teraz zagramy w niedzielę na zakończenie kolejki ze Zniczem. Chcemy pokazać się z jak najlepszej strony i wygrać. Gramy też o prestiż. Jeżeli marzymy o ekstraklasie, to musimy prezentować pewien poziom. Nie chcemy grać w kratkę - chcemy seryjnie wygrywać mecze. To nie może być tak, że przypadkowo załapiemy się na strefę barażową.

Czy jest przewidziana premia za zajęcie konkretnego miejsca w tabeli? Pytam, bo już od dłuższego czasu ugrzęźliście na tym siódmym miejscu...

- Największa premia jest w przypadku awansu, oczywiście są też premie meczowe. Nie ma jakichś super premii za to siódme miejsce (śmiech). Szkoda tych straconych punktów, bo na koniec sezonu może nam naprawdę niewiele zabraknąć.

Komentarze (0)