Z nożem na gardle im do twarzy - relacja z meczu Cracovia Kraków - GKS Bełchatów

Jeżeli jesteśmy na meczu Cracovii, to przed nami kolejny mecz z cyklu "być albo nie być" w ekstraklasie. Pasy doskonale radzą sobie jednak w roli drużyny, która musi wygrać kolejny mecz, żeby zachować szanse na utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. W sobotni wieczór po raz drugi z rzędu potwierdzili tą tezę na stadionie przy ulicy Kałuży - poprzednio z Polonią Warszawa, a teraz z GKS Bełchatów.

Maciej Krzyśków
Maciej Krzyśków

Zanim sędzia Robert Małek dał sygnał do rozpoczęcia spotkania, drużyny Cracovii i GKS poznały wyniki, jakie w tej kolejce osiągnęły ich najwięksi rywale. Pasy, po wygranej Górnika Zabrze z Odrą Wodzisław, musiały wygrać z drużyną z Bełchatowa, żeby nie zostać na dnie z Lechią Gdańsk. Z kolei drużyna z Bełchatowa nadal miała realne szanse na grę w europejskich pucharach i zajęcie czwartego miejsca po porażce Polonii Warszawa na wyjeździe z Jagiellonią Białystok.

Pierwsze minuty spotkania na stadionie w Krakowie upłynęły może nie pod dyktando, ale z przewagą drużyny gości. Podopieczni Rafała Ulatowskiego grali na totalnym luzie, co było zwłaszcza widoczne przy wyprowadzaniu ataków. Piłka jak po sznurku krążyła od Patryka Rachwała przez Mateusza Cetnarskiego do Piotra Kuklisa, ale zagrożenia wielkiego pod bramką Marcina Cabaja z tego nie było. Uprzedzając fakty, Bełchatów nie oddał ani jednego celnego strzału na bramkę Cracovii.

Pasy, wspierane fanatycznym dopingiem kibiców, ocknęły sie po 10. minutach i w ciągu 120 sekund zaatakowały aż trzykrotnie. Najpierw z dystansu uderzał Dariusz Kłus (pierwsze brawa od trenera Artura Płatka podczas meczu - przyp. red.). Chwilę później Dariusz Pawlusiński centruje z prawej strony w pole karne gości, ale Pawła Sasina uprzedził Łukasz Sapela (brawa numer dwa od trenera Płatka). Nie mija kilkanaście sekund, gdy Sasin centruje z lewej strony, ale szybszy od Jakuba Kaszuby był Paweł Magdoń.

Z lekkiej przewagi w tym okresie gry ocknęli się tymczasem bełchatowianie - efektem czego był niecelny. strzał głową po rzucie rożnym Dawida Nowaka. Przed przerwą goście zaatakowali poważniej jeszcze raz - Nowak wycofał w polu karnym do Cetnarskiego, a ten uderzył piłkę nie w kierunku bramki Cabaja, ale... sektora kibiców gości.

Do końca pierwszej połowy więcej okazji miała Cracovia. Jak zakończyłby się rajd Pawlusińskiego w 15. minucie, gdyby nie faul Magdonia, nie wie nikt. Obrońca GKS otrzymał w tym przypadku zasłużoną żółta kartkę.

Dwanaście minut później świetną indywidualną akcję przeprowadził Derbich, lecz uderzenie grającego na lewej obrony zawodnika Cracovii na raty wyłapał Sapela.

Bramkarz gości był bezradny w 38. minucie, kiedy sędzia Małek podyktował faul na najlepszym na boisku Sasinie. Z wolnego przymierzył Pawlusiński, piłka jeszcze zatańczyła w gąszczu nóg graczy gości i trafiła do Polczaka. Reprezentant Polski wiedział, co z takim fantem zrobić. - Piłka szczęśliwie się odbiła, a ja wykończyłem akcję - podsumował Polczak.

Na przebieg całej drugiej połowy miała sytuacja z 52. minuty, gdy Derbich sfaulował wychodzącego na czystą pozycję Cetnarskiego. Decyzja sędziego Małka mogła być tylko jedna - czerwona kartka dla zawodnika Pasów. - Wydaje mi się, że faul był, choć muszę tą sytuację zobaczyć na powtórce - powiedział po meczu Derbich.

Obrońca Pasów podjął najlepszą z możliwych decyzji - widząc, że pojedynek z Cetnarskim został przegrany, postanowił w nieprzepisowy sposób powstrzymać zawodnika gości. Po końcowym gwizdku sędziego okazało się, że racja była po stronie Derbicha.

- Rozgrywaliśmy piłkę, i do szesnastki Cracovii wyglądało to obiecująco. Gorzej było później. Rywal z kolei nastawili się na kontry i długie piłki do Pawlusińskiego - podsumował drugą połowę Cetnarski i trudno nie przyznać mu racji. Grające w dziesiątkę Pasy, ale za to z kapitalnie wspierających ich przez pełne dziewięćdziesiąt minut fanów, broniły się wyjątkowo mądrze. Bardzo dobrze współpracowała dwójka stoperów Polczak - Łukasz Tupalski wspierani przez Sasina z prawej i Sławomira Szeligę z lewej strony. A jeszcze gdyby Pawlusiński miał w sobotę swój dzień i choć jedno uderzenie z dystansu znalazło drogę do bramki Sapeli, w końcowych minutach Pasy nie musiałyby drżeć o korzystny rezultat.

Skórę Pasom i kto wie, czy nie występy w ekstraklasie na przyszły sezon, uratował jednak rezerwowy Przemysław Kulig, który ofiarnym wślizgiem obronił strzał innego zawodnika wpuszczonego na murawę z ławki, Bartłomieja Chwalibogowskiego. Wydarzenia to miało miejsce w 82. minucie, a chwilę później Jacek Popek główkował z 8. metrów bardzo niecelnie. - Nie zapominajmy, że prawie całą drugą połowę graliśmy w osłabieniu - zaznacza Polczak.

Upragniony dla Pasów końcowy gwizdek nastąpił. - Nigdy nie spadnie, Cracovia nigdy nie spadnie - intonowali po zakończeniu meczu piłkarze do spółki z kibicami. Pewne jest jedno - za tydzień, w meczu z Górnikiem Zabrze, emocje gwarantowane. Kibice mający kłopoty ze zdrowiem powinni jednak zostać w domach - takiej huśtawki nastrojów, jaką w tym sezonie serwują piłkarze Cracovii, dawno nie było. W jaki sposób się ona zakończy - przekonamy się już za dwa tygodnie po zakończeniu rozgrywek ligowych.

Cracovia Kraków - PGE GKS Bełchatów 1:0 (1:0)
1:0 - Polczak 38'

Składy:

Cracovia
: Cabaj - Szeliga, Polczak, Tupalski, Derbich - Pawlusiński, Baran (79' Kulig), Kłus, Sasin (87' Mierzejewski) - P. Nowak - Kaszuba (63' Dudzic).

GKS: Sapela - Fonfara (77' Janus), Magdoń, Lacić, Popek - Rachwał, Gol, Kuklis (70' Chwalibogowski), Cetnarski - Dziedzic, D. Nowak.

Żółte kartki: Szeliga, Tupalski (Cracovia) oraz Magdoń, Dziedzic, Cetnarski (GKS).

Czerwona kartka: Derbich /53'/ (Cracovia).

Sędzia: Robert Małek (Zabrze).

Widzów: 5000 (w tym 150 kibiców gości).

Najlepszy zawodnik Cracovii: Paweł Sasin.
Najlepszy zawodnik GKS: Mateusz Cetnarski.

Najlepszy zawodnik meczu: Paweł Sasin

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×