El. LM. Do kompromitacji jeden krok. Legii mecz o wszystko
Zwolnienie trenera, przebudowa zespołu, strata zaufania kibiców i fala krytyki - porażka Legii w dwumeczu ze Spartakiem Trnava otworzy puszkę Pandory. Polska piłka klubowa znów przeżywa kryzys.
Chorwat czuje napięcie. W sobotę niespodziewanie wrócił do ustawienia z czwórką obrońców i po sporych męczarniach wyszarpał wygraną w Kielcach 2:1. - Liczymy na powtórkę we wtorek - przyznał Klafurić. Tyle, że taki wynik nie da Legii awansu. Jakakolwiek porażka w dwumeczu ze Spartakiem Trnava będzie dla Wojskowych katastrofą. Tym bardziej, że Słowacja jest o jedenaście miejsc niżej w rankingu UEFA.
Blisko kompromitacji
- Pierwszy mecz zawsze jest jakąś niewiadomą. Nie byliśmy przygotowani pod kątem fizycznym do tego spotkania, ale myślę, że przez tydzień poprawiliśmy to, co szwankowało w tym pierwszym meczu - mówił Paweł Brożek tuż przed porażką Wisły Kraków w rewanżowym meczu II rundy eliminacji LM z estońską Levadią Tallinn 0:1. Wówczas polską ekstraklasę od estońskiej dzielił większy dystans, niż od słowackiej obecnie.
W pierwszym meczu zakończonym remisem 1:1 Maciej Skorża zaskoczył nowym ustawieniem z jednym napastnikiem. W rewanżu trener wrócił do sprawdzonego wariantu z dwójką snajperów, jednak było już za późno. Brzmi znajomo?
To był pierwszy sezon, w którym obowiązywała reforma Platiniego, ułatwiająca awans do europejskiej elity zespołom ze słabszych lig. Zgodnie z nią Biała Gwiazda zaczęła od II rundy eliminacji i na niej też skończyła. Zmianę wycofano wraz z początkiem obecnych rozgrywek. Minęło dziewięć lat, a polski zespół znowu drży o swoje być albo nie być w Europie w lipcu.
- To największa kompromitacja w historii występów [Wisły Kraków] w europejskich pucharach. Należy spodziewać się również, że wczorajsza klęska oznaczać będzie dymisję trenera [Macieja Skorży], a być może nawet całego zarządu - grzmiała "Gazeta Krakowska" po blamażu.
Niewiele brakuje Klafuriciowi do tego, by w podobnym tonie wybrzmiewały krajowe media zaraz po meczu ze Spartakiem.
Zmiany, zmiany, zmiany
Legia, która zaprezentowała się w pierwszych meczach sezonu, zaraz zostanie przebudowana bez względu na wyniki w Lidze Mistrzów i to bez udziału dotychczasowego architekta. Ogień, jaki rozniecił się przy Łazienkowskiej w ostatnim czasie, przerósł strażaka, który jeszcze niedawno uporał się z pożogą po Romeo Jozaku.
Szykuje się zmiana trenera, ale i zmiana hierarchii. Po porażce ze Spartakiem spadły notowania kapitana Legii, Miroslava Radovicia, który po meczu wprost potwierdził niepewną przyszłość Klafuricia i, co absurdalne, tonował nastroje po ściągnięciu do klubu Carlitosa i Jose Kante: - Jedno jest grać w Wiśle Kraków czy Wiśle Płock, a drugie w Legii Warszawa. Nie lubię oceniać zawodników po jednym sezonie - mówił w mix zonie. A co więcej może zaoferować drużynie zawodnik z lekką nadwagą, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności na siebie w chwilach kryzysu?
Ponadto wciąż w nie ma co liczyć przy Łazienkowskiej na reprezentantów Polski, którzy powinni podtrzymywać zespół w tak kluczowych momentach. Michał Pazdan wciąż nie jest gotowy do gry przez 90 minut, z kolei Artur Jędrzejczyk nie załapał się nawet do kadry na dwumecz ze Spartakiem. A przecież wspomniana dwójka nie miała w czerwcu wakacji, tylko uczestniczyła w mistrzostwach świata. Prawdopodobnie obaj opuszczą klub jeszcze w tym oknie transferowym.
Pycha kroczy przed upadkiem
- Faworytem wciąż jest Legia i to mimo tego, że mamy przewagę i gramy u siebie - stwierdza Radoslav Latal, trener mistrzów Słowacji. 48-latek świadomie odbija piłeczkę w kierunku Legii, która mimo słabej formy nie czuje respektu do rywali: - Czy Legia awansuje do III rundy eliminacji Ligi Mistrzów? Tak - powiedział po wygranej z Koroną Jose Kante.
Wojskowi zachowują się tak, jakby to nie oni tydzień temu wybiegli na stadion przy Łazienkowskiej. A przecież był tam ten sam Radović dopuszczający się wielu strat piłki. Był ten sam Kante, który najwidoczniej nie nawiązał jeszcze na boisku wspólnego języka z Carlitosem. Był też ten sam Sebastian Szymański - młody talent i potencjalny lider, który po rozegraniu pięciu spotkań w nowym sezonie tylko raz zapisał się w protokole meczowym - bynajmniej nie za sprawą gola czy asysty, a żółtej kartki, jaką został upomniany w meczu o Superpuchar Polski.
Oni też mają o co grać. Jeśli nowy trener uzna ich za winnych katastrofy, będą musieli szukać szczęścia poza stolicą. Na wyrozumiałość może liczyć tylko młodzież, ze względu na wiek i mniejsze doświadczenie. Początek meczu Spartak Trnava - Legia Warszawa we wtorek o godzinie 20:30.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 86. Miłka Raulin: Korona Ziemi jest koszmarnie droga, koszty przekroczyły 0,5 mln zł [1/4]