Michał Kołodziejczyk z Trnawy
To jest trudne lato dla polskiego kibica. Po fatalnym występie reprezentacji na mistrzostwach świata, udział mistrza Polski w Lidze Mistrzów może zakończyć się zanim poważni piłkarze wrócą z urlopów. Legia przegrała pierwszy mecz ze Spartakiem 0:2 na własnym boisku i w Trnawie przejdzie próbę charakteru. Piłkarze z Warszawy wierzą w awans, ale muszą znaleźć argumenty, by nie była to wiara bezpodstawna.
Adam Nawałka czeka na sygnał
W Warszawie zmiany trenera z Deana Klafuricia na Adama Nawałkę domagano się już w przerwie pierwszego meczu ze Spartakiem. Klafurić pod koniec ubiegłego sezonu w trybie awaryjnym zastąpił Romeo Jozaka, poprowadził drużynę do mistrzostwa, a później siłą rozpędu utrzymał stanowisko, jednak nie pozbył się liter "p.o" sprzed swojego nazwiska. Traktowany jako opcja tymczasowa miał zbudować drużynę na Ligę Mistrzów, ale zaczął sezon w tak złym stylu, że pytania o zatrudnienie Nawałki przy Łazienkowskiej zmieniły się z "czy" na "kiedy". Legia przegrała mecz o Superpuchar Polski z Arką Gdynia oraz na inaugurację sezonu ekstraklasy z Zagłębiem Lubin. W meczu ze Spartakiem grała tak źle, że z porażki tylko 0:2 i tak może być zadowolona. Tamten mecz mógł się skończyć dużo gorzej. Nawałkę łączono z Legią jeszcze przed nieudanym mundialem, nadal nie wiadomo czy podpisze kontrakt w Warszawie, bo ma bardzo duże wymagania finansowe. Dzisiejszy mecz, niezależnie od końcowego rezultatu, może jednak przyspieszyć ostateczne decyzje.
- Nie interesuje mnie to, że Legia nigdy nie odrobiła straty dwóch goli z pierwszego meczu w europejskich pucharach. To tylko historia, dla nas liczy się, że wciąż mamy 90 minut na walkę, by awansować do kolejnej rundy - mówił wczoraj w Trnawie Klafurić. Porażkę w pierwszym spotkaniu jeszcze w Warszawie tłumaczył wirusem żołądkowym, który dotknął kilku jego najważniejszych zawodników. Dzisiaj podobno wszyscy są zdrowi, a do składu może wrócić dwóch bardzo istotnych dla Legii piłkarzy - Michał Kucharczyk i Michał Pazdan. Dla tego drugiego to może być pożegnanie z klubem. Po nieudanym mundialu w Warszawie zrozumiano, że zarobienie na tym piłkarzu kilku milionów euro za transfer zagranicę jest już nierealne. Cena za Pazdana spadła poniżej miliona euro, a pierwsze w kolejce chętnych, by go kupić, ustawiły się kluby z Turcji.
Klafuricia z Nawałką łączy jeszcze taktyka. Ta dobra, z czterema obrońcami, w której ich drużyny potrafią grać i ta z trójką obrońców, w której się gubią i przegrywają. Klafurić na ostatni mecz ligowy znowu zmienił ustawienie, wrócił do czwórki z tyłu, a Legia, chociaż przegrywała 0:1 z Koroną Kielce, wygrała 2:1. Właśnie ten mecz ma dodać mistrzom Polski skrzydeł, przytrafił się w najlepszym możliwym momencie. Legia podniosła głowę, bo wygrała, ale że zrobiła to akurat po meczu z takim scenariuszem, jest jeszcze ważniejsze. Udowodniła, że we wtorek w Trnawie warto wierzyć, a że Trnawa nie jest klubem z wielką europejską pieczęcią, tylko raczej mieszaniną młodych zawodników i tych, którym nie poszło w polskiej ekstraklasie - naprawdę nie stoi na straconej pozycji.
- Mamy w drużynie wielu doświadczonych zawodników, na których w takich momentach liczę najbardziej. Oczekuję od nich reakcji w trudnych momentach. Miroslav Radović, Arkadiusz Malarz, Inaki Astiz, Kucharczyk czy Pazdan są w klubie od dawna i mają olbrzymi wpływ na kolegów - mówił Klafurić.
Biletów jak świeże bułeczki
Spartak jest nietypowym słowackim klubem, bo chociaż tutejsza liga poziomem nie aspiruje nawet do europejskich średniaków, może liczyć na fanatycznych kibiców. Dzisiaj na stadionie Antona Malatinskiego ma być ich komplet - dwadzieścia tysięcy. Bilety skończyły się w kasach dzień po sensacyjnym zwycięstwie Spartaka w Warszawie. Legia spodziewa się, że z Warszawy przyjedzie wspierać ją grupa ponad tysiąca osób. Mecz został zakwalifikowany jako spotkanie podwyższonego ryzyka. Stadion Malatinskiego jest najnowocześniejszy w całym kraju. Wygląda dziwnie - z jednej strony otacza go mur, z drugiej - połączony jest z centrum handlowym. Coś jak mieszanka historii z nowoczesnością, chociaż w historii niepodległej Słowacji kibice najbardziej dumni są jednak z najnowszych czasów. Mistrzostwo wywalczone w ostatnim sezonie jest pierwszym, jakie udało im się zdobyć.
Nie tylko awans i prestiż
Legia gra nie tylko o prestiż, honor i szansę na dwumecz z Crveną Zvezdą Belgrad, który zadecydowałby ostatecznie czy awansuje do Ligi Mistrzów. Legia gra też o pieniądze, a że budżet klubu po letnich upałach jest tak suchy, że prawie widać dno, liczy się każde euro. Za zwycięstwo w kwalifikacjach Ligi Mistrzów UEFA płaci aż 480 tysięcy euro. Jeśli Legia odpadnie dziś z rywalizacji, zagra jeszcze w kwalifikacjach do Ligi Europy. W zeszłym sezonie po raz pierwszy od 2012 roku nie udało jej się zakwalifikować do fazy grupowej żadnego z pucharów. Drugi taki rok z rzędu mógłby być dla klubu tragiczny ze względów finansowych.
O takich meczach, gdy w rewanżu odrabia się straty z pierwszego spotkania Hiszpanie mówią "remontada". Dzisiaj chcielibyśmy zobaczyć remontadę po polsku, Legię po remoncie, z pomysłem na siebie, na przeciwnika i z charakterem, który wystarczy na kolejną rundę bitwy o Ligę Mistrzów.
Początek spotkania o 20.30. Transmisja w TVP.
ZOBACZ WIDEO Dziwna decyzja organizatorów mistrzostw Europy. Hołub-Kowalik: Pierwszy raz jest coś takiego